Wielki paradoks Sabalenki. Znów nie wytrzymała i obraziła rywalkę

1 godzina temu
Aryna Sabalenka gra najlepiej w karierze, a jednocześnie przegrała prawie wszystkie najważniejsze spotkania w tym sezonie. Białorusinka ma prawo czuć się rozczarowana, czego najnowszym dowodem był komentarz po przegranej z Jeleną Rybakiną w turnieju WTA Finals. To wielki paradoks białoruskiej liderki rankingu, która od dwóch lat poprawiła wszystko z wyjątkiem występów finałowych.
Takiego sezonu Aryna Sabalenka nie przeżyła jeszcze nigdy. Przez cały rok występowała w roli liderki światowego rankingu, którą została w październiku 2024. Drugi raz z rzędu kończy rozgrywki jako pierwsza rakieta świata, w ostatnich miesiącach odniosła kolejne sukcesy. Paradoks polega na tym, iż choć Sabalenka gra najlepiej w życiu, ma prawo czuć się także nienasycona, a ostatni objaw złości jest tego najlepszym dowodem.

REKLAMA







Zobacz wideo "Tenis to moja pasja, miłość hobby". "Mezo" imponuje na korcie



Wściekła Sabalenka
W sobotę Białorusinka przegrała w finale Turnieju Mistrzyń w Rijadzie z Jeleną Rybakiną 3:6, 6:7, a w tie-breaku 0:7. Po tym meczu nie kryła żalu, a kamery wyłapały jej słowa przekazane współpracownikom po rosyjsku: "Raz do roku choćby kij wystrzeli". Był to fragment prywatnej rozmowy, a Sabalenka nie wiedziała zapewne, iż jej wypowiedź zostanie nagrana.






Co ciekawe, to kolejny raz, gdy Aryna Sabalenka używa podobnego określenia w stosunku do swojej rywalki na korcie. Dwa lata temu w US Open mierzyła się z Madison Keys, z którą przegrywała już 0:6, 3:5, ale Amerykanka nie wykorzystała okazji, by odnieść niespodziewane zwycięstwo. Przegrała 6:0, 6:7, 6:7, choć w trzecim secie też prowadziła z przełamaniem - konkretnie 4:2. W trakcie tamtego meczu Sabalenka w pewnym momencie rzuciła rakietą, przeklęła i w kierunku członków swojego teamu powiedziała: "Raz w roku choćby kij strzela. Dlaczego to się dzieje w półfinale?".






Kolejny istotny mecz przegrany
Takie słowa, choćby o charakterze prywatnym, trudno chwalić, ale zdenerwowanie Aryny Sabalenki można zrozumieć. Kończy sezon pierwsza na świecie z przewagą ponad 1600 punktów nad drugą Igą Świątek i 2000 punktów nad trzecią Coco Gauff. Jednocześnie przegrała trzy z czterech najważniejszych spotkań ostatnich 12 miesięcy. W finale Australian Open lepsza od niej okazała się Madison Keys 6:3, 2:6, 7:5, w finale Roland Garros Coco Gauff 6:7, 6:2, 6:4. Jedyny tytuł wielkoszlemowy Białorusinka wywalczyła w US Open, wygrywając w meczu finałowym z Amandą Anisimową 6:3, 7:6. Z Anisimową dwa miesiące wcześniej przegrała w półfinale Wimbledonu 4:6, 6:4, 4:6.


Sabalenka kończy sezon 2025 z czterema wygranym turniejami: oprócz imprezy nowojorskiej także kategorii WTA 500 w Brisbane, WTA 1000 w Madrycie oraz WTA 1000 w Miami. W każdym z czterech zawodów wielkoszlemowych doszła co najmniej do półfinału. Wyniki osiąga bardzo równe i to na wysokim poziomie, ale koniec końców liczą się wygrane finały, a tych - biorąc pod uwagę formę tenisistki z Mińska - wcale nie ma tak wielu. Ma prawo czuć niedosyt, a gdyby nie triumf w US Open, sezon byłby jeszcze słabszy.



Na bolesne przegrane finałowe Aryna Sabalenka reagowała w tym roku podobnie jak w Rijadzie. Po niepowodzeniu z Madison Keys w Australian Open wyciekło nagranie, na którym widać jak wraz ze swoimi pracownikami udają w szatni, iż oddają mocz do pucharu za drugie miejsce. Jeszcze większe emocje widzieliśmy na konferencji prasowej w Paryżu po spotkaniu z Coco Gauff. Białorusinka nie kryła wtedy złości, podważała wygraną rywalki.


