W 72. minucie wszyscy spojrzeli na Kiwiora. Kibice tego mu nie zapomną

2 dni temu
W rewanżu na Parc des Princes Jakub Kiwior znów długo udowadniał, iż wcale nie odstaje od najwyższego poziomu. W końcu jednak Polakowi przydarzył się błąd, który na pewno wypomną mu dziennikarze i kibice. Błąd, po którym PSG objęło prowadzenie 2:0 i odebrało Arsenalowi ostatnią nadzieję na finał Ligi Mistrzów.
Była 72. minuta meczu na Parc des Princes, kiedy atak pozycyjny Arsenalu zaczynał Jakub Kiwior. Reprezentant Polski podał jednak niedokładnie do Martina Odegaarda i piłkę przejął Chwicza Kwaracchelia. Kilkanaście sekund później po akcji Gruzina, zamieszaniu na linii pola karnego i strzale Achrafa Hakimiego Arsenal przegrywał z PSG już 0:2 i praktycznie stracił szansę na awans do finału Ligi Mistrzów. By doprowadzić do dogrywki, potrzebował wtedy strzelić trzy gole. Udało się tylko raz.


REKLAMA


Zobacz wideo W jakim klubie zagra w nowym sezonie Jakub Kiwior? Żelazny: Ten klub już jest dla niego za mały


Mimo iż cztery minuty później Kiwior miał udział przy akcji bramkowej Arsenalu, a przez cały mecz grał bardzo solidnie, ta niedokładność przy drugim golu dla PSG będzie się za nim ciągnęła. Chociaż reprezentant Polski długo był najlepszym obrońcą londyńczyków, to właśnie to jedno podanie na pewno wypomną mu i kibice, i dziennikarze. W końcu Arsenal przegrał 1:2 i odpadł w półfinale Ligi Mistrzów.
A szkoda, bo Kiwior znów udowadniał, iż wcale nie odstaje od najwyższego poziomu. Nie jest jednak tak, iż w Paryżu pomylił się tylko Polak. W środę w Arsenalu zawiedli przede wszystkim liderzy.
PSG - Arsenal. Ten błąd na pewno wypomną Kiwiorowi
"Tak jak 25-latek rósł z meczu na mecz w tym sezonie Ligi Mistrzów, tak samo rósł w spotkaniu z PSG. Kiwior - jak cała drużyna - zaczął bardzo nerwowo, jednak z minuty na minutę nabierał pewności siebie i odwagi" - pisałem przed tygodniem o występie Kiwiora. W środę 25-latek znów na początku dostosował się do poziomu swojej drużyny.
Ale co najważniejsze: poziom Arsenalu był o wiele wyższy, a występ Kiwiora był stabilny przez niemal 90 minut. "Niemal" robi jednak wielką różnicę, bo jeżeli Anglicy będą omawiać występ Polaka przeciwko PSG, na pewno zaczną od tego fatalnego podania do Odegaarda.


Arsenal był wtedy w bardzo trudnej, ale nie fatalnej sytuacji. W dwumeczu przegrywał 0:2, ale do końca rywalizacji pozostawało jeszcze co najmniej 20 minut. Wtorkowy mecz Interu Mediolan z Barceloną (4:3) przypomniał nam, iż piłka nożna bywa nieprzewidywalna i drużyn na tym poziomie w żadnym momencie nie można lekceważyć i skreślać.
Ale po błędzie Kiwiora i golu Hakimiego chyba choćby najwięksi optymiści stracili nadzieję. Polak może się spodziewać, iż brytyjskie media znów przypomną, iż w Arsenalu jest tylko rezerwowym, iż przeciwko PSG zagrał tylko dlatego, iż kontuzjowany jest Gabriel Magalhaes. W ogóle nie będziemy zdziwieni, jeżeli gdzieś przeczytamy, iż poziom półfinału Ligi Mistrzów przerósł Kiwiora.


To byłaby jednak nieprawda, bo do momentu pomyłki 25-latek grał na Parc des Princes dobrze. Co ciekawe, w pierwszym kwadransie znacznie częściej był w polu karnym PSG. Kiwior pojawiał się w nim przy okazji autów blisko bramki gospodarzy i rzutów rożnych.
Polak zaczął spotkanie od spokojnych, dokładnych podań i wygranych pojedynków w powietrzu. Kiedy Kiwior robił swoje, mylili się liderzy Arsenalu. W 23. minucie koszmarnie do Polaka podał William Saliba, przez co PSG wyprowadziło groźny kontratak. Chwilę później po prostym błędzie technicznym blisko własnego pola karnego faulował Declan Rice, co skończyło się golem Fabiana Ruiza.


Golem, któremu Kiwior starał się zapobiec. Polak stał przed Davidem Rayą i chciał jeszcze wybić piłkę głową, ale nie miał na to najmniejszych szans, bo strzał Ruiza był za mocny i za precyzyjny.
Jaka przyszłość Kiwiora?
Błąd przy drugiej bramce dla PSG nie oznaczał, iż Kiwior był najgorszym obrońcą Arsenalu w Paryżu. Niepewny był Saliba, co chwilę mylił się też najgorszy na boisku Myles Lewis-Skelly. Chwilę przed golem Hakimiego Anglik zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym, ale rzut karny zmarnował Vitinha.
Mylili się więc obrońcy, mylili się pomocnicy, zawiedli też napastnicy. Niewidoczny był Mikel Merino, w pierwszej połowie bardzo niedokładni byli też Bukayo Saka i Gabriel Martinelli. jeżeli szukać winnych odpadnięcia Arsenalu, to na pewno wśród teoretycznie najlepszych zawodników.


Zwłaszcza iż Kiwior miał też udział przy sytuacji bramkowej Arsenalu. To od krzyżowego podania Polaka do Leandro Trossarda zaczęła się akcja, po której gola na 1:2 strzelił Saka. Ale to było za mało. Arsenal był w tym dwumeczu gorszy i do Monachium zasłużenie pojedzie PSG.


A Kiwior? On - choćby mimo błędu - mógł schodzić z boiska z podniesioną głową. Chociaż zawinił przy drugiej bramce dla gospodarzy, to w szerszym kontekście udowodnił, iż wcale nie odstaje od najwyższego poziomu.
Polak dwukrotnie zagrał dobrze przeciwko Realowi Madryt, niczego nie można było mu zarzucić po pierwszym spotkaniu z PSG. choćby jeżeli rewanż na Parc des Princes zakończył wpadką, to w ogólnym rozrachunku wychodzi na plus. A może i duży plus, jeżeli weźmiemy pod uwagę rolę, jaką Kiwior pełnił przez zdecydowaną większość tego sezonu.
Do końca sezonu Arsenal rozegra jeszcze trzy mecze. Wtedy Kiwior nie tylko wyjedzie na wakacje, ale i pewnie zacznie zastanawiać się nad swoją przyszłością. Bo nie ma co się łudzić: kiedy do zdrowia wróci Gabriel, Polak najpewniej wróci do roli rezerwowego. W ostatnich tygodniach Kiwior pokazał jednak, iż wcale nie musi się z nią godzić. Po meczach z Realem Madryt i PSG ciekawych ofert na pewno mu nie zabraknie.
Idź do oryginalnego materiału