Wielkie nazwiska nie zagrają ze Świątek. Internet aż zapłonął. "Co za wstyd"

1 tydzień temu
Emma Raducanu, Simona Halep czy Caroline Wozniacki - tych tenisistek nie zobaczymy w tym roku na imprezie WTA 1000 w Rzymie. Włosi zdecydowali przyznać "dzikie karty" wyłącznie swoim zawodniczkom, co wywołało sporo kontrowersji.
We wtorek w stolicy Włoch rusza kolejny turniej rangi WTA 1000. To ostatni wielki sprawdzian przed wielkoszlemowym Roland Garros, który rozpocznie się 26 maja. Na starcie w Rzymie stanęły największe gwiazdy kobiecego tenisa na czele z Igą Świątek, Aryną Sabalenką oraz Jeleną Rybakiną. Organizatorzy nie zdecydowali się jednak dopuścić kilku tenisistek "po przejściach".
REKLAMA





W Rzymie bez Raducanu, Halep i Woźniackiej
Emma Raducanu, Simona Halep oraz Caroline Wozniacki nie będą mogły zagrać na kortach Foro Italico. Żadna z nich nie miałaby prawa rywalizować we włoskiej imprezie na podstawie swojego miejsca w rankingu - Raducanu po kłopotach zdrowotnych jest dziś 212. na świecie, Halep po przerwie związanej z wpadką dopingową znajduje się na 1149. pozycji, a Woźniacka, która wróciła do gry w zeszłym roku, na 119. miejscu.


Brytyjka, Rumunka i Dunka mogły spodziewać się "dzikich kart" od organizatorów, ale ich nie otrzymały i nie wystąpią w Rzymie. Władze turnieju przyznały taki przywilej wyłącznie swoim zawodniczkom. Do tego grona należą Nuria Brancaccio (292. WTA), Federica Di Sarra (530.), Sara Errani (93.), Vittoria Paganetti (818.), Giorgia Pedone (270.), Lisa Pigato (318.), Lucrezia Stefanini (179.) oraz Martina Trevisan (87.).
Halep w ostatnich tygodniach otrzymała "dziką kartę" w Charleston i Miami. W tym pierwszym turnieju ostatecznie nie zagrała ze względu na kontuzję, na Florydzie odpadła w pierwszej rundzie z Paulą Badosą. Raducanu z kolei dostała niedawno takie uprawnienie m.in. do imprezy w Stuttgarcie, a Wozniacki w Madrycie.
Organizatorzy każdego turnieju mają swobodę wyboru tenisistek, którym chcą przyznawać takie specjalne przywileje. Często decydują się wyróżnić w ten sposób znane, utytułowane nazwiska, które z powodu licznych problemów są niżej w rankingu. Halep i Woźniacka to byłe liderki rankingu WTA, Raducanu jest mistrzynią US Open 2021.



Mądre wspieranie swoich vs wstydliwy prowincjonalizm
Decyzja o przyznaniu "dzikich kart" w Rzymie wywołała wiele komentarzy. "Rozumiem, iż Viva Italia, wspieranie swoich, ale to trochę szaleństwo w przypadku głównej drabinki imprezy rangi WTA 1000" - napisał dziennikarz tenisowy Jeff Donaldson. Hubert Błaszczyk współpracujący z Kanałem Sportowym dodał: "Włosi rozdali dzikie karty 'swoim'. Duże nazwiska jak Raducanu czy Wozniacki opuszczą więc Rzym. Z punktu widzenia atmosfery na trybunach i budowania rankingu, doświadczenia - świetna decyzja".



"Inne kraje powinny postępować jak Włosi", "To mądre, iż wspierają swoich", "W tak dużych turniejach tylko połowa 'dzikich kart' powinna być dla miejscowych tenisistów", "Jako Włoch wstydzę się takiego prowincjonalizmu" - komentarze kibiców też są podzielone.
Włosi wychowują tenisistów w mniejszych turniejach. Są już efekty
We Włoszech od lat trwa rozbudowywanie sieci większych i mniejszych turniejów tenisowych. Na samym szczycie piramidy stoi co prawda impreza w Rzymie, ale we wszystkich włoskich zawodach uprzywilejowani są przede wszystkim zawodnicy z tego kraju.
- Federacja współpracuje też z prywatnymi klubami, nie zapominając o organizacji wielu turniejów niższej rangi ATP Challenger i ITF, które pozwalają młodym tenisistom sprawdzić się, zdobyć doświadczenie i pierwsze punkty - opowiadał Sport.pl dziennikarz Marco Amabili z kanału SuperTennis TV, gdy rozmawialiśmy o fenomenie włoskiego tenisa.



Takie postępowanie daje już wymierny efekt w męskich rozgrywkach. W top 100 rankingu ATP znajduje się w tej chwili aż dziewięciu Włochów, w tym wicelider i mistrz ostatniego Australian Open Jannik Sinner.
"Dzikie karty" to jednak tylko szansa, a nie gwarancja sukcesu dla niżej sklasyfikowanych reprezentantów kraju organizatora. Przekonały się o tym np. rok temu Maja Chwalińska czy Weronika Ewald, które nie przeszły do drugiej rundy turnieju BNP Paribas Warsaw Open.


Ta impreza od tego sezonu nie jest już rozgrywana w stolicy naszego kraju, co jest największym ciosem właśnie dla polskich zawodniczek będących daleko w rankingu WTA. Rok temu najlepsza w Warszawie okazała się Iga Świątek, zostając pierwszą singlistką z Polski z tytułem rangi WTA zdobytym w ojczyźnie.
Najbardziej znana historia sukcesu zawodnika występującego z "dziką kartą" dotyczy Chorwata Gorana Ivanisevicia. Były trener Novaka Djokovicia w 2001 roku jeszcze jako czynny tenisista przystąpił do Wimbledonu jedynie dzięki specjalnemu dopuszczeniu przez Brytyjczyków. Ivanisević niespodziewanie okazał się najlepszy, a do dziś pozostaje jedynym graczem w historii londyńskiej imprezy, który triumfował jako rywalizujący z "dziką kartą".
Idź do oryginalnego materiału