WTA Finals na początku listopada rozpalało emocje fanów tenisa na całym świecie. Broniąca tytułu sprzed roku Iga Świątek niestety pomimo dwóch zwycięstw nie wyszła z grupy. Triumfowała zaś Coco Gauff, która w finale pokonała Qinwen Zheng. Poza samą rywalizacją sporo uwagi poświęcono także organizatorom. WTA podpisało umowę z Arabią Saudyjską, dzięki której przez trzy lata impreza odbywać się będzie w tym kraju. Oczywiście od razu wywołało to szereg protestów.
REKLAMA
Zobacz wideo Alarm przed PŚ w skokach. Zaskakujące obrazki
Po to Saudyjczykom było potrzebne WTA Finals. Ujawnili jednoznaczny raport
Jedną z najbardziej zagorzałych przeciwniczek tego rozwiązania była legendarna Martina Navratilova. -Nadal istnieje zbyt wiele praw, przez które kobiety nie są w Arabii Saudyjskiej równymi obywatelami - tłumaczyła. - Sprzedajecie swoją duszę za pieniądze, bo tak jest wygodnie finansowo? Nie zgadzam się z tym - krytykowała WTA. Jej apel nie został jednak wysłuchany i turniej w Rijadzie w końcu doszedł do skutku.
Z pozoru organizatorzy zrobili dla kobiecego tenisa wiele dobrego. Nagroda pieniężna dla triumfatorki wyniosła bowiem 5,15 mln dolarów (4,87 mln euro), czyli tyle samo co dla zwycięzcy ATP Finals. Oznacza to, iż po raz pierwszy w historii płace w męskim i kobiecym turnieju mistrzów były identyczne. Jednakże według Human Rights Watch - organizacji monitorującej ochronę praw człowieka - Saudyjczycy mieli w tym swój ukryty cel.
W 95-stronnicowym raporcie Human Rights Watch (HRW) opisało, jak organizowanie imprez sportowych i sponsoring z pieniędzy saudyjskiego Funduszu Inwestycji Publicznych pozwalały Saudyjczykom się "wybielić". Zdaniem organizacji dochodziło tu do tzw. sportwashingu, czyli wykorzystywania sportu do poprawy reputacji nadszarpniętej przez naruszanie prawa. - Inwestowanie w sporty kobiece wysyła sygnał zarówno do krajowej populacji Arabii Saudyjskiej, jak i do reszty świata, iż robią świetne rzeczy dla kobiet -zauważył w rozmowie z Deutsche Welle Stanis Elsborg, szef inicjatywy "Play the Game", promującej demokrację, przejrzystość i wolność wypowiedzi w światowym sporcie.
Saudyjczycy stawiają na sport. Ekspert alarmuje: "Chcą, abyśmy mówili o..."
Ekspert nie miał jednak wątpliwości, iż to tylko działania pozorowane, a na realną sytuację kobiet w Arabii Saudyjskiej nie mają większego wpływu. - Myślę, iż jednym z kluczowych powodów stojących za ich strategią sportową jest to, iż naprawdę nie chcą, aby ludzie mówili o ich łamaniu praw kobiet lub osób LGBTQ+. Chcą, abyśmy mówili o wszystkich dobrych rzeczach, które robią dla światowego sportu i które robią również dla sportu kobiecego - wyjaśnił.
Z kolei Minky Worden, dyrektor ds. inicjatyw globalnych HRW, przyznała, iż w wielu aspektach życia kobieta w Arabii Saudyjskiej nie może podjąć decyzji bez zgody spokrewnionego z nią mężczyzny. - Wciąż jest wiele obrończyń praw kobiet, które przebywają w więzieniu lub areszcie domowym i odsiadują długie wyroki więzienia za wpisy w mediach społecznościowych promujące prawa kobiet - dodała. Ponadto zwróciła uwagę, iż najlepszym dowodem na to, iż kobiety w tym kraju są przez cały czas mocno uzależnione od mężczyzn, była fatalna frekwencja na trybunach.