Wicemistrzowie Europy ERC3. Kowalczyk i Hryniuk podsumowują sezon 2025 Hubert Kowalczyk i Jarek Hryniuk zakończyli swoją pierwszą, „pełnoetatową” kampanię Mistrzostw Europy. Drużyna Zielonej Oliwki poznała słodki smak zwycięstwa, zdobywając wicemistrzowskie laury ERC3. Załoga Renault Clio Rally3 wierzy, iż sezon 2025 był tylko preludium do kolejnych sukcesów na Starym Kontynencie.
Stawiając sprawę jasno, zwieńczony niedawno sezon Rajdowych Mistrzostw Europy miał prawdziwie biało-czerwone barwy. Po pierwsze, do regularnej walki o punkty stanęło blisko dziesięć załóg znad Wisły, walcząc praktycznie w każdej, dostępnej grupie rozgrywkowej. Po drugie, na europejskie salony zawitało też kilku utalentowanych „juniorów”, zbierając tak cenny, rajdowy szlif. Trzecim, najważniejszym aspektem był jednak finalny kształt tegorocznej klasyfikacji generalnej.
Po prawie dekadzie posuchy (i ostatnim tytule Kajetanowicza/Barana w 2017), mistrzami Starego Kontynentu zostali Mikołaj Marczyk i Szymon Gospodarczyk. Polskich sukcesów było jednak dużo więcej, za jeden z nich odpowiada duet ielonej Oliwki – Hubert Kowalczyk i Jarek Hryniuk. Po znakomitej kampanii 2024 i zasłużonym tytule mistrzów Polski w grupie 3, Kowalczyk i Hryniuk zdecydowali się na rajdową „emigrację”, skupiając całą swoję uwagę na Mistrzostwach Europy. Załoga Renault Clio Rally3 zapowiedziała start we wszystkich ośmiu rundach, deklarując chęć walki o kolejne laury. Oleśnicko-wrocławska drużyna dotrzymała danego słowa. Po znakomitej i emocjonującej batalii, panowie wywalczyli tytuły wicemistrzów Europy FIA ERC3, potwierdzając gotowość na kolejne wyzwania.

Hubert Kowalczyk:
„Jak ocenić rajdowy sezon 2025? To był naprawdę pracowity, bardzo wymagający, emocjonujący rok. Dziś mogę go również określić mianem przełomowego – zarówno w ujęciu sportowym, jak i prywatnym. Patrząc wstecz, mieliśmy swoje wzloty oraz upadki. Momenty wielkiej euforii i kilka takich chwil, w których w głowie kłębiły się myśli by odpuścić. Ale koniec końców bez żadnego zawahania mogę przyznać, iż cieszę się z miejsca w którym jesteśmy. Cieszę się z tego jak wiele mogłem się nauczyć.
To był dobry początek naszej „etatowej”, europejskiej przygody, planów podboju Rajdowych Mistrzostw Europy. Powinienem podzielić minione miesiące na dwa, całkowicie odmienne etapy. Zaczęliśmy dość obiecująco – świetnie czułem się w Hiszpanii, jazda „zakręt w zakręt” po wzgórzach w Kordobie ewidentnie mi pasowała. Ale szczęście prędko się skończyło, przebita opona na przedostatnim odcinku wyrzuciła nas z walki o zwycięstwo. Na Węgrzech, pomimo podium, nie byliśmy tak konkurencyjni. Wizytę w Skandynawii zakończyliśmy na dachu, na Mazurach nie potrafiliśmy rozwinąć skrzydeł. Przełomem była podróż do Wiecznego Miasta, zajęliśmy drugie miejsce, odwróciliśmy monetę. Tak też rozpoczęła się nasza pogoń. Odrabialiśmy punkty, wróciliśmy do walki o tytuł, co wydawało się po prostu… niemożliwe. Do tego na „Barumce” sięgnęliśmy po pierwszy triumf.
Miło było w pewnym momencie wejść w buty „underdoga”, bo nikt o zdrowych zmysłach nie mógł na nas stawiać po czterech pierwszych rundach. Tymczasem znaleźliśmy się niebezpiecznie blisko Tymoteusza i Jakuba, wykorzystywaliśmy ich błędy i gorsze momenty. Kiedy wydawało się, iż tytuły będą już rozdane w sierpniu, my „przeciągnęliśmy” rywalizację do ostatnich metrów finałowych, październikowych zawodów. Do ostatniej chwili nie było jasne kto sięgnie po koronę kategorii FIA ERC3. To najcenniejsza lekcja tego sezonu, a być może i najważniejszy wniosek w moim dorosłym życiu. Mam na rękawicach hasło „Never Give Up”. Nie poddaliśmy się, z tego jestem najbardziej dumny. Dziś mocno wierzę, iż najlepsze dopiero przed nami’’.

