Trzęsienie ziemi w polskiej piłce manualnej. Legendy zaczęły wojnę o władzę

3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


- Podjąłem decyzję, jaką podjąłem - miałem prawo, jestem dorosłym człowiekiem - mówi Bogdan Wenta. Legenda polskiej piłki manualnej wraca, by stoczyć walkę o prezesurę. Ze swoim byłym zawodnikiem, Sławomirem Szmalem. I z innymi Orłami ponoć już nie Wenty. Bo koledzy w tej walce stają za Szmalem.
Bogdan Wenta chce zostać prezesem Związku Piłki manualnej w Polsce. Były zawodnik i trener reprezentacji ogłosił to osobiście we wtorek w Warszawie. W wyborach zaplanowanych na 26 października Wenta będzie rywalizował ze Sławomirem Szmalem i Damianem Drobikiem.


REKLAMA


Po co Wencie funkcja prezesa? Dlaczego wraca do sportu po 10 latach w polityce (w latach 2014-2018 był europosłem, a w latach 2018-2024 – prezydentem Kielc)? Wreszcie: jak Wenta radzi sobie z tym, iż przeciw niemu opowiadają się jego byli podopieczni? O tym wszystkim Sport.pl rozmawiało z kandydatem na prezesa. W rozmowie uczestniczyli też dziennikarze innych redakcji.


Zobacz wideo Medalistki igrzysk dostają mieszkania. Zaangażowany Robert Lewandowski


Dlaczego pan będzie lepszym prezesem niż Sławomir Szmal?
Bogdan Wenta: Ja nie powiedziałem, iż będę lepszy.
Ale najpierw pan go poparł, a w końcu uznał pan, iż jednak będzie pan z nim walczył o prezesurę. Czyli uznał pan, iż pan byłby lepszym prezesem, prawda?
- To środowisko zdecyduje, kto jest lepszy. Ja nigdy nie używam takich określeń. Na pewno mamy na wiele spraw różne spojrzenie i w jednej moje może być lepsze, a w innej – jego.
W jakich dziedzinach pana spojrzenie może być lepsze?
- Na pewno mam większe doświadczenie. I w pracy o tam, w tym (Wenta pokazuje na swoje zdjęcia w roli trenera reprezentacji Polski), i w załatwianiu różnych spraw. Chyba nadchodzi czas, żeby różne rzeczy opisać, na przykład, jak te dresy były załatwiane (Wenta znów spogląda na swoje zdjęcia). Wiem, na czym to polega. Wielu mówiło, iż sobie przesiedziałem kilka lat w Parlamencie Europejskim, a warto sprawdzić, co tam robiłem, warto prześledzić. Można się zainteresować na przykład tym, dlaczego sport znalazł się w agendzie komisarza europejskiego, a do 2016 roku nigdy go tam nie było, nie było finansowania sportu. Mam doświadczenia, mam kontakty. Dlatego też Sławek złożył mi taką propozycję, żebym reprezentował związek w kontaktach zagranicznych, jeżeli on zostanie prezesem. Kontakty to są później wybory. Ja już raz startowałem w wyborach – do prezydium IHF-u [Międzynarodowej Federacji Piłki manualnej]. I było bardzo duże zdziwienie, iż będąc tam jeden dzień i z nikim nie rozmawiając, bo to było zakazane, dostałem 33 proc. głosów. Nie wszedłem do prezydium ze względu na wprowadzenie parytetu – zamiast mnie weszła kobieta z Rumunii. Nie mam problemów z mówieniem, kto jest lepszy, kto gorszy, kto wygra, kto przegra. Chcę, żeby wygrała dyscyplina. jeżeli 26 października delegaci wybiorą Sławka, to pogratulować i powodzenia życzyć.


Mówi pan, iż między panem a Sławomirem Szmalem przed wyborami nie ma żadnych tarć.
- Z mojej strony nie ma.
A Szmal mówi wprost, iż jest bardzo zaskoczony tym, iż zmienił pan zdanie i będzie z nim walczył.
- o ile chcecie zgłębiać ten temat, to pytajcie Sławka. Ale spotkaliśmy się w Łodzi - a różne wersje były, choćby takie, iż tam nikt do mnie nie podchodził – i wszystko było dobrze. Zostałem zaproszony na Superpuchar Polski [we wrześniu] przez ligę, siadłem na trybunach, z normalnym biletem, który mogę go pokazać, mam go cały czas w telefonie, i to nie ja do kogoś podchodziłem, tylko do mnie różne osoby podchodziły. zwykle im choćby mówiłem: „Uważaj, ostrożnie, bo później możesz być jakoś ze mną łączony". Tam były spotkania, rozmowy, w kuluarach też. Spotykałem tam ludzi, którzy w większości byli kiedyś moimi zawodnikami, tak więc problemów w relacjach nie ma.
Czytał pan niedawną wypowiedź Grzegorza Tkaczyka dla TVP Sport?
- Nie. Grzesiek był kapitanem reprezentacji, którego zrobiłem kapitanem reprezentacji – wybory były demokratyczne. Grzesiek został kapitanem jako młody zawodnik. Z Grzesiem mamy wiele doświadczeń, choćby z życia prywatnego. Grzesiu ma prawo oceniać. Na pewno są ze Sławkiem przyjaciółmi. Ale z Grześkiem nie rozmawiałem, ani on ze mną nie rozmawiał. Podjąłem decyzję, jaką podjąłem – miałem prawo, jestem dorosłym człowiekiem.
Jest panu przykro, boli to pana, gdy on mówi, iż zachowuje się pan nieelegancko, najpierw obiecując poparcie Szmalowi, a w końcu decydując się na walkę z nim?
- Wie pan, jeszcze raz powtórzę: jeżeli ktoś ze mną rozmawia w styczniu czy w lutym, to sytuacja może się zmienić. Zresztą, każdy ma swoją wersję. Z każdego spotkania. Panowie też teraz nagrywacie co mówię i napiszecie tak jak wy chcecie, a nie tak, jak ja bym chciał. Czyli zabieracie z tego spotkania to, co dla was istotne, a nie co dla mnie może być istotne.


Ale to w końcu pan popierał Szmala czy nie?
- Popieram go nadal, także dzisiaj. I życzę mu powodzenia.
Proszę powiedzieć czy obiecał mu pan poparcie w jego staraniach o prezesurę?
- Powiedziałem: „Możesz powiedzieć, iż cię popieram". Ale popieram każdego, kto chce dobra polskiej piłki manualnej. Dlatego powodzenia życzę też panu Damianowi Drobikowi.
Mówi pan, iż w Łodzi podchodzili do pana różni ludzie, żeby porozmawiać i iż w tym gronie byli pańscy zawodnicy. Pytam, bo w TVP Sport jeden z nich anonimowo powiedział, iż wszystkie Orły Wenty stoją za Szmalem, a nie za panem, i iż teraz to są już Orły, a nie Orły Wenty.
- Ależ mają prawo! Życie polega na tym, iż w końcu każdy podnosi rękę – czy to są wybory jawne, czy niejawne. I każdy może kandydować, jeżeli chce. Ale nie zapominajmy, iż prawo wyborcze mają tylko delegaci, tak mówi statut związku. Ale o ile oni po prostu popierają Sławka, to w porządku. Zbyt dużo mnie łączy z tą grupą ludzi – i z czasów pracy w kadrze, i wiele rzeczy, które się w życiu zdarzały i wobec których trzeba było komuś pomóc, choćby bardzo pomóc – żebym się teraz irytował.
Kolejna trudna sprawa – największym komercyjnym sponsorem Związku Piłki manualnej w Polsce jest Suzuki – czy ta firma zostanie z polską piłką ręczną, jeżeli pan wygra wybory, czy ze względu na konflikt z panem to będzie niemożliwe?
- Przepraszam, jaki konflikt?


Wracam do niedawnych wydarzeń z Kielc, gdzie Suzuki wycofało się z Korony Kielce podobno wskutek pańskich działań jako prezydenta miasta. Pamiętam transparent kibiców Korony, którzy wyrażali solidarność z szefem firmy, a za pana przepraszali.
- No właśnie byłem w sądzie, wie pan? I byli ludzie, którzy to zrobili, o ile się nie mylę.
Co zrobili?
- Wie pan, o ile chodzi o zabezpieczenie klubu i o pewne sprawy związane z radami nadzorczymi oraz czym jest walne i w jaki sposób wszystko prawnie złożyć i rozszerzyć, to – o ile się nie mylę – w Lechu Poznań w tym samym czasie po jednym meczu nastąpiło rozszerzenie rady nadzorczej i jakoś nic się nie działo. A tutaj wszystkie osoby zostały poinformowane o krokach, jakie będą podjęte, także pan Dulnik [Piotr, prezes Suzuki Motor Poland]. Nie jestem taką osobą, która nagle przychodzi i mówi „Pana nie ma". Nie działam na takich zasadach. Wszyscy byli poinformowani, iż chodzi o rozszerzenie rady nadzorczej. Ona była społeczna, nie było tam żadnego finansowania, a jej rozszerzenie było konieczne, bo docierały do mnie pewne symptomy. Otóż pewna osoba dwa tygodnie wcześniej mówiła, iż klub jest apolityczny, a jednak znalazła się na pewnych listach. Klub ma łączyć różne środowiska, bo kibic może głosować na tych, na tamtych, na kogo chce. Dodajmy jeszcze jedno: kontrakt z Suzuki wtedy się kończył, na to trzeba zwrócić uwagę. Rozmowy o przedłużeniu miały nastąpić, ale nie nastąpiły – trudno, tak się dzieje, te szczegóły nie są do omawiania z mediami. W każdym razie na to wszystko zareagowała prokuratura i byłem osobą pokrzywdzoną, świadkiem. Mam nadzieję, iż to się niedługo rozwiąże.
A co do kontraktu ZPRP z Suzuki, to ja nie mam wiedzy, jak on wygląda, ale sądzę, iż rozmowy będą. A o ile nie ja będę je prowadził jako nowy prezes? Cóż, nie będę z tym miał żadnego problemu. Mnie już tyle razy w życiu zwalniano i zatrudniano, iż wiem, iż za każdym razem gdy coś się kończy, to też coś się zaczyna. o ile wybory wygra ktoś inny, na przykład Sławek, czego mu życzę, to następnego dnia po prostu to on będzie miał problemy do rozwiązania w codziennej pracy.
Wyobraźmy sobie, iż wygrywa Szmal, po czym podtrzymuje, iż chciałby mieć pana w zarządzie, do kontaktów międzynarodowych. Zgodziłby się pan przyjąć tę funkcję?
- Ale ja nie mogę mówić za Sławka.


Przecież nie proszę o to. Pytam o pańską gotowość do współpracy.
- Nie wiem.
Chcę wiedzieć czy dobro polskiej piłki manualnej jest dla pana nadrzędne, czy jednak najważniejsze są osobiste ambicje.
- Chyba swoją decyzją to pokazałem?
No nie wiem, różnie to można interpretować.
- Ja to tak interpretuję.
A ja pytam czy byłby pan gotów działać dla dobra polskiej piłki manualnej z drugiego szeregu, czy tylko z najważniejszego, prezesowskiego, fotela?
- Wie pan, myślę, iż przez te wszystkie lata pokazałem, jak jest. zwykle jest tak, iż ktoś dzwoni, gdy u niego się pali. I wtedy się dziwisz, iż ktoś się odzywa po dwóch latach, ale mówisz „Cześć, co słychać?". Mam takie doświadczenia i w takich sytuacjach pomogłem wielu ludziom. Nie musiałem, ale pomogłem. I tyle.
Idź do oryginalnego materiału