Wymowne pięć sekund ciszy Feio. A potem się zaczęło

3 godzin temu
Zdjęcie: Screen Youtube.com/watch?v=KZVpZDCmAq8


Na konferencji prasowej po meczu z Cracovią Goncalo Feio przez kilkadziesiąt minut cierpliwie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Pytania, które dalece wykroczyły poza temat sobotniego spotkania i dotyczyły głównie jakości transferów i pierwszej drużyny. Portugalczyk w bardzo dyplomatyczny sposób wbił szpilkę dyrektorowi sportowemu Legii i działowi skautingu.
W sobotę Legia Warszawa pokonała u siebie Cracovię 3:2 w 16. kolejce ekstraklasy. Mecz przy Łazienkowskiej był tak ciekawy, iż wydarzeniami z niego spokojnie można obdzielić kilka innych ligowych spotkań.

REKLAMA







Zobacz wideo Oto sukcesor Michała Probierza? Kosecki: To fenomenalny trener i człowiek [To jest Sport.pl]



Wiele działo się też na konferencji prasowej. I Dawid Kroczek, i Goncalo Feio odnieśli się do sędziowskiej kontrowersji, która powstała po tym, jak Piotr Lasyk nie podyktował rzutu karnego dla Cracovii po zagraniu piłki ręką przez Pawła Wszołka.
Co zrozumiałe, Kroczek nie zgadzał się z decyzją arbitra. Feio zaś wskazywał na dobrą grę swojego zespołu i błędy sędziów z poprzednich meczów. - Ja i moja drużyna mamy wrażenie, iż tydzień w tydzień gramy 11 na 15 - wypalił Portugalczyk.
Ale tematów na konferencji prasowej Feio było znacznie więcej. W odniesieniu do zmian, jakich dokonał w trakcie meczu z Cracovią, trener Legii został poproszony o ocenę jakości zawodników, którzy latem trafili do klubu. I wtedy Feio zaczął kilkuminutową przemowę, wbijając szpilkę w dyrektora sportowego i dział skautingu.


- Nigdy publicznie nie będę krytykował swoich piłkarzy, bo to w niczym nie pomoże. Na pewno nie pomoże im w byciu najlepszą wersją siebie, czego oczekuję. (...) Co do transferów to najłatwiej byłoby mi unikać tego tematu, ale nie chcę tego robić, bo nie jestem tego typu człowiekiem. Czy oglądałem wszystkich zawodników, którzy trafili do Legii latem? Oczywiście, iż tak. To nie jest tak, iż oni nagle pojawili się na treningu. Mogę choćby powiedzieć, iż z tymi zawodnikami rozmawiałem - zaczął Feio.



- Dlatego teraz mam swobodę w podejmowaniu różnych decyzji, ponieważ postępuję dokładnie tak, jak się umawialiśmy. Drużyna funkcjonuje według zasad na boisku jak i poza nim. One obowiązują tak, jak miały obowiązywać. Musicie natomiast pamiętać, iż trafiłem tu z klubu, w którym robiłem wszystko sam. Ze sztabem prowadziłem drużynę, sam musiałem robić skauting, sam prowadzić negocjacje kontraktów. Mimo iż słyszałem, iż klub robił słabe transfery, to mimo to zrobił dwa awanse z rzędu. Piłkarze, których sprowadziłem do drugiej czy pierwszej ligi dosyć dobrze radzą sobie w ekstraklasie. Napastnik, którego ściągałem w pierwszej lidze, a o którym słuchałem, iż się nie nadaje, teraz ma osiem czy dziewięć bramek w ekstraklasie. Jak widać, chyba nie robiłem tego tak źle - dodał.
- Teraz jestem w Legii Warszawa. To tak duży klub, iż ja nie mogę i nie chcę robić wszystkiego sam. Poza tym wiem, iż to w byciu trenerem jestem najlepszy i tu stać mnie na wielkie rzeczy. Na samym początku zadeklarowałem współpracę w kontekście transferów i tej współpracy dotrzymałem. Do czego dążę? Do tego, iż pracując ze sztabem w takim trybie, nie mogę przez kolejne cztery godziny oglądać piłkarzy. Nie poświęcę na to czterech, pięciu, ośmiu, dziewięciu, dwunastu, dwudziestu czterech godzin. Oglądam zawodników pod kątem profilu, bo trzeba do tego dopasować drużynę. A poza tym ufam innym. Jest jeden piłkarz, na którego naciskałem, jak już mówimy zupełnie szczerze, musiałem o niego walczyć miesiąc. Zresztą on sam publicznie powiedział, dlaczego tu przyszedł. To Ruben Vinagre i chyba się nie pomyliłem - kontynuował Feio.
Wymowna cisza Feio
- Są transfery, które zrobiono, zanim tu przyszedłem, ale są też takie, których dokonano już po moim przyjściu tutaj. Moją rolą nie jest ani uczestniczenie w rozmowach kontraktowych, ani w procesie szukania piłkarzy. Mam zaufanie do ludzi. (...) Nie mówmy też o profilach zawodników. Polska liga nie jest taką, w której wydaje się dużo pieniędzy na zawodników. Nie mogę więc oczekiwać, iż dostanę zawodnika dokładnie takiego, jak chciałem. Ale to nie problem. Nie jestem trenerem jednego systemu, w taktyce czuję się swobodnie, bo znam się na piłce. Potrafię adaptować i system, i założenia wobec piłkarzy. (...) Jedyne, czego oczekuję, to odpowiednia jakość zawodnika. Z resztą rzeczy sobie poradzimy - podsumował.


W tym momencie Feio został dopytany, czy zawodnicy sprowadzeni do klubu mają odpowiednią jakość. Portugalczyk na chwilę zamilkł i po pięciu sekundach ciszy odpowiedział. - To, iż część piłkarzy nie gra tak, jak byśmy tego oczekiwali, to poniekąd moja wina, bo to ja ich trenuję i to ja powinienem spowodować, iż są najlepszą wersją siebie. Nie będę publicznie krytykował swoich zawodników, bo muszę na nich polegać i wygrać z nimi co najmniej sześć kolejnych meczów. A kto wie, co dalej. jeżeli oni trenują, by stawać się lepszymi, ja też muszę stać się lepszy - wymijająco mówił Feio.



Portugalczyk został też spytany o Jeana-Pierre'a Nsame. Kameruński napastnik miał być gwiazdą Legii, a na razie jest największym rozczarowaniem w kontekście letnich transferów. Nsame rozczarowywał na boisku i nie dawał z siebie tyle, ile oczekiwał Feio, który niedawno przesunął zawodnika do rezerw.
W tym temacie Portugalczyk również starał się być dyplomatą. - Zawód trenera sprawia, iż w najważniejszych momentach nie wszystko zależy od ciebie. Dlatego musisz kochać swoich piłkarzy i sprawiać, by stawali się coraz lepsi. Natomiast kiedy jesteś piłkarzem, wszystko zależy od ciebie. Twoja przyszłość zależy tylko od ciebie - podsumował Feio.
Idź do oryginalnego materiału