"Trenerze, kiedyś się spotkamy i pogadamy o Euro, o Widzewie, o naszym spotkaniu w Mielcu. Wypoczywaj w spokoju. Boli mnie bardzo, iż Odszedłeś. R.I.P Franek" - tak Zbigniew Boniek, były świetny piłkarz i były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej pożegnał Franciszka Smudę, świetnego, barwnego trenera, który zmarł w połowie sierpnia 2024 roku w wieku 76 lat. Smuda długo chorował na nowotwór krwi. Jego śmierć poruszyła całe środowisko piłkarskie. Na pogrzebie zjawiło się wiele znanych osób - m.in. Jakub Błaszczykowski, Kamil Glik, Andrzej Strejlau, Marcin Daniec czy ówczesny prezydent Andrzej Duda, który pośmiertnie odznaczył szkoleniowca Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zjawili się też kibice z całej Polski. - Dlatego myślę: byłby szczęśliwy, dumny, czułby się doceniony, gdyby mógł słyszeć to, co w ostatnich dniach zostało na jego temat powiedziane lub napisane - powiedziała na pogrzebie Małgorzata Drewniak-Smuda, żona trenera.
REKLAMA
Zobacz wideo
Do tematu pożegnania Franciszka Smudy wróciła teraz Małgorzata Drewniak-Smuda.
"Musiało to być dla pani budujące, jak po jego odejściu był wielbiony" - spytał dziennikarz.
- Bardzo mnie to zaskoczyło, iż ludzie go tak szanują i doceniają. Tylko iż Franek byłby pewnie dumny, zachwycony, zaszczycony i może wreszcie poczułby się doceniony, gdyby wiedział, jak ludzie się do niego odnoszą. Za życia jednak tego zabrakło. Ostatnio oglądałam benefis Henryka Kasperczaka na stadionie Wisły. Takie rzeczy są fajne, ale przede wszystkim za życia - powiedziała Małgorzata Drewniak-Smuda w rozmowie z dziennikiem "Przegląd Sportowy Onet".
Wrócił też temat tego, iż Franciszek Smuda myślał w swoim życiu o popełnieniu samobójstwa. Stało się to po tym, jak stracił oszczędności życia w USA.
- Ciągle do tego wracał, ale czy to go czegoś nauczyło... Niestety dał się później oszukać po raz drugi. Może już na mniejszą skalę, ale jednak. Wykiwał go taki "przyjaciel" z Niemiec. Więc ta pierwsza historia nie spowodowała u niego jakiegoś nasilenia ostrożności. Zawsze miał dość luźne podejście do finansów - dodała wdowa po Smudzie.
Dziennikarz spytał ją, czy praca Smudy w roli trenera reprezentacji Polski go zmieniła.
- Na pewno był to dla niego bardzo emocjonalny okres. Może choćby nie sama praca, tylko ta rzeczywistość po Euro 2012. Miał żal o to, jak został przyjęty występ reprezentacji Polski. I już do końca życia to wrażenie go nie opuściło - odpowiedziała.
Zobacz także: Neymar zalał się łzami po historycznej kompromitacji. "Wstyd grać taki mecz"
"Po Euro upierał się, iż wcale tak źle nam nie poszło. Naprawdę tak uważał czy tylko robił dobrą minę do złej gry?" - dopytywał dziennikarz.
- Ciągle powtarzał mi to samo co w mediach: iż miał dość wąską kadrę, iż zabrakło mu meczów o stawkę. adekwatnie chyba nigdy nie powiedział mi, iż coś by zrobił inaczej. Przyznawanie się do błędów nigdy nie było jego najmocniejszą stroną. choćby w małżeństwie. jeżeli za jego przyczyną były jakieś niesnaski, to nigdy nie było przeprosin wprost. Robił to, ale w taki zawoalowany sposób. Żeby przypadkiem nie wyszło, iż to w pełni jego wina - przyznała Małgorzata Drewniak-Smuda.
Franciszek Smuda zmarł w wieku 76 lat. W swojej karierze szkoleniowej trzy razy zdobył mistrzostwo Polski (dwa razy z Widzewem Łódź w latach 1996-1997) i raz z Wisłą Kraków (1999).