To miał być historyczny wieczór dla Jagiellonii Białystok, znów stanęła przed szansą na wielki sukces. A Cercle Brugge było zdecydowanie w zasięgu mistrza Polski. Belgowie walczą o utrzymanie w swojej lidze. Latem stracili przecież cztery gole w meczu z Wisłą Kraków u siebie. Mimo tego, iż zmienili trenera zimą, to wielkiej poprawy w grze praktycznie nie było.
REKLAMA
Zobacz wideo
Show Jagiellonii w Lidze Konferencji
Jagiellonia zdecydowanie wykorzystywała wszelkie słabości Cercle na boisku. Grała dużo bardziej dynamicznie, miała więcej pomysłu na grę i lepiej trzymała porządek z tyłu. Afimico Pululu i Jesus Imaz rozumieli się na boisku bez słów, a świetnie z nimi współpracował Mateusz Skrzypczak, raz za razem uruchamiając Hiszpana i Angolczyka.
W pierwszej połowie Jagiellonia miała co najmniej kilka dobrych okazji na objęcie prowadzenia. Worek z bramkami mogli otworzyć Imaz, Darko Czurlinow, Pululu, Joao Moutinho, Miki Villar i Jarosław Kubicki. Białostoczanie regularnie atakowali i tworzyli zagrożenie, ale piłka nie chciała znaleźć do siatki. Cercle sporadycznie podchodziło pod bramkę mistrza Polski, nie miało większego pomysłu. Poza tym świetnie na linii bramkowej wyglądał Sławomir Abramowicz.
W drugiej połowie Jagiellonia dalej była stroną przeważającą, ale zostawiała nieco więcej miejsca rywalowi do gry. Wciąż mogła jednak liczyć na swojego bramkarza.
Kluczowa była 59. minuta, kiedy defensywny pomocnik Belgów, Abu Francis, zobaczył czerwoną kartkę po drugiej żółtej kartce. Dwa razy przerwał kontrę Jagi w środku pola, za co był karany. Jagiellonia bezlitośnie wykorzystała osłabienie, bo niedługo potem strzelił aż trzy gole w zaledwie dziewięć minut. Jej gra naprawdę cieszyła oko.
Zobacz też: Co za konkurs w Trondheim! Oto mistrzowie świata w skokach. Polacy byli tłem
Strzelanie zaczął Pululu w 69. minucie, pewnie wykorzystując rzut karny podyktowany po zagraniu ręką Malamine'a Efekelego. Nieprzepisowo zablokował strzał Moutinho z dystansu. Kilka minut później było już 2:0, do siatki trafił Taras Romanczuk. Dopadł do źle wybitej piłki, uderzył zza pola karnego, a reprezentantowi Polski pomógł jeszcze rykoszet od nóg rywala.
Chwilę potem padł trzeci gol, który śmiało można uznać kandydatem do trafienia sezonu w Lidze Konferencji. Pululu sięgnął piłkę, która wisiała w powietrzu po złym wybiciu. Angolczyk zdecydował się na mocny strzał przewrotką, przymierzył pod poprzeczkę.
Cercle miało swoje sytuacje, ale nic i nikt nie mogło pokonać Abramowicza. Grał jak w transie, jak Wojciech Szczęsny w środę z Benfiką Lizbona, był bardzo dobrze dysponowany. Zaliczył w sumie pięć interwencji. Dawał pewność siebie Jadze w tyłach. A ta chciała iść jeszcze po czwartego gola. Swoja sytuację miał w doliczonym czasie gry Tomas Silva, ale trafił ze skraju pola karnego w słupek.
Jagiellonia wygrała z Cercle Brugge w pełni zasłużenie 3:0, grając jeden z najlepszych meczów w tym sezonie. Pojedzie z dużym buforem bezpieczeństwa na rewanż do Belgii.