Jarek Hryniuk:
„Emocje opadły, to dobry moment na małe podsumowanie minionej kampanii Rajdowych Mistrzostw Europy. Spoglądając na harmonogram zawodów, można powiedzieć iż był to… Wicemistrzowie Europy ERC3. Kowalczyk i Hryniuk podsumowują sezon 2025 prawdziwie wymarzony kalendarz! dla wszystkich kto kocha, fascynuje się tym sportem, czy ma przyjemność go uprawiać. Odwiedziliśmy wiele wspaniałych, często kultowych miejsc, zabierając ze sobą ogrom pięknych wspomnień. Wszystko minęło tak gwałtownie – dopiero co meldowaliśmy się na starcie Rajdu Sierra Morena, dziś jesteśmy już po finałowej rundzie w Chorwacji, wszystkie tytuły zostały rozdane. Jest mi niezmiernie miło, iż mogę świętować tytuł wicemistrza Europy ERC3. Jestem bardzo wdzięczny Hubertowi, iż mogłem towarzyszyć mu w tej przygodzie – być obok zarówno w tych słodkich, jak i dużo smutniejszych chwilach. Patrząc już na chłodno, ten rok był prawdziwym rollercoasterem.
Wygraliśmy Rajd Barum, prawdziwą perłę w koronie, jedną z najtrudniejszych rund Mistrzostw Starego Kontynentu. Fakt, iż triumfowaliśmy w Zlinie, gdzie odbywa się prawdziwe, rajdowe święto sprawia, iż pierwsza wiktoria smakowała sto razy lepiej. Nie wyobrażam sobie lepszego miejsca do premierowego zwycięstwa w ERC. Z perspektywy czasu łatwiej spojrzeć też na gorsze momenty – rozczarowującego „kapcia” w Andaluzji, czy nieukończone zawody w Skandynawii. Na szczęście wstaliśmy z kolan, gwałtownie otrzepaliśmy kombinezony i podjęliśmy rękawicę. Być może w pierwszej części sezonu brakowało nam szczęścia, ale później chwyciliśmy byka za rogi, wykorzystaliśmy daną nam szansę. To niemały powód do świętowania i… zasłużonej dumy.
Co do samego ERC, uważam, iż to najlepszy cykl dla młodych, ambitnych, rozwijających się zawodników – takich jak Hubert. Obok naprawdę zaciętej rywalizacji, Mistrzostwa Europy oferują niebywałą, często rodzinną atmosferę, tonę szczerej euforii z każdego startu. Mam wielką nadzieję, iż w przyszłym roku znów zawitamy na Stary Kontynent. Mamy srebro, czas na… złoto!’’.

Rajdowa eskapada po Starym Kontynencie
Podopieczni stajni Chmielewski Motorsport napisali w tym roku własną interpretację kultowej powieści „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”. Jednak w odróżnieniu od bohaterów dzieła Juliusza Verne’a, Kowalczyk i Hryniuk poruszali się po suchym lądzie, zaś rolę „Nautilusa” pełniła dobrze znana, czteronapędowa konstrukcja Renault Clio Rally3. Duet Zielonej Oliwki zawitał między innymi do Hiszpanii (Kordoba), na Węgry (Veszprem), do Szwecji (Karlstad), słonecznej Italii (Fiuggi oraz Rzym), Czech (Zlin), Walii (Aberystwyth) czy Chorwacji (Zagrzeb). Hubert i Jarek zaprezentowali się także przed własną publicznością, jedną z rund Mistrzostw Europy był Rajd Polski, rozgrywany na Mazurach. W ramach treningu, Kowalczyk startował również w Słowenii (Rally Nova Gorica, zaliczany do kalendarza FIA European Rally Trophy). Krótko mówiąc, ubiegłoroczni mistrzowie Polski klasy 3. przemierzyli Stary Kontynent wzdłuż i wszerz. Sumując wszystkie odległości, zespół pokonał grubo ponad 20 000 kilometrów!
Na koniec warto zauważyć, iż była to… bardzo przyjemna podróż. Kowalczyk i Hryniuk stanęli na podium Rajdu Węgier (trzecie miejsce), Rajdu Rzymu (drugie miejsce), Rali Ceredigion (druga lokata) czy finałowej rundy w Chorwacji (trzecie miejsce). Istną wisienką na torcie, a zarazem życiowym wynikiem w karierze, była wygrana w legendarnej, czeskiej „Barumce”. Polacy pokonali Irlandczyków Casey’ego Jaya Colemana/Lorcana Moora oraz gospodarzy – Daniela Polaska pilotowanego przez Zdenka Omelkę.
Kowalczyk i Hryniuk nie odkryli jeszcze swoich kart na sezon 2026. Świeżo upieczeni wicemistrzowie Europy zapowiedzieli, iż zamierzają wrócić na starokontynentalne odcinki specjalne. Ambicje są oczywiste – zamienić srebro na o wiele cenniejszy, złoty kruszec. Wszystko zależy jednak od rozmów z partnerami oraz hojności potencjalnych sponsorów. Zielona Oliwka nie zamierza zapominać o rodzimych kibicach. Hubert i Jarosław chcieliby, choćby gościnnie, pojawić się na trasach krajowego czempionatu. Co przyniesie przyszłość i jak wyglądać będzie finalna wersja harmonogramu startów w 2026? Przekonamy się po Nowym Roku.