- Myślę też, iż byłam zbyt emocjonalna. Nie radziłam sobie najlepiej psychicznie, Więc to w zasadzie tyle. Po prostu popełniałam liczne niewymuszone błędy. Muszę sprawdzić statystyki. Myślę, iż Coco wygrała mecz nie dlatego, iż grała niesamowicie - po prostu mnóstwo psułam - rzuciła w odpowiedzi na pytanie jednego z dziennikarzy. A po chwili dodała jeszcze: "Myślę, iż gdyby Iga wygrała ze mną innego dnia w półfinale (Polka przegrała w 1/2 z Białorusinką 6:7, 6:4, 0:6 - przyp. red.), to wyszłaby dziś i zwyciężyła w finale".
Po tamtych słowach Sabalenka kilka razy przepraszała publicznie Gauff. Na podobną reakcję nie zdecydowała się po Australian Open, ani - jak dotąd - po finale imprezy kończącej bieżący sezon w Arabii Saudyjskiej. Jej wypowiedź odnosząca się do Rybakiny była nie tylko nieelegancka, ale dodatkowo tylko częściowo zgodna z prawdą.
Reprezentantka Kazachstanu wypadła w Rijadzie znakomicie, wygrała wszystkie pięć spotkań i zasłużenie triumfowała w WTA Finals. To rzeczywiście jej największy sukces w tym sezonie, bo w Wielkim Szlemie ani razu nie przeszła czwartej rundy. Wygrywała jedynie mniejsze imprezy w Strasbourgu oraz Ningbo. Jednocześnie jednak Rybakina w tym roku zdążyła już pokonać Sabalenkę w sierpniu w Cincinnati, rozbijając wtedy liderkę rankingu 6:1, 6:4. O tym, jak zacięta pozostaje ich rywalizacja, najlepiej świadczy fakt, iż Białorusinka prowadzi w bezpośrednich spotkaniach tylko 8:6.



Determinacja rozwija, ale i ogranicza
Jeszcze mniej korzystny bilans ma Aryna Sabalenka w meczach finałowych od początku zawodowej kariery. Zagrała w 40 finałach, z czego wygrała 21. Dla porównania o trzy lata młodsza od niej Iga Świątek może pochwalić się stosunkiem 25-5. W tym roku liderka kobiecego tenisa przegrała także w finale Indian Wells z Mirrą Andriejewą oraz w Stuttgarcie z Jeleną Ostapenko. Na osiem ostatnich występów finałowych Białorusinka tylko trzy razy schodziła z kortu jako zwyciężczyni.
Czytaj także: Oto powód wylotu Lewandowskiego do USA
Nie raz przekonywała, iż oprócz szlemów najbardziej zależy jej na triumfie w Stuttgarcie, gdzie na zwyciężczynię czeka auto marki Porsche ufundowane przez sponsora głównego. W tych zawodach Sabalenka już cztery razy dochodziła do finału, ale wciąż czeka na tytuł i samochód. W 2021 lepsza od niej była Asleigh Barty, rok oraz dwa lata później Iga Świątek. Nic dziwnego, iż kilka dni temu organizatorzy niemieckiego turnieju ogłaszając nazwisko pierwszej uczestniczki kolejnej edycji turnieju poinformowali akurat o występie Sabalenki. Rzadko się zdarza, by na pół roku przed startem imprezy potwierdzano, kto w niej wystąpi, ale determinacja Białorusinki jest tu szczególna.
Ta wola walki często pcha ją do przodu, pozwala się rozwijać. Dzięki temu od sezonu 2023 Aryna Sabalenka notuje najlepsze rezultaty w karierze. Poprawiła się na polu mentalnym, nie popełnia tylu podwójnych błędów serwisowych, zachodzi znacznie dalej w poszczególnych turniejach, wreszcie wykorzystuje potencjał. Albo inaczej - wykorzystuje go w większym stopniu niż wcześniej, bo ambicja działa także destrukcyjnie. Sabalenka wciąż ma bowiem problem z wygrywaniem najważniejszych spotkań. Od czasu, gdy dwa lata temu doskoczyła do poziomu Igi Świątek, awansowała do 22 finałów, z czego wygrała tylko połowę. Czy w przyszłym sezonie to się zmieni?
Idź do oryginalnego materiału