Kilka miesięcy temu Mike Tyson po 19 latach przerwy znów wszedł do ringu. Podczas gali zorganizowanej w AT&T Stadium w Arlington skrzyżował rękawice z dużo młodszym Jakiem Paulem. Popularny influencer pokonał 58-letnią legendę po jednogłośnej decyzji sędziów (80-72, 79-73, 79-73). Choć wydarzenie zapowiadało się hucznie, to w rzeczywistości zawiodło oczekiwania kibiców. Niektórzy twierdzili nawet, iż pojedynek mógł być ustawiony.
REKLAMA
Zobacz wideo Polska sztafeta z brązowym medalem mistrzostw Europy w short tracku. Pierwszy raz od 12 lat!
Wielka afera wokół Tysona. Paul wypalił na wizji
Pierwotnie do walki miało dojść w lipcu, jednak starcie zostało przełożone ze względu na poważne problemy zdrowotne Tysona. - Zapytałem lekarkę: "pani doktor, czy ja umrę?". Nie powiedziała, iż "nie", ale iż są różne opcje. Wtedy się zestresowałem. Nie chcę umrzeć w szpitalu, ale na ringu - opowiadał wówczas doświadczony pięściarz. Finalnie obaj zawodnicy zawalczyli w listopadzie.
Ostatnio do swojego starcia z legendą boksu znów wrócił Jake Paul. W jednej z transmisji na platformie Kick 28-latek zasugerował, iż niedługo przed walką u jego rywala zdiagnozowano... chorobę Parkinsona. Co więcej, influencer twierdził, iż Mike Tyson wyzdrowiał dzięki paleniu psychodelicznego jadu ropuchy. Słowa te wywołały ogromną burzę.
Deklaracje dotyczące choroby 58-latka zaniepokoiły fanów do tego stopnia, iż Paul gwałtownie musiał wytłumaczyć całą sprawę. "Mike Tyson nie miał Parkinsona. Co jest do cholery? Dlaczego internet jest taki głupi? Źle się wyraziłem. Miałem na myśli, iż użył jadu ropuchy, żeby uleczyć swój ból. Mówił o tym wiele razy. Tak jak ja. Tak jak wielu" - napisał w mediach społecznościowych, tłumacząc wcześniej, iż omawiał korzyści substancji psychodelicznych dla zdrowia.
Do afery związanej ze stanem zdrowia legendarnego pięściarza odniósł się choćby jego rzecznik. - Mike jest szczęśliwy i w pełni zdrowy. Nie ma Parkinsona ani żadnej innej choroby - powiedział w rozmowie z TMZ. Pojedynek z Jakiem Paulem niedawno przypomniał również sam Tyson. Okazuje się, iż walka mogła się nie odbyć.
Zobacz też: Ważą się losy Kamila Stocha. Doleżal nagle ogłasza. Niepokojące wieści
- Bałem się, iż zostanę pozwany przez Netfliksa. Pomyślałem wtedy: Boże, pozwą mnie, jeżeli nie stoczę tej walki. Miałem krwawiący wrzód o wielkości jakichś trzech cali. Musiałem przejść transfuzje krwi. Moja żona widziała, jak krzyczę, ponieważ moje ciało odczuwało tak wielki ból. A gdy wróciłem do domu, pomyślałem: Ach, obiecuję, iż nie zrobię sobie tego więcej - opowiadał.