Ukraińcy się nie certolą. Idą na wojnę z klubem Ekstraklasy

2 godzin temu
W letnim okienku transferowym miało dojść do transferu Witalija Romana z Ruchu Lwów do Lechii Gdańsk. Ale zespół z Trójmiasta nie zgłosił go do rozgrywek do ekstraklasy, ani też nie mógł zostać zgłoszony do gry na Ukrainie przez Ruch. Wszystko przez to, iż Lechia nie zapłaciła za ten transfer. Ukraiński klub jest wściekły i nastawia się na walkę prawną o piłkarza i pieniądze.
Witalij Roman to 22-letni obrońca z Ukrainy, który w ostatnich tygodniach miał zostać nowym piłkarzem Lechii Gdańsk. Uzgodnił warunki z gdańszczanami, podpisał kontrakt, trenuje na obiektach Lechii, ale w praktyce do transferu nie doszło. Formalnie nie jest zatem ani piłkarzem Lechii, ani Ruchu Lwów, ale musi czekać na rozwiązanie tej kuriozalnej sprawy.


REKLAMA


Zobacz wideo Telenowela z transferem Puchacza. Żelazny: On chce się bawić w bycie influencerem


Lechia nie zapłaciła za transfer, choć się do tego zobowiązała
Jak oświadczył Wołodymyr Łapicki, dyrektor sportowy Ruchu Lwów, Lechia zgłosiła się po Romana z propozycją rocznego wypożyczenia z obowiązkiem wykupu za łączną kwotę 700 tys. euro. Oba kluby dogadały się ws. transferu, iż zostanie on zapłacony w dwóch ratach - pierwsza latem, druga za rok. Ale ukraiński Ruch nie zobaczył pierwszej części pieniędzy. Lechia nie dotrzymała wskazanego w umowie terminu. Miała obiecać agentowi piłkarza, iż nadrobi zaległości jeszcze w tym okienku, ale tego nie zrobiła. Otoczenie Romana poczuło się oszukane.
Zobacz też: W Hiszpanii trąbią o Lewandowskim. "Prawdziwy kłopot"
- W umowie było zapisane, iż pierwsza transza, a więc 350 tys. euro za wypożyczenie, Lechia miała przelać do 18 sierpnia. Lechia komunikowała się z agentem piłkarza i obiecywała, iż lada dzień przeleje pieniądze. Zawodnik w tym czasie cały czas przebywał w Gdańsku i trenował z nowym zespołem, klub pomagał mu w załatwieniu dokumentów, znalezieniu mieszkania itd. Wszystko więc wskazywało na to, iż Witalij zostanie w Polsce i będzie piłkarzem Lechii - przyznał Łapicki w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
Gdańszczanie nie zapłacili pieniędzy do końca okna transferowego. W związku z tym będą musieli wypłacić kary zapisane w umowie z Ruchem. Nie dość, iż nie wywiązali się ze zobowiązań finansowych, to przez opóźnienie ze strony Lechii Roman nie mógł zostać zarejestrowany w PKO Ekstraklasie.


- Efekt jest taki, iż Roman nie trafił do Lechii, a Ruch nie mógł go sprzedać już gdzie indziej w tym oknie transferowym, choć mieliśmy też inne oferty. Dokładnie zapisano, iż jeżeli Lechia nie dokona płatności do końca okna transferowego, a więc 8 września 2025 r., to strona polska musi zapłacić 100 tys. euro kary - mówił Łapicki.
Lechia ignoruje pisma ws. piłkarza
Dyrektor sportowy Ruchu zdradził też, iż Lechia przestała odpowiadać na maile i pisma Ukraińców dot. zapłaty za Romana. Zgodnie z umową ma czas na zapłacenie kary w ciągu dziesięciu dni od zakończenia okienka transferowego, czyli do 18 września. jeżeli gdańszczanie nie zapłacą pieniędzy, to Ruch może wejść na drogę prawną. Jest pewny, iż wtedy wygra sprawę.
- jeżeli tak się nie stanie, oczywiście wyślemy odpowiednie pisma do FIFA i UEFA. Stoimy na stanowisku, iż dla nas to sprawa wygrana i będziemy walczyć o swoje prawa i prawa naszego piłkarza. Nie akceptujemy takiego traktowania przez Lechię ani przez żaden inny klub. Lechia powinna od razu przynajmniej skontaktować się z nami i przeprosić nas oraz piłkarza za nieprzyjemną sytuację. Lechia nie dotrzymała ustaleń - skomentował w rozmowie z "PS".


Łapicki wyraził oburzenie też na oficjalnej stronie Ruchu Lwów. Określił działania Lechii jako kompromitujące, skandaliczne, niedopuszczalne i nieprofesjonalne. Przekonuje, iż klub ekstraklasy poniesie konsekwencje. Zdradził też, iż Roman pracuje z agentem nad rozwiązaniem umowy z winy klubu, będzie domagał się zwrotu kosztów przeprowadzki do Trójmiasta i wynajmu nowego mieszkania. Otoczenie ukraińskiego piłkarza zgłosi też sprawę do odpowiednich organów.


W tabeli ekstraklasy Lechia jest na ostatnim miejscu z trzema punktami na koncie. Zaczynała sezon z ujemnymi punktami. Gdańszczanie nie odnoszą się publicznie do sytuacji Romana.
Idź do oryginalnego materiału