Lublin, Indonezja, Chicago - polscy kibice z całego świata dotarli na Filipiny, by wesprzeć reprezentację siatkarzy podczas sobotniego spotkania mistrzostw świata z Rumunią, która była skazywana w tym pojedynku na pożarcie. Potwierdzały to też reakcje rywali Biało-Czerwonych w pierwszym, zaskakująco zaciętym secie. Cudu w Manili nie było, wicemistrzowie globu wygrali 3:0.
REKLAMA
Zobacz wideo Polscy siatkarze wrócili do kraju po zwycięstwie w Lidze Narodów!
Tak polscy siatkarze rozpoczęli mistrzostwa świata
Pierwszy i jedyny aż do meczu treningi w Smart Arenata Coliseum, gdzie rozegrają fazę grupową, Polacy odbyli w czwartek. Powszechne wrażenie siatkarzy - uderzający chłód. Tyle iż wtedy mogące pomieścić podobno 15 tysięcy widzów trybuny były puste. Wydawało się, iż w sobotni wieczór trybuny te będą na tyle mocno zajęte. Tym bardziej iż drużyna Nikoli Grbicia należy do ulubionych zespołów fanów z Filipin. Ci już dwa lata temu podczas turnieju Ligi Narodów to pokazali. A w kolejnych latach potwierdzali to aktywnością w mediach społecznościowych. Wydawało się, iż dostali wielki prezent od losu - goszczą u siebie MŚ. Tymczasem podczas pierwszego spotkania Biało-Czerwonych w oczy kuły pustki.
- Kibice szaleli dwa lata temu, gdy grali Japończycy. Na ich meczach rzeczywiście była pełna hala, ale na pozostałych było - powiedziałbym - normalnie. Tak jak np. na meczu mistrzostw Europy Holandia - Turcja w Polsce. Teraz oczywiście będą to MŚ i przez ostatnie lata trochę się zmieniło - zainwestowano w marketing, organizowano tam turnieje. To prawdopodobnie wystarczy, by zachęcić ludzi do przyjścia, ale nie spodziewam się, by na każdym meczu był komplet publiczności - opowiadał mi niedawno Grbić, wspominając turniej LN z 2023 roku. I miał rację. Dziwić mogło to o tyle, iż więcej fanów było choćby na meczu Katar - Holandia, a raczej żadna z tych drużyn nie ma potężnej bazy fanów na Filipinach.
Choć kibiców w sobotni wieczór było bardzo mało, to jednak w pewnym stopniu potwierdziła się też popularność Polaków. To bowiem ich sympatycy dominowali niepodzielnie. Była grupka z Lublina, ale i emigranci. Jeden z nich od lat jeździ po świecie za siatkarzami, a inny dowiedział się o tym, iż Biało-Czerwoni grają w Manili miesiąc temu i wówczas zaczął załatwiać formalności dla siebie i rodziny. Wszyscy oni - tak jak i filipińscy kibice Polaków opuszczać będą halę zadowoleni. Choć w pierwszym secie i oni mogli poczuć większy chłód na plecach, gdy rywale mieli piłki setowe. Od drugiego seta jednak mogli już podczas przerw skakać i tańczyć w pełni zrelaksowani.
O tym, jak stresująca była pierwsza partia, świadczy też reakcja kierowniczki reprezentacji Polski Róży Wachowskiej. Na koniec seta zakończonego wynikiem 34:32 wstała, machnęła ręką i wyraźnie odetchnęła z ulgą. prawdopodobnie nie ona jedna.
Reakcje Rumunów, którzy poprzednio w MŚ grali, ponad 40 lat temu, też były wymowne. Wychodząc na prowadzenie w secie otwarcia, biegali po całym boisku i nakręcali się do dalszej walki z wielkim faworytem.
Kibice na trybunach jasno dali też w sobotę do zrozumienia, kto jest ich ulubieńcem w biało-czerwonej ekipie. Wystarczyło, by Bartosz Kurek na początku meczu udał się po raz pierwszy na zagrywkę, a w hali zrobiła się wielka wrzawa. Tak samo było potem w trakcie meczu, gdy doświadczony atakujący kończył ważne piłki. To jego imię też najczęściej skandowali.
Gdy kapitan Polaków po raz pierwszy udał się na zagrywkę, to zaledwie kilkanaście metrów za nim znalazła się wyjątkowa osoba. To wielka fanka tego zawodnika, która śledzi jego karierę już od kilku lat. Hitem internetu była jej emocjonalna reakcja, gdy Kurek zaskoczył ją po meczu LN, gdy udzielała wywiadu. Młoda kobieta najpierw była zszokowana, a potem aż się rozpłakała. Teraz świętowała zwycięstwo drużyny swojego ulubieńca razem z resztą nielicznej, ale wiernej grupy kibiców Biało-Czerwonych.