Debiut w La Liga Wojciecha Szczęsnego - pod takim znakiem stało niedzielne spotkanie FC Barcelony z Valencią w 21. kolejce La Liga. Debiut zaskakujący, bo szczególnie po ostatnim meczu Ligi Mistrzów z Benficą Lizbona nikt nie spodziewał się Polaka w bramce Blaugrany. To właśnie on miał jednak pomóc "Dumie Katalonii" w przerwaniu fatalnej serii w La Liga, gdzie przed tym meczem Barcelona wygrała tylko jedno z ośmiu spotkań i traciła choćby dziesięć punktów do prowadzącego Realu Madryt.
REKLAMA
Zobacz wideo Dlaczego Ronaldo nie zagrał w finale MŚ? Żelazny: W tej historii były naciski
Niesamowity mecz Barcelony! Debiut ligowy Szczęsnego, 17. gol Lewandowskiego
Od pierwszej minuty w Barcelonie brakowało Roberta Lewandowskiego, Gaviego czy Ronalda Araujo, którzy znaleźli się tylko na ławce rezerwowych. Ponadto z kontuzjami zmagali się Dani Olmo czy Inigo Martinez, a Pedri wypadł przez problemy żołądkowe. Dzięki temu miejsca w podstawowej jedenastce znaleźli m.in. Eric Garcia, Frenkie de Jong czy były piłkarz Valencii Ferran Torres.
Czy to w jakiś sposób wpłynęło na dyspozycję Barcelony? jeżeli tak, to tylko pozytywnie, bo pierwsza połowa była niezwykłym pokazem siły w wykonaniu zespołu Hansiego Flicka. Zaczęło się już w trzeciej minucie, gdy po dośrodkowaniu Lamine'a Yamala w drugie tempo w pole karne wbiegł Frenkie de Jong i niepilnowany płaskim strzałem pokonał Giorgiego Mamardaszwilego.
W ósmej minucie na listę strzelców wpisał się były piłkarz Valencii Ferran Torres. Ten, który zastępował w wyjściowej jedenastce Roberta Lewandowskiego, otrzymał doskonałe dośrodkowanie z lewej strony boiska od Alejandro Balde i celnym uderzeniem z powietrza podwoił prowadzenie Barcy.
Żeby tego było mało, jeszcze przed upływem kwadransa gospodarze prowadzili 3:0. Tym razem gola strzelił Raphinha, który dostał świetne prostopadłe podanie od Fermina Lopeza, minął przed polem karnym wychodzącego Mamardaszwilego w sytuacji sam na sam i skierował piłkę do pustej bramki.
Katalońska kanonada trwała dalej. W 25. minucie kapitalne długie podanie Pau Cubarsiego dotarło do Fermina Lopeza. Ten uderzeniem pod poprzeczkę wykorzystał sytuację "sam na sam" z bramkarzem, ale sędziowie zasygnalizowali spalonego. Tyle iż powtórki pokazały, iż ofsajdu nie było i po krótkiej weryfikacji VAR zrobiło się 4:0.
Valencia nie istniała w pierwszej części gry, ale po małej drzemce defensywy Barcelony mogła mieć rzut karny. W 34. minucie po błędzie obrony sam na sam z Wojciechem Szczęsnym wyszedł Hugo Duro i został przez polskiego bramkarza sfaulowany w polu karnym. Sędzia Soto Grado wskazał na wapno, ale okazało się, iż na samym początku akcji Valencii Jose Luis Gaya faulował Julesa Kounde. Kolejna wideoweryfikacja znów okazała się korzystna dla Barcelony i szczęśliwa dla Wojciecha Szczęsnego.
A skoro nie było gola dla Valencii przed przerwą, to w doliczonym czasie gry pierwszej połowy po raz piąty trafiła FC Barcelona. W sytuacji sam na sam z bramkarzem Raphinha trafił tylko w słupek, ale skuteczną dobitką popisał się Fermin Lopez, który na przerwę schodził z dubletem i asystą, podczas gdy jego drużyna prowadziła z Valencią aż 5:0.
W drugiej części gry Barcelona nie chciała spuszczać z tonu. Obok bramki z dystansu uderzał Marc Casado, w sytuacji sam na sam z bramkarzem spudłował Ferran Torres i wynik nie ulegał zmianie.
W 59. minucie swoje pierwsze strzały w tym meczu oddali goście z Walencji i od razu udało im się zdobyć bramkę honorową. W pierwszej akcji uderzenie z ostrego kąta Diego Lopeza obronił Wojciech Szczęsny, ale kilkanaście sekund później obrona Barcelony kompletnie zaspała i Lopez dograł piłkę idealnie w pole karne do Hugo Duro, który z kilku metrów nie dał Polakowi żadnych szans.
Tuż po tej sytuacji obaj trenerzy dokonali wielu zmian, a na boisku pojawił się m.in. Robert Lewandowski, który najwyraźniej nie chciał stracić okazji na strzelenie kolejnych goli w tym sezonie przy takiej dyspozycji defensywy przeciwnika. I polski napastnik miał nosa, bo już w 66. minucie dostał dobre prostopadłe podanie od Fermina Lopeza i płaskim strzałem w długi róg bramki zaskoczył Mamardaszwilego, zdobywając 17. ligową bramkę w rozgrywkach 2024/25.
Kilka minut później Wojciech Szczęsny został pokonany po raz drugi, tym razem w sytuacji sam na sam przez Frana Pereza. Miał jednak ponownie szczęście, bo asystujący Perezowi Luis Rioja był na spalonym. Z tego samego powodu nie padłaby również bramka Yarka Gąsiorowskiego, który spudłował z kilku metrów na pustą bramkę Barcelony.
Piłkarzom Valencii lepiej wychodziło strzelanie do drugiej, swojej bramki. Ferran Torres, który chwilę wcześniej dwukrtonie w dobrych sytuacjach nie zdołał pokonać bramkarza byłego klubu, w 76. minucie zagrał piłkę spod linii końcowej tak, iż Cesar Tarrega efektownie skierował ją do własnej bramki na 7:1.
W samej końcówce, po kolejnych zmianach Hansiego Flicka, Robert Lewandowski miał zaszczyt być przez kilkanaście minut kapitanem FC Barcelony.
FC Barcelona rozbiła Valencię aż 7:1, dzięki czemu odniosła pierwsze ligowe zwycięstwo w 2025 roku. Zespół Hansiego Flicka wciąż traci do prowadzącego Realu Madryt siedem punktów, jednak jego strata do drugiego Atletico Madryt zmalała do "trzech" oczek. Teraz przed Barcą zakończenie rywalizacji w fazie ligowej Ligi Mistrzów - w środę Lewandowski, Szczęsny i spółka podejmą na Montjuic Atalantę Bergamo.