Woda wyrwała ścianę i zrujnowała stadion. Dantejskie sceny

2 godzin temu
Zdjęcie: K.S


- Czułam się jak na Titanicu - mówi Sport.pl Beata Szczepańska, właścicielka ośrodka przylegającego do sportowej hali w Prudniku, przez który przeszła 3-metrowa fala. Gdy woda odchodzi, odsłania skalę zniszczeń i wywołuje kolejne łzy. Na szczęście zwykle znajdują się ludzie, którzy w tych trudnych chwilach pomagają. Katastrofa mobilizuje też świat sportu.
Na parkingu nowego, niemal ukończonego już stadionu Pogoni Prudnik, kręci się dwóch robotników. Z płyty boiska muł i błoto usuwa koparka, oni starają się przerzucać je łopatami. Najpierw z chodników, by jakoś można było tędy przejść.

REKLAMA





- Miało tu pomóc wojsko ze sprzętem, ale na razie robimy sami - mówią. Uśmiechają się, iż czeka ich kilka tygodni roboty. Wojsko na razie ma ważniejsze zajęcia, a straż pożarna jeździ jeszcze po domach i piwnicach i pomaga pozbyć się wody.


Zobacz wideo Woda wyrwała ścianę. "Czułam się jak na Titanicu". Sportu nie będzie tam długo



Błoto na tysiącach metrów. "Praca ludzkich rąk jest nieoceniona"
By dostać się pod sam stadion w Prudniku, trzeba mieć wysokie kalosze, albo wodery. Niemal tydzień po wielkiej wodzie, błota jest tu jeszcze mnóstwo, na tysiącach metrów kwadratowych. Wysokość, na jaką wdarła się tu woda, wyznaczają smugi na małym budynku. Budynku, który jak tłumaczy prezes klubu Waldemar Bedryj, miał być kasami i toaletami dla kibiców. Meczów na obiekcie, który miał zostać oddany do użytku na jesieni, nie będzie tu jeszcze minimum pół roku, ale to optymistyczna wersja tej historii, bo straty dalej są szacowane.


1,5 kilometra od nowego stadionu w Prudniku położona jest hala koszykarskiej Pogoni. Odbywały się w niej też lekcje unihokeja czy siatkówki, ale też wiele innych zajęć. Do hali też wdarła się woda, przez sąsiadujący z nią ośrodek, czyli hotel i restaurację Olimp należącą do pani Beaty Szczepańskiej. Ta patrzyła, jak woda zabiera jej dorobek życia.
- Zostałem tu sama z mężem. Był huk przewracających się rzeczy, wyrywanych drzwi. Czułam się jak na Titanicu. To było traumatyczne przeżycie - relacjonuje. Skalę zniszczeń widać na naszym materiale wideo. Siła rwącej wody była ogromna.



Część muru z hotelowego pubu znalazła się w sąsiedniej hali. Do drugiego obiektu z wodą przeleciał też... bilardowy stół. W hali oderwał się parkiet, przewróciły trybuny, a woda weszła na 1,7 metra. Na parapetach ocalały tylko buty zawodników. Może to dobry znak? Pracy na tym obiekcie, będzie tu jednak na długie miesiące. Na razie przyczepami wywożone są płyty, ale też zdewastowane okna i drzwi.





Hala Pogoni w Prudniku K. Sosnowski


Tak samo jak w hotelu. To był ośrodek, z którego korzystali różni zawodnicy, odbywały się tu obozy sportowe. Na jego dziedzińcu znajduje się zresztą tory łucznicze Obuwnika Prudnik. To jeden z najlepszych klubów łuczniczych w Polsce. Na torach dalej stoi woda. Tę z ośrodka pani Beaty wypompowali strażacy i zaczęło się wielkie sprzątanie.
-Pojawili się nasi znajomi, ale też ludzie dobrej woli. Sporo młodzieży. Nie znam ich wszystkich, ale chcieli pomóc. Działamy tak szybko, iż serce rośnie. Znów mam siłę. Praca ludzkich rąk jest nieoceniona. Dziękuję za to - mówi nam z kręcącą się w oku łezką.



Nowy stadion to teraz basen
30 minut od Prudnika jadąc w stronę Wrocławia, jest też Nysa. 40 - tysięczne miasto też długo walczyło z wodą. Jego zdecydowana większość obroniła się przed żywiołem, ale ci, którzy mieszkają bliżej rzeki Nysy Kłodzkiej, czy w terenach położonych niżej, tyle szczęścia nie mieli. Woda rwącymi potokami do tej pory przelewa się w niektórych częściach miasta. Jest też ciągle na nowym obiekcie Państwowej Akademii Nauk Stosowanych w Nysie. To stadion piłkarski i lekkoatletyczny, który swą inaugurację miał przechodzić właśnie teraz. Zamiast inauguracji obiekt wygląda jak basen, w najgorszym momencie woda sięgała górnych trybun. w tej chwili ciągle jest wypompowywana.





Stadion Państwowej Akademii Nauk Stosowanych, Nysa Kacper Sosnowski


Ponieważ w mieście wiele osób ma zalane mieszkania w centrum przy hali Stali Nysa, działa punkt wydawania żywności i ciepłych posiłków. Sporo towarów, które przynoszą ludzie i dostarczają firmy, składowana jest nie tylko w holu, ale i na parkiecie hali. Na parkingu wojsko stworzyło szpital polowy. Ten w mieście został ewakuowany. Towary pomagają rozpakowywać zawodnicy i pracownicy siatkarskiej drużyny Stali.
- Poszli pomagać tak jak 2, 3 tysiące mieszkańców miasta. Spontanicznie poszliśmy też na wały, tam było dużo roboty. Nie traktujemy Nysy, tylko jako miejsca pracy, ale miasta, które nam dużo daje i jest naszą dumą – przekazał nam prezes kluby Robert Prygiel. Sam przez kilka nocy ledwo co zmrużył oko. Ale jego klub i mieszkańcy Nysy dostali spore wsparcie również od innych sportowych ośrodków w Polsce.



Więcej szczęścia niż Nysa miała Oława. Ale temu szczęściu pomogły też tysiące worków z piaskiem uskładanych wzdłuż Odry. Widać ja na naszym nagraniu z lotu ptaka w reportażu wideo. Mieszkańcy miasta, wraz z zawodnikami Moto- Jelcza, miejscowego klubu piłkarskiego spędzili na wałach kilka dni. Ich stadion jest trochę nasiąknięty wodą, ale futbol wróci tu zdecydowanie szybciej niż Prudniku, Nysie, czy dziesiątkach innych miejscowości na południowym zachodzie kraju.
Idź do oryginalnego materiału