Wielkie obozowisko w Londynie! Polacy: Nikt nas nie powstrzyma

5 godzin temu
- Nic nas nie powstrzyma - mówią polscy kibice w słynnej "The Queue". Kolejka fanów czekających, a adekwatnie koczujących, na bilety na Wimbledonie obrosła wieloma legendami. Jak wygląda jednak rzeczywistość i po co tysiące ludzi rozkłada w Londynie namioty w parku niedaleko kortów?
Najważniejsze są zasady: pierwsze 500 osób może kupić bilety na kort centralny, kolejne 500 na kort numer jeden, a pozostali na inne areny, na których rozgrywane są mniej prestiżowe mecze. Jedna kolejka na jeden dzień. Jak się nie załapiesz, możesz spróbować następnego dnia, bo cała zabawa zaczyna się od nowa, co zresztą możecie obejrzeć na tym nagraniu:


REKLAMA


Zobacz wideo Wimbledon porwał Polaków! Tak bawią się nasi kibice


Największe szaleństwo jest oczywiście pierwszego dnia. Wtedy gra najwięcej Brytyjczyków i to wtedy można trafić na jakieś mocne nazwisko, choćby na mniej prestiżowym korcie. - Jestem wielkim zwolennikiem tego, jak Anglicy szanują kibiców. Ja spałem w namiocie, w kolejce ustawiłem się wieczorem. Rok temu nie udało mi się zdobyć miejsca na kort centralny, a w tym roku już tak. Poznałem bardzo fajną grupę prawników i biznesmenów. No i uważam, iż to jest najbardziej sprawiedliwa sprzedaż biletów na imprezę sportową. Tu nie ma znajomości, tu poza sponsorami i gośćmi, trzeba ustawić się w kolejce. My z przyjemnością spaliśmy w namiocie. Warunki były bardzo trudne, upał 36 stopni, naprawdę długo nie mogliśmy usnąć, ale noc była fantastyczna, fantastyczna atmosfera - mówi Sport.pl Tomasz Zimoch, którego spotkaliśmy z żoną w trakcie pierwszego meczu Igi Świątek na Wimbledonie 2025.
- Przecież Anglicy mogliby sprzedać wszystkie bilety zdecydowanie wcześniej, w internecie i to po wyższych cenach. Nie robią tego, bo to jest tradycja, to jest to docenianie kibica. Wielu tenisistkom i tenisistom powiedziałbym: "Przyjdźcie chociaż raz na to pole i zobaczcie, jak bardzo ludzie chcą was zobaczyć, i ile są w stanie poświęcić, by później was dopingować" - dodaje były dziennikarz Polskiego Radia, a w tej chwili poseł i polityk.
Kobiety myją się pod kranami, a później ubierają suknie
A jak w praktyce wygląda organizacja takiego pola? Po przyjściu trzeba zapisać się na listę, dopiero wtedy organizatorzy wskażą miejsce, w którym można rozbić namiot, a później... czekasz, pijesz, bawisz się, bo warto dodać, iż "The Queue" zbliża ludzi i jest jedną wielką imprezą. - Najpierw bierzesz ubranie na biwak, a później coś eleganckiego na korty. Nad ranem kobiety myją się pod kranami. Niby można skorzystać w jakiejś siłowni z prysznica, ale nikt nie ma na to czasu. Później panie zakładają garsonki i suknie, panowie koszule i marynarki i idą cieszyć się Wimbledonem - zdradza kulisy Zimoch.
Ważna jest też organizacja. - Nikt się nie przepycha, nie ma takiej możliwości, nie da się "wejść po polsku" i wedrzeć do kolejki, bo każdy otrzymuje numer i kartę. Organizacja jest świetna, nastrój jeszcze lepszy. Prosecco, czy szampan nikomu nie przeszkadza. Zresztą tu choćby na kortach strzelają korki od szampana. To też jest fajne, bo okazuje się, iż życie i sport jest dla ludzi - zaznacza.


Pierwszego dnia w kolejce widzę różne narodowości: dużo Czechów, Hiszpanów, czy Włochów. Królują oczywiście Brytyjczycy, ale nie brakuje też Polaków. - Co roku jestem na Wimbledonie, mieszkam w Londynie, więc nie mam daleko. Atmosfera jest tu fenomenalna, zresztą zobacz: mamy truskawki, szampana, dobrze się bawimy - mówi mi jeden z kibiców. - Szacuję, iż jesteśmy około tysięcznego miejsca, więc zobaczymy, czy uda nam się dostać bilety na kort numer jeden, czy po prostu wejdziemy na teren kortów i będziemy mogli oglądać mecze na innych obiektach, ale nikt nas nie powstrzyma: zdobędziemy bilety - mówi jego kolega.
Po ludziach nie widać zmęczenia, raczej radość, iż są częścią tradycji najstarszego turnieju tenisowego na świecie. I choć nie brakuje tu osób, które twierdzą, iż sprzedaż powinna odbywać się wyłącznie w formie online, to brytyjscy dziennikarze komentują jej funkcjonowanie z charakterystycznym poczuciem humoru. Mów: "Nie ma nic bardziej brytyjskiego niż stanie w kolejce, by oglądać potem tenis". Nie mów: "Wiesz, iż to będzie także w telewizji, prawda?" - pisał reporter dziennika "The Guardian", o czym więcej możecie przeczytać w tekście Agnieszki Niedziałek z Wimbledonu w 2022 roku.
Idź do oryginalnego materiału