Było już po północy, a w tle pobrzmiewało "We are the Champions" włączone na głośniku przez kibiców czekających na polskie piłkarki w pobliżu ich autobusu. Polskie piłkarki zaczęły pojawiać się w namiocie rozstawionym tuż przy stadionie w Lucernie, by udzielić krótkich wywiadów. Jedną z najbardziej charyzmatycznych postaci tej kadry jest bramkarka Kinga Szemik, która rozmawiała z dziennikarzami jako jedna z ostatnich. Mecz z Danią był dla niej trudny – zaczęła od kilku bardzo dobrych interwencji, ale w 60. minucie popełniła prosty błąd, po którym Polska straciła bramkę na 2:1. Prowadzenie stopniało, a do końca meczu pozostawało pół godziny. Dunki ruszyły naprzód.
REKLAMA
Zobacz wideo Ulubiona piłkarka Amandy Moury Pietrzak? "Córka Dennisa Rodmana jest bardzo twarda, inspiruje mnie"
- Przyznam, iż zresetowanie się po pierwszym golu trochę mi zajęło. Opisałabym tę sytuację jednym brzydkim określeniem po angielsku, które ciśnie mi się na usta, ale nie wypada – uśmiechnęła się. - Powiem więc, iż czasami takie rzeczy po prostu się zdarzają i wpadają takie gole. Biorę to na siebie. Już na rozgrzewce, czułam, iż piłka jest bardzo śliska, dlatego często w meczu piąstkowałam. Ale w tej akcji miałem w głowie, iż chcę tę piłkę złapać i tym samym dodać drużynie spokoju. Niestety, wyszło odwrotnie. Później miałam w głowie bitwę różnych myśli, bo wiedziałam, iż ten błąd może dużo kosztować. Dunki dostały po nim wiatru w żagle. Wyczuły swój moment. Ale cieszę się, iż od razu dostałam wsparcie od dziewczyn, razem to dźwignęłyśmy i wygrałyśmy ten mecz – powiedziała Szemik.
"Jeśli znajdzie się chociaż kilka takich dziewczynek, to już jest dla nas sukces"
Polska odniosła w sobotę pierwsze w historii zwycięstwo na Euro. Debiutowała na tym turnieju i grała w arcytrudnej grupie z Niemkami (0:2), Szwedkami (0:3). Robiła więc wszystko, żeby w ostatnim meczu z nieco słabszym rywalem napisać pozytywną historię – może o pierwszym goli, może o pierwszym punkcie, najlepiej o pierwszym zwycięstwie. Udało się – Polki wygrały 3:2. Znacznie tego zwycięstwa wykracza daleko poza sam turniej.
- Mam nadzieję, iż małe dziewczynki dostały dzisiaj trochę nadziei, iż jeżeli lubią kopać piłkę, to jest dla nich przyszłość w naszym kraju. Mam też nadzieję, iż jak zobaczyły całą oprawę tego meczu, liczbę kibiców, którzy tutaj przyszli, to pojawiło się w ich głowach marzenie, iż chcą kiedyś same być na takim stadionie i grać dla Polski. jeżeli znajdzie się chociaż kilka takich dziewczynek, to już jest dla nas sukces – powiedziała.
ZOBACZ TEŻ: Ta historia nie mieści się w głowie. Oto prawda o karierze Ewy Pajor
Po meczu Nina Patalon chwaliła Szemik za to, jak skutecznie pozbierała się po błędzie. W dalszej części meczu broniła już bez zarzutu. Selekcjonerka stwierdziła, iż Szemik sama jest dla siebie najlepszym psychologiem, a przygotowanie mentalne jest jednym z jej największych atutów. I nie było to stwierdzenie przesadzone, bo Szemik w istocie jest psychologiem. Skończyła ten kierunek studiów w Stanach Zjednoczonych, łączą edukację z grą w piłkę. - Najtrudniejsze było dla mnie to, iż od momentu straty tej bramki upłynęło kilka minut, w których w ogóle nie miałam piłki. Często tak jest, iż po wpuszczonej bramce łapiesz kolejny strzał, uspokajasz się i idziesz dalej. Tutaj w ogóle nie byłam pod grą i nagle poleciało w moim kierunku dośrodkowanie. Cieszę się, iż sobie poradziłam z tą sytuacją mentalnie – opisywała.
Iga Świątek na Wimbledonie, reprezentantki Polski w Lucernie. 12 lipca przejdzie do historii polskiego sportu
Szemik przyznała też, iż Polki przed swoim meczem oglądały finał Wimbledonu, w którym błyszczała Iga Świątek. - Oglądałyśmy kawałkami jej mecz, bo już przygotowywałyśmy się do swojego, ale to było fantastyczne. Super! Gratulacje dla Igi, bo to jest ogromny wyczyn. My też dowiozłyśmy swój wynik i dobrze się to złożyło. Piękny dzień – podsumowała.
Na koniec podzieliła się jeszcze jedną refleksją. - Jesteśmy dzisiaj na Euro, wygrywamy pierwszy mecz w historii 3:2, pokonujemy Dunki, a po Euro do lat 17, na którym w 2013 r. zdobyłyśmy złoto, ja od razu miałam dwie poważne kontuzje barku, przez dwa lata nie grałam w piłkę i nie wiedziałem, co będzie. Dzisiaj tutaj jestem i mogę się z tego wszystkiego cieszyć. Wiem, iż ktoś, kto obserwuje nas od niedawna, może nie znać całego kontekstu i może nie wiedzieć, jak długą drogę przeszłyśmy do tego momentu. Wszystkie dużo poświęciłyśmy, żeby się tutaj znaleźć. Dlatego to smakuje tak wspaniale.