Trzaskowski tej wojny na pewno nie wygra

11 godzin temu

O tym, iż piłka nożna to śmiertelnie poważna sprawa, wiedzą wszyscy również ci, co piłki nożnej nienawidzą. W tej dziedzinie sportu toczą się prawdziwe wojny i to czasami dosłowne, jak ta pomiędzy Salwadorem i Hondurasem z 1969 roku opisana przez Ryszarda Kapuścińskiego. Dla porządku przyznać trzeba, iż autor wielokrotnie tłumaczył się z tytułu „Wojna futbolowa” i podkreślał, iż to zabieg literacki, bo rzeczywiste przyczyny konfliktu pomiędzy tymi krajami były bardziej złożone, ale na kilka się to zdało i wojna futbolowa weszła do języka powszechnego.

W Polsce wszystko zaczęło się znacznie później o ile pominąć rytualne boje pomiędzy Legią i Górnikiem, czy Wisłą i Cracovią, czyli odwieczne „kosy” kibiców. Pierwszą wojną futbolową wypowiedział „kibolom” Donald Tusk tuż po finale Pucharu Polski w 2011 roku, w którym Legia Warszawa rzutami karnymi pokonała Lecha Poznań. Przez całe spotkanie kibice zachowywali się niemal wzorowo, poza drobnymi incydentami pirotechnicznymi, ale po meczu wybiegli na płytę stadionu Zawiszy Bydgoszcz i zaczęła się regularna bitwa. Początkowo nie było wielu chętnych, aby bronić chuligańskich wybryków, ponieważ wyglądało to wszystko fatalnie, ale gdy do akcji wkroczył Donald Tusk wszystko się zmieniło.

Ówczesny premier Polski znany z populistycznych pomysłów i niedotrzymanych obietnic postanowił walczyć z kibicami, tak jak walczy z dopalaczami i pedofilami. Akcja gwałtownie przerodziła się w bezsensowne szykany wymierzone w normalnych kibiców i same kluby piłkarskie. Zamykano stadiony i to w sposób losowy, w mediach non stop pokazywano fragmenty patologicznych zachowań kibiców, które miały być obrazem całego środowiska. W odpowiedzi brać kibicowska na wszystkich stadionach zaczęła śpiewać hit z tamtych lat: „Donald matole, twój rząd obalą kibole”. Tylko „jeb*ć PZPN” była bardziej popularną przyśpiewką w czasie wojny futbolowej Donalda Tuska z kibicami i jak wiadomo Tusk ostatecznie tę wojnę przegrał.

Rafał Trzaskowski