W poniedziałek świat polskiego sportu zaszokowała informacja portalu Meczyki.pl, iż reprezentacja Polski nie będzie grała meczów o punkty w 2025 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie, a ze względu na ogromne podwyżki zaproponowane przez operatora obiektu przeniesie się na Stadion Śląski w Chorzowie.
REKLAMA
Zobacz wideo Gwiazdy polskiej piłki na emeryturze. "Ktoś podszedł i chciał mnie całować w rękę"
Kadra grała swoje najważniejsze mecze na Narodowym nieprzerwanie od 2012 roku, niedługo po objęciu stanowiska prezesa PZPN przez Zbigniewa Bońka. To właśnie tam ogrywała m.in. Niemców w 2014 roku i zdobywała awanse na kolejne wielkie turnieje. Teraz jednak miała się przenieść do zmodernizowanego "Kotła Czarownic", który gościł najważniejsze spotkania reprezentacji przed budową nowych obiektów na Euro 2012.
Źródła związkowe przekonywały, iż umowa ze Śląskim jest już podpisana i czeka tylko na akceptację ze strony zarządu PZPN we wtorek. Ten dzień przyniósł jednak zdecydowany zwrot w tej sprawie.
Tusk znów się wściekł, Warszawa wraca do gry. Umowa ze Śląskim podpisana, ale nie przez wszystkich
Jeszcze w poniedziałek wieczorem operator Narodowego, spółka PL.2012+, opublikował komunikat, na bazie którego miał wykazać, iż do meczów kadry w zeszłym roku dołożył około 7 milionów złotych, co jest nie do końca zgodne z prawdą. W tym czasie jednak w biurach politycznych obozu rządzącego wrzało. Jak poinformował portal Meczyki, miało dojść do spotkania premiera Donalda Tuska z ministrem sportu Sławomirem Nitrasem, na którym ten drugi miał usłyszeć, iż ma zrobić wszystko, aby reprezentacja Polski pozostała w Warszawie.
Choć sam Nitras już zdążył dostać kolejny pstryczek w nos od PZPN, wyjście z Warszawy byłoby politycznym ciosem dla kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta RP, a w tej chwili prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego. Tego KO i rząd chcą uniknąć, dlatego też ministerstwo i PL.2012+ zostały zmuszone do dalszych negocjacji ze związkiem. I nie są w nich w najlepszym położeniu, bo to one teraz muszą doprowadzić do tego, aby PZPN podpisał z Narodowym nową umowę.
Dlatego też na wtorkowym posiedzeniu zarządu PZPN temat został odłożony w oczekiwaniu na kontrpropozycje stolicy. Potwierdzały to oficjalne komunikaty oraz na konferencji prasowej sekretarz generalny związku Łukasz Wachowski. - Na dzisiaj te negocjacje jeszcze trwają. (...) Rozmawiamy i czekamy na jak najlepszą dla związku ofertę - podkreślał Wachowski. - Liczmy na zrozumienie Stadionu, iż podwyższanie tych cen w nieskończoność, nie może spotkać się z naszą aprobatą - dodawał.
Jak to się stało, iż podpisana umowa nie weszła w życie? Wszystko dlatego, iż w przeciekach medialnych przedstawiciele federacji prawdopodobnie celowo pominęli, iż póki co została ona podpisana jedynie przez przedstawicieli Stadionu Śląskiego w Chorzowie, a przez PZPN zostanie parafowana dopiero po akceptacji zarządu. A to może nie nastąpić w ogóle.
PZPN czeka, choć Wachowski zdążył zaznaczyć, iż choćby jeżeli reprezentacja Polski zostanie na Narodowym, to i tak nie będzie mogła tam zagrać 7 września z Finlandią. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, operator stadionu nie sprawdził kalendarza i w tych dniach na stadionie już będą trwały przygotowania do zawodów samochodowych Drift Masters. Dlatego też jedno spotkanie eliminacyjne na pewno zostanie rozegrane poza Warszawą i w takich okolicznościach tu najbardziej prawdopodobną opcją wydaje się Chorzów. Poza tym, w innych miejscach niż stolica mają zostać rozegrane dwa planowane mecze towarzyskie, których pierwotne terminy to 7 czerwca oraz 9 października.
Komunikat Narodowego? Manipulacja. Zyski ukryto, a PZPN ma płacić choćby za murawę?
W komunikacie operatora PGE Narodowego, spółki PL.2012+, jest wiele niedopowiedzeń oraz nieścisłości. Spółka informuje o podniesieniu ceny dla PZPN o 35 proc., do 1,9 mln złotych za mecz, ale w tym wszystkim pomija fakt, iż w nowej ofercie nie uwzględnia ochrony, która była już w cenie meczów rozgrywanych w 2024 roku. Na konferencji prasowej nasze poniedziałkowe doniesienia potwierdził sekretarz generalny Łukasz Wachowski.
Dla PZPN oznacza to dodatkowe minimum 500 tys. złotych za mecz, a w przypadku finału Pucharu Polski znacznie więcej, bo tam ochrona musi być znacznie lepiej przygotowana na wszelkiego rodzaju zdarzenia z udziałem kibiców. Co ciekawe, dla samego Narodowego mogłyby być to koszty znacznie mniejsze, gdyż mogłyby wynikać z długoterminowej umowy podpisanej przez operatora na zdecydowanie więcej wydarzeń organizowanych na stadionie niż tylko pojedyncze mecze piłkarskie. Jednak i tu brakowało dobrej woli.
Tak jak pisaliśmy w poniedziałek, koszty dotyczące czynszu i ochrony, wzrosłyby o około 150 proc., czyli dwuipółkrotnie - z około 1,0 - 1,1 mln złotych za mecz do 2,5 - 2,6 mln złotych za mecz. I tego PZPN chciał uniknąć, przeprowadzając się na Stadion Śląski, gdzie, choć miałby o około 4 tys. miejsc mniej do dyspozycji, to obiekt zostałby mu udostępniony za darmo lub prawie darmo.
Stadion Narodowy w wieczornym komunikacie "zapomniał" o wielu kwestiach. Jako przychód z meczów reprezentacji podał jedynie czynsz płacony przez Polski Związek Piłki Nożnej. To jednak nie jest prawda, bo przecież to właśnie stadion posiada w długoterminowym wynajmie ponad 30 lóż vipowskich, sprzedawanych na wszystkie wydarzenia organizowane na obiekcie. To dotyczy zarówno meczów piłkarskich, koncertów, jak i wszystkiego innego, co odbywa się na Narodowym. To ogromne pieniądze, a nie da się ukryć, iż mecze piłkarskiej reprezentacji to jeden z najważniejszych elementów oferty spółki PL.2012+, a ich brak może mocno poddenerwować tych, którzy z tej oferty zdecydowali się skorzystać.
Druga rzecz pominięta przez spółkę w komunikacie, to catering, z którego cały dochód trafia do rąk spółki stadionowej oraz ewentualnie podwykonawcy wyłonionego do roli dostawcy cateringu. PZPN nie otrzymuje pieniędzy za sprzedaż przykładowych hot dogów za 25 złotych czy też cateringu dostarczanego do lóż VIP, Gold oraz Silver. To wszystko pozostaje w kwestii operatora stadionu i to również nie są małe pieniądze.
Dziwić może także fakt, iż PL.2012+ jako dodatkowy koszt uznaje koszt murawy na stadionie piłkarskim. jeżeli obiekt, który chce być domem piłkarskiej reprezentacji Polski, chce gościć wydarzenia piłkarskie, to normalnym jest, iż zapewnia na nim murawę, a piłkarskiej federacji kilka do tego. A to, iż Narodowemu najzwyczajniej opłaca się tę murawę zdejmować, żeby organizować bardzo liczne koncerty i wydarzenia na obiekcie, przynoszące mu spore zyski, to już sprawa samego operatora obiektu.
Przerzucanie tego kosztu na PZPN i porównywanie posiadania murawy na stadionie piłkarskim, mającym w założeniu na celu, do tworzenia na nim toru żużlowego na coroczne zawody Grand Prix na żużlu, mija się z jakąkolwiek logiką. I trudno się dziwić, iż PZPN w takiej sytuacji pójdzie tam, gdzie murawa już jest, jak na pozostałych dużych polskich stadionach w Chorzowie, Gdańsku, Poznaniu czy Wrocławiu. Podsumowując - stadion czerpie spore zyski na innych imprezach niż mecze piłkarskie, więc wpisywanie kosztu posiadania murawy na nim jako kosztu dodatkowego jest dużą przesadą.
PZPN kieruje się zyskami, przy okazji ograł Nitrasa. Polityka jest drugorzędna, ale może wpłynąć na oferty
Polski Związek Piłki Nożnej wciąż posiada na stolę umowę ze Stadionu Śląskiego. I tak jak podawały różne media, w tym my, jest ona podpisana. Udało nam się jednak doprecyzować, iż jest ona podpisana przez przedstawicieli chorzowskiego obiektu, a przez władze PZPN miała zostać podpisana po akceptacji zarządu we wtorek. Jak dobrze wiadomo, ze względu na "kontrę" Narodowego, zostało to odłożone od kilka dni.
Wiele osób pisze, iż w kwestii wyboru stadionu dla reprezentacji przez PZPN decyduje polityka. To nieprawda. Polityka decyduje co najwyżej o kształcie ofert dla federacji ze strony operatorów obiektów w Warszawie i Chorzowie. A PZPN z kolei umie liczyć pieniądze jak mało kto. Interwencja rządu, w tym prawdopodobnie choćby samego premiera Donalda Tuska, sprawia jedynie, iż spółka PL.2012+ jest pod presją i musi sprawić, aby oferta Narodowego była dla PZPN opłacalna względem tej z Chorzowa.
O Cezarego Kuleszy ani nikogo innego ze związku nikt do niczego nie zmusza, bo nie ma do tego możliwości. Umowa ze Stadionem Śląskim, finansowo bardzo korzystna dla PZPN, może wejść w życie w każdej chwili, choćby pomimo tego, iż Wojciech Saługa, marszałek województwa śląskiego, do którego należy Stadion Śląski, należy do Koalicji Obywatelskiej i jest "człowiekiem" Donalda Tuska.
PZPN ma wszystkie karty w swoim ręku i teraz może spokojnie czekać na korzystną ofertę z Warszawy. Związek rozegrał to jak chciał i z pewnością ma dodatkową satysfakcję ze względu na stan wojny z ministrem sportu Sławomirem Nitrasem. O sprawie zadecydują jednak teraz pieniądze, gdyż PZPN i tak już jakiś czas temu stracił kilkudziesięciomilionową część dotacji zapewnianej przez ministerstwo.
Nitras wieczorem opublikował choćby wpis na portalu X, gdzie zaznaczył, iż "Stadion PGE Narodowy jest i zostanie domem piłkarskiej reprezentacji Polski". Ale co za tym pójdzie, na razie nie wiadomo. Pewne jest za to, iż decyzja musi zostać podjęta przez PZPN w najbliższych dniach, bo pierwsze mecze eliminacji do mistrzostw świata z Litwą i Maltą już za niespełna 2,5 miesiąca.