Oczekiwania w stosunku do reprezentacji Polski przed Eurobasketem nie były specjalnie wysoko, ale Biało-Czerwoni gwałtownie pokazali, iż zamierzają na międzynarodowej imprezie zrobić furorę. W trzech pierwszych meczach odnieśli trzy zwycięstwa, dzięki czemu już wtedy zapewnili sobie awans do 1/8. W niej prowadzeni przez znakomitego Mateusza Ponitkę pokonali Bośnię. To oznaczało, iż są o krok od strefy medalowej i powtórzenia znakomitego wyniku z poprzedniego Eurobasketu.
REKLAMA
Zobacz wideo Rzeźniczak wspomina spotkanie z Urbanem. Co za historia!
Polska vs Turcja w ćwierćfinale Eurobasketu. Polacy walczyli o marzenia
O wygraną w ćwierćfinale łatwo być jednak nie mogło. Turcja na drodze do tej fazy turnieju nie przegrała żadnego meczu i obok Niemiec wyrosła na głównego kandydata do złotego medalu. W jej szeregach mogliśmy obserwować popisy gwiazdy NBA, Alperena Senguna. Ale Turcy nie opierali się tylko na wybitnej jednostce jak Słoweńcy. W każdej chwili w ich zespole ciężar gry na siebie potrafili wziąć też naturalizowany Amerykanin Shane Larkin czy Cedi Osman, były kolega z drużyny LeBrona Jamesa.
ZOBACZ TEŻ: Polski Michael Jordan przemówił. "To nie do mnie"
Czy imponujące CV tureckich koszykarzy przestraszyło jednak Biało-Czerwonych? Nic z tych rzeczy. Drużyna Igora Milicicia bardzo dobrze rozpoczęła mecz w Rydze. Gra toczyła się w rytmie "punkt za punkt", solidnie wyglądali nasi liderzy, bardzo dobre wejście z ławki zaliczył Aleksander Dziewa (dwie szybkie trójki). Po pierwszej kwarcie na tablicy wyników widniał remis 19:19, co było jasnym sygnałem: Polacy przylecieli na Łotwę, żeby bić się z najlepszymi.
W drugiej kwarcie zaczęli jednak... sami oddawać ten mecz. Liczba strat po polskiej stronie była wręcz kuriozalna. Mieliśmy niecelne podania, ruchome zasłony czy przykłady zwykłego gapiostwa. To wszystko prowadziło do kontrataków i łatwych punktów Turków. A wynik przestał już wyglądać dobrze - przewaga naszych rywali była dwucyfrowa. Na domiar złego - w międzyczasie rozpędzał się Sengun, który był nie do zatrzymania, czy to dla Aleksandra Balcerowskiego, czy Dominika Olejniczaka.
Tym samym po pierwszej połowie Biało-Czerwoni przegrywali 32:46. W tamtym momencie trudno już było być optymistą. Szczególnie iż Polacy nie tylko doświadczali, jak utalentowani są tureccy koszykarze, ale w drugiej kwarcie zagrali jak drużyna, która nie powinna znaleźć się w najlepszej ósemce Starego Kontynentu. Igor Milicić musiał zrobić wszystko, żeby w trakcie przerwy obudzić swoich graczy.
Polacy nie sprostali Turcji. Porażka w ćwierćfinale Eurobasketu
W trzeciej kwarcie Biało-Czerwoni faktycznie ograniczyli liczbę prostych błędów, ale napotkali inny problem. Byli po prostu nieskuteczni - również, gdy mieli czystą pozycję do rzutu. Na dodatek coraz bardziej widoczna była podkoszowa dominacja naszych rywali. Fizyczność, zasięg ramion, zawziętość, boiskowe cwaniactwo - to wszystko było atutem Turków.
Polacy jednak nie złożyli broni. W momencie, gdy Turcy prowadzili już 65:43 i wydawało się, iż to absolutny koniec emocji, drużyna Igora Milicicia ruszyła w pościg. Zdobyła siedem punktów z rzędu (a mogło być dziewięć, gdyby Olejniczak trafił prostą dobitkę spod kosza) i przed startem czwartej kwarty zmniejszyła stratę do piętnastu oczek.
Oczywiście, to nie zmieniało faktu, iż Biało-Czerwoni musieli liczyć na cud. I choć walczyli, to ten niestety nie nadszedł. najważniejszy moment miał miejsce przy stanie 70:78, kiedy na zegarze pozostawał niespełna trzy minuty. Olejniczak zebrał piłkę i... podał ją w ręce rywala. Tym samym zamiast potencjalnej kontry, mieliśmy trójkę Turcji i praktycznie zamknięty mecz.
Ostatecznie faworyci triumfowali 91:77. Przygoda Polaków na Eurobaskecie zakończyła się na ćwierćfinale.
Polska - Turcja 77:91 (19:19, 13:27: 18:19, 26:27)
Przed Wami najnowszy Magazyn.Sport.pl! Polscy koszykarze zagrają w Katowicach o mistrzostwo Europy. Korespondenci Sport.pl czuwają, a już teraz mamy oryginalny starter pack kibica basketu. Ekskluzywne wywiady, odważne felietony i opinie przeczytasz >> TU