To był prawdopodobnie najważniejszy mecz eliminacji do mistrzostw świata dla reprezentacji Polski. Ale przez chaos, bałagan wywołane aferą kapitańską i konfliktem Michała Probierza z Robertem Lewandowskim pojawiły się duże obawy, iż uda się pokonać Finlandię.
REKLAMA
Zobacz wideo To dlatego Michał Probierz odebrał opaskę kapitana Robertowi Lewandowskiemu?
Moment wstydu i brak reakcji
Przez pierwsze 30 minut gra Polaków nie wyglądała aż tak tragicznie, w miarę składnie prowadzili swoje akcje, mieli pozorną kontrolę nad meczem. Biało-Czerwoni mogli w pierwszych minutach wyjść na prowadzenie, ale Lukas Hradecky zatrzymał strzał Krzysztofa Piątka z kilku metrów, a potem jeden z fińskich obrońców zatrzymał dobitkę Matty'ego Casha z ostrego kąta.
Każdą akcję napędzali Jakub Moder i Nicola Zalewski, zdecydowanie najlepsi polscy piłkarze w pierwszej połowie. Ale sami nie mogli nic zdziałać, potrzebowali wsparcia, którego brakowało ze strony Karola Świderskiego czy Sebastiana Szymańskiego. Gracz Panathinaikosu był niewidoczny, a pomocnik Fenerbache podejmował złe wybory
W defensywie coraz częściej było widać niepewność i nerwowość, a choćby dekoncentrację, co bezlitośnie wykorzystali Finowie ok. 30. minuty. Najpierw jeden z fińskich graczy odebrał piłkę Łukaszowi Skorupskiemu. Ten rzucił się ofiarnie, wybił mu ją spod nóg, ale tę zgarnął kolejny z Finów. Tutaj bramkarz Bologni nie miał już tyle szczęścia, faulował rywala, sprokurował rzut karny, którego na gola zamienił Joel Pohjanpalo.
Finowie nie stworzyli żadnej dobrej okazji do przerwy, ale Polacy także nie zareagowali. Sami zapewnili sobie wstydliwy moment, na który nie byli w stanie odpowiedzieć. W międzyczasie polscy kibice uderzali przyśpiewkami w Michała Probierza i PZPN.
Drugi cios nokautujący, próba reakcji, przerwa i pogoń za wynikiem
W drugiej połowie polscy piłkarze dalej sprawiali wrażenie apatycznych, powolnych, oszołomionych i zdekoncentrowanych. Zamiast przybliżać się do remisu, to Finowie byli bliżej do drugiego gola. Raz nieźle główkował Arttu Hoskonen, ale trafił w poprzeczkę. Robin Lod mógł uderzyć niepilnowany po rzucie rożnym, ale stracił równowagę po przyjęciu piłki.
W 64. minucie Finowie podwyższyli prowadzenie, wyprowadzając zabójczą kontrę. Jednym podaniem zgubili naszą obronę. Wypuszczony został na lewej stronie Oliver Antman i zagrał przed pustą bramkę Benjaminowi Kallmanowi. Były już napastnik Cracovii wszedł na murawę chwilę wcześniej.
To był kolejny wstydliwy moment polskiej reprezentacji w tym meczu. Pozwoliła stworzyć Finom przewagę, zespołowi z siódmej dziesiątki rankingu FIFA, co jest nie do zaakceptowania, nie do pomyślenia. Patrząc na to, jak dotychczas wyglądała gra Polaków, nic nie zapowiadało, iż się zbiorą, zareagują, zawzięcie zaczną atakować. Ale po pięciu minutach w bardzo szczęśliwych okolicznościach zdobyli bramkę kontaktową. Jej autorem był Jakub Kiwior.
Zobacz też: 30 minut wystarczyło. Polski piłkarz zmiażdżony. Antybohater
Akcja bramkowa Polaków zaczęła się od wrzutu Matty'ego Casha z autu w pole karne. Piłkę strącił głową Piątek, skiksował potem fiński obrońca. Pogonił za piłką Jakub Kiwior, przepchał obrońców, uprzedził Hradecky'ego i na wślizgu wepchnął piłkę do siatki gospodarzy.
W 73. minucie mecz został przerwany, zasłabł jeden z kibiców na trybunach, był reanimowany. Na szczęście lekarze przywrócili funkcje życiowe, a kibic pojechał do szpitala na dalsze badania. Obie drużyny nerwowo czekały na wiadomość, czy będzie możliwość dogrania spotkania i taka też się pojawiła.
Kiedy wznowiono grę, Finowie skupili się na defensywie. Polacy mieli kilka obiecujących okazji, jak np. uderzenia Szymańskiego, Kiwiora z dystansu czy Jakuba Piotrowskiego i Casha z pola karnego, kiedy był niepilnowany. Ale albo to były uderzenia niecelne, albo prosto w Hradecky'ego. Ale na więcej Biało-Czerwonych nie było stać. W doliczonym czasie gry nie byli w stanie znaleźć możliwości na dogranie piłki w pole karne.
Reprezentacja Polski przegrała w Helsinkach z Finlandią 1:2 i trzeba powiedzieć wprost, iż się skompromitowała. Doznała porażki w meczu, którego nie miała prawa przegrać.