Nie chodzi o to, żebym chciał ujmować czegoś reprezentacji Polski. Za mecz w Rotterdamie zawodnikom Jana Urbana należą się wielkie brawa. Choć rywale mieli więcej sytuacji podbramkowych i w pewnych momentach wydawało się, iż mają przytłaczającą przewagę, to jednak Polacy umieli przetrwać tę presję. Ustali.
REKLAMA
Zobacz wideo
Cashowi udał się strzał życia
Wytrwałość, jaką pokazali Polacy w meczu z Holandią, nie zmienia jednak faktu, iż remis byłby niemożliwy, gdyby nie odrobina szczęścia. I nie ma w tym żadnej próby deprecjonowania umiejętności zawodników. Akurat piłka nożna należy do tych dyscyplin sportu, gdzie przypadek jest znaczącym faktorem. To nie bilard, gdzie zawodnicy przez długie minuty zastanawiają się jak uderzyć kulkę, by nadać jej odpowiednią rotację. W piłce nożnej trzeba zwykle uderzyć piłkę, która się toczy lub szybuje z dużą prędkością. Nie ma co liczyć, iż uda się to zrobić precyzyjnie. Zwłaszcza iż trzeba uderzyć nogą, która w przeciwieństwie do ręki nie ma zdolności manualnych. zwykle znakomita większość strzałów w meczu jest nieudanych. Matty'emu Cashowi udało się jednak wykonać strzał życia i drużyna Urbana wyjechała z Rotterdamu z punktem.
W meczach reprezentacji narodowych mamy jeszcze dodatkowy czynnik przypadkowości. W nadźganym meczami kalendarzu trenerzy nie mają czasu, by przygotować zespół tak, by zawodnicy w pełni rozumieli się na boisku. Dobrze jeszcze, jeżeli skład jest w miarę stabilny i ten sam trener pracuje z kadrą dłuższy czas. Wtedy jeszcze można myśleć o wypracowaniu jakichś schematów. zwykle to jednak luksus, na który mogą sobie pozwolić nieliczni.
Lewandowski jeden z najsłabszych na boisku
Kadra Urbana nie była zresztą jedyną drużyną, która w czwartkowy wieczór skorzystała na zwiększonej dawce przypadku w meczach reprezentacji. Niemcy w meczu ze Słowacją, jak Holendrzy z Polską, też mieli przewagę w posiadaniu piłki, w liczbie wykreowanych akcji, w liczbie strzałów na bramkę i liczbie okazji, które powinny zakończyć się golem. Jednak to Słowacja wygrała 2:0. A niewątpliwie duże znaczenie miało przy tym to, iż najsłabszy na boisku Antonio Rüdiger, obrońca reprezentacji Niemiec, przygotowania do sezonu zaczął cztery tygodnie temu. Real Madryt, którego jest zawodnikiem, długo odpoczywał po klubowych mistrzostwach świata i do nowych rozgrywek przystąpił praktycznie z marszu.
W meczu Polska – Holandia jednym z najsłabszych zawodników na boisku był Robert Lewandowski. Przez niemal cały swój występ napastnik Barcelony straszył swoich rywali przede wszystkim nazwiskiem. Poza tym widać było, iż nie nadąża za kontrami i brakuje mu agresywności w pressingu.
Nie opieram się tutaj tylko na swoim wrażeniu, ale także na licznych ocenach polskich portali, które przeczytałem. W wielu recenzjach występu polskiego napastnika przewija się motyw usprawiedliwienia słabej postawy kapitana drużyny. Przede wszystkim autorzy bronią słabej gry Lewandowskiego tym, iż nie jest formie po kontuzji. Innym argumentem usprawiedliwiającym zawodnika z nr 9 jest fakt, iż nie dostawał dobrych podań. Nawiasem mówiąc, żaden inny polski piłkarz na taką taryfę ulgową nie mógłby liczyć.
Urban już nie musi martwić się o samopoczucie Lewandowskiego?
Akurat jeżeli chodzi o tę drugą wymówkę, to się nie zgodzę. Były, co prawda nieliczne, akcje, które mógłby wykończyć Lewandowski, ale gdy Nicola Zalewski, czy Jakub Kamiński popędzili pod pole karne z piłką, to Lewandowskiego tam nie było. To nie przypadek, iż jedną z najlepszych kontr polskiego zespołu w pierwszej połowie, próbował wykończyć strzałem głową Sebastian Szymański.
jeżeli chodzi o pierwszą wymówkę, to napisałbym, iż obciąża ona Urbana. Trener powinien mieć rozeznanie, który zawodnik jest w jakiej formie. I to nie przypadek, iż po zejściu Lewandowskiego, akcje polskiego zespołu zaczęły się zazębiać. Czego efektem był gol Casha.
Napisałbym, gdyby nie to, iż zadaniem każdego polskiego selekcjonera jest nie tylko wystawienie najsilniejszego składu, ale także dbanie o dobre samopoczucie Lewandowskiego. Po zwolnieniu Michała Probierza napastnik Barcelony na boisku pojawić się musiał, żeby zaznaczyć swój wielki powrót.
Z tego punktu widzenia Urban żadnego błędu nie popełnił. Wręcz przeciwnie. Dzięki wystawieniu Lewandowskiego bez formy na Holandię teraz będzie mu łatwiej poprosić kapitana, by w kolejnym meczu już się do pierwszego składu nie pchał.