Czesław Michniewicz do niedawna był jedną z najważniejszych osób w polskiej piłce. Były selekcjoner reprezentacji Polski dziś jest bez pracy i nie udziela się w mediach. Ale w roli trenera pracuje jego syn. 24-latek ma za sobą już pięć lat pracy. W ostatnim sezonie trenował zespół czwartoligowej Pogoni Lębork.
REKLAMA
W klubie nie ukrywają, iż zaryzykowali z tak młodym trenerem. - Nie zatrudniałem Mateusza, bo ma takie nazwisko. Zatrudniłem go, bo liczyłem na jego zaangażowanie, ambicję i - mimo młodego wieku - na jego doświadczenie - mówi prezes klubu Radosław Pietrusewicz, prezes klubu. Pogoń Lębork w ostatnim sezonie zajęła dziewiąte miejsce.
W Lęborku pozostało jeden Michniewicz - Jakub, brat Mateusza. W szatni z tego powodu nieraz pojawiła się szyderka. - Żartują z brata i od razu patrzą się na mnie. Sprawdzają, czy też się z tego pośmieję - mówi Jakub Michniewicz, obrońca Pogoni.
- Wydaje mi się, iż nikt nie może mi zarzucić, iż faworyzuję brata. Czasami choćby wydaje mi się, iż traktuję go trochę ostrzej od pozostałych. Dużo od niego wymagam i oczekuję - mówi Mateusz.
Mateusz Michniewicz był bramkarzem, grał między innymi w Arce Gdynia i w rezerwach Cracovii. Uznał jednak, iż jako bramkarz kariery w piłce nie zrobi i zajął się pracą szkoleniową. - Tata zawsze mi powtarzał: ucz się, żebyś nie był trenerem - mówi z uśmiechem Mateusz Michniewicz.
Cały reportaż obejrzysz tutaj:
Zobacz wideo Michniewicz: Dostaję po plecach, bo ludzie wiedzą, jak mam na nazwisko