Betard Sparta Wrocław zakończyła miniony sezon z brązowym medalem Drużynowych Mistrzostw Polski. Zawodnicy wrocławskiego klubu na przestrzeni sezonu mieli jednak lepsze i gorsze momenty. Z pewnością kibice żółto-czerwonych na długo zapamiętają wydarzenia z Częstochowy. Wyjazdowe starcie Sparty z Włókniarzem przyniosło masę kontrowersji związanych ze stanem nawierzchni częstochowskiego owalu po opadach. Teraz do tamtych wydarzeń wrócił Andrzej Rusko.
„Ten mecz nie powinien się odbyć”
Wrocławianie jechali pod Jasną Górę tydzień po tym, kiedy pierwsze starcie obu ekip nie doszło do skutku. Winnym takiego stanu rzeczy była nawierzchnia, której nie udało się przygotować po wcześniejszych opadach deszczu. Przy okazji spotkania Włókniarza i Sparty w Częstochowie również pojawił się deszcz. Po ustaniu opadów, a także przeprowadzeniu prac torowych zawodnicy wyjechali na próbę toru. Później Bartosz Ignaszewski podjął decyzję o tym, iż mecz się rozpocznie.
W najnowszym odcinku serialu Canal+ pt. „Jazda o złoto. Żużel na podsłuchu” powrócono do tamtego spotkania. Swoje zdanie na jego temat wyraził prezes Betard Sparty Wrocław Andrzej Rusko.
– Ten mecz nie powinien się odbyć i to mówię zupełnie szczerze. To była parodia, a nie mecz – mówił działacz.
Gorący początek meczu
Już na początku meczu było gorąco. W biegu czwartym na tor upadł Bartłomiej Kowalski. Żużlowiec Betard Sparty Wrocław zanotował niegroźny uślizg, po czym nie podnosił się z toru. Warto zaznaczyć, iż na prowadzeniu byli zawodnicy Krono-Plast Włókniarza Częstochowa. Biorąc pod uwagę okoliczności, arbiter zawodów postanowił ukarać Kowalskiego czerwoną kartką. Tak do tamtej decyzji odniósł się Andrzej Rusko.
– Ruszyliśmy z tym meczem. Taka była decyzja sędziego. Od razu na początku Bartek upadł. Trochę kontrowersyjna dla mnie decyzja sędziego o przyznaniu mu czerwonej kartki – przyznał prezes Rusko.
Straszliwa kraksa na koniec
Najbardziej zapamiętany został prawdopodobnie moment, który miał spory wpływ na przedwczesne zakończenie rywalizacji. W biegu czternastym na drugim łuku pierwszego okrążenia Macieja Janowskiego wręcz staranował Philip Hellström Bängs, który na bardziej przyczepnym fragmencie toru stracił panowanie nad maszyną. Ostatecznie jednak obaj zawodnicy uniknęli poważnych kontuzji, choć kraksa wyglądała przerażająco. Tak opisywał to Andrzej Rusko.
– To wszystko, co się wydarzyło w czternastym wyścigu, to już mogę tylko dziękować Bogu dzisiaj, iż się skończyło tak, jak się skończyło – mówił prezes Sparty.
Chwilę później sędzia zawodów podjął decyzję o zakończeniu meczu. Zaliczone został wynik po trzynastu biegach, a Krono-Plast Włókniarz Częstochowa pokonał Betard Spartę Wrocław 46-31.
Spotkanie w Częstochowie jestem jednym z tych, które Maciej Janowski jeszcze długo będzie wspominać negatywnie
















