Rosjanka Diana Sznajder była kolejna rywalką Igi Świątek podczas turnieju WTA 1000 w Madrycie.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Polka i Rosjanka miały zagrać w poniedziałek, ale z powodu awarii prądu w Hiszpanii spotkanie przełożono na kolejny dzień. Tego prądu na początku brakowało w grze Dianie Sznajder, która nie potrafiła zatrzymać rozpędzonej polskiej tenisistki.
Czytaj także: Anna Lewandowska pokazała, co się działo w Barcelonie
Minęły zaledwie dwie minuty, a widzieliśmy pierwsze gesty irytacji ze strony Rosjanki. Po tym, jak w pierwszym gemie przegrywała 0:40 przy podaniu Świątek, Bartosz Ignacik z Canal+ Sport zauważył: - Kręci Diana Sznajder z niedowierzaniem głową, iż Iga świątek trafia czyściutko w linie. Na razie i serwis, i forhend działają.
Po chwili było już 2:0, bo Polka odskoczyła z przełamaniem. Grała pewnie, agresywnie, ale z odpowiednim poziomem ryzyka. Nie chciała kończyć akcji od razu, była cierpliwa i dokładna.
Nerwy Rosjanki
Na emocje rosyjskiej zawodniczki zwróciła też uwagę współkomentatorka Joanna Sakowicz-Kostecka. - Zaczynam dostrzegać irytację Diany, która zwykle na korcie jest oazą spokoju. Tak nerwowe odegranie piłki po aucie (Rosjanka wystrzeliła przed siebie piłkę po tym, jak wcześniej popełniła błąd - przyp. red.). To też są takie pierwsze oznaki bezradności.
Za moment było już 4:0 dla wiceliderki rankingu. To zasługa jej agresywnych returnów, a znajdująca się pod presją Sznajder popełniła podwójny błąd serwisowy. Jej język ciała wyraźnie wskazywał, iż nie czuje się komfortowo na korcie. - I ten wzrok skierowany w kierunku teamu. Jakby nie wiedziała, co ma robić - zauważyła Sakowicz-Kostecka.
Diana Sznajder to jedno z objawień poprzedniego sezonu. W poprzednim roku wygrała aż cztery turnieje rangi WTA: w Bad Homburg, Budapeszcie, Hong Kongu i Hua Hin. W parze z Mirrą Andriejewą sięgnęły po srebro olimpijskie w deblu. Organizacja WTA nominowała Sznajder do nagrody w kategorii progres 2024.
Początek tego sezonu nie należał jednak do udanych dla Rosjanki. W Madrycie pierwszy raz od Australian Open wygrała dwa mecze z rzędu. Trzy tygodnie temu zatrudniła nową trenerkę Dinarę Safinę, byłą numer jeden kobiecego rankingu. 21-latka nie chce stać w miejscu.
Błędy Igi Świątek
Drugi set wyglądał zupełnie inaczej. Diana Sznajder gwałtownie odebrała serwis Idze Świątek, miała choćby szansę prowadzić 3:0 z dwoma przełamaniami. Polka obroniła się jednak i to ona wyszła na 3:2. Wtedy to znów dały o sobie znać nerwy Rosjanki, gdy po kolejnym błędzie rzuciła rakietą. Czuła, iż jest bliżej rywalki, ale nie była w stanie tego udowodnić.
Obserwowaliśmy prawdziwy festiwal przełamań z obu stron, który ostatecznie zakończył się niepowodzeniem Igi Świątek. Polka popełniła w drugiej partii aż 32 niewymuszone błędy, a w pierwszej tylko pięć. Rosjanka to wykorzystała, wygrywając 7:6. - Sznajder podniosła poziom gry, zaczęła uderzać szybciej, ale Iga zareagowała zbyt nerwowo. Trochę jakby nie miała zaufania do siebie - analizowała Joanna Sakowicz-Kostecka.
Iga Świątek w ćwierćfinale!
Ostatni set to była już prawdziwa wojna nerwów. Polka mogła gwałtownie odskoczyć, ale nie wykorzystała dwóch break pointów. Potem sama musiała bronić się przed przełamaniem. Gdy tak się stało, realizator dostrzegł na trybunach wymowne reakcje członków teamu Świątek: trenera Wima Fissette'a, psycholog Darii Abramowicz, fizjoterapeuty i trenera przygotowania fizycznego Macieja Ryszczuka i sparingpartnera Tomasza Moczka. W napięciu siedzieli i czekali, co zrobi ich zawodniczka.
Polka nie grała najlepiej, jakby wróciła do stylu ze spotkania z Alexandrą Ealą w drugiej rundzie w Madrycie, gdy wygrała po morderczym trzysetowym pojedynku pełnym błędów z obu stron. Doczekała się jednak przełamania serwisu Diany Sznajder, wyszła na 4:2 i utrzymała minimalną przewagę.
Kamień spadł nam z serc po piłce meczowej. Iga Świątek pokazała w tym spotkaniu dwa zupełnie inne oblicza - perfekcyjne w pierwszej partii i mniej pewne w dwóch pozostałych. Po 30 minutach Diana Sznajder zaczęła grać lepiej, ale to od naszej tenisistki zależało najwięcej. Znów jednak wygrała, choć nie szło jej idealnie - podobnie jak we wspomnianym meczu z Filipinką Ealą. To najważniejsze, iż Polka potrafi zwyciężać także wtedy, gdy spotkanie nie układa się po jej myśli.
Wygrywanie, choćby gdy nie idzie, to domena największych mistrzów. Iga Świątek wciąż ma sporo do poprawy - jej serwis w pierwszym secie funkcjonował znakomicie, po jednym z asów krzyknęła nadspodziewanie głośno słynne "Jazda!". Później jednak miała problemy ze zdobywaniem punktów przy własnym podaniu. Diana Sznajder w całym spotkaniu doczekała się aż 13 szans na przełamanie - wykorzystała dwie. Lepszy serwis Polki wrócił dopiero w decydujących momentach ostatniej partii.
W pojedynku o półfinał w stolicy Hiszpanii Iga Świątek zmierzy się z Amerykanką Madison Keys (5. WTA). To mistrzyni tegorocznego Australian Open, która w półfinale w Melbourne pokonała Igę Świątek, choć Polka miała w trzecim secie tamtego spotkania piłkę meczową. Keys w czwartej rundzie w Madrycie ograła 21. na świecie Chorwatkę Donnę Vekić 6:2,6:3. Transmisje z imprezy na kortach Caja Magica na antenie Canal+ Sport, relacje w Sport.pl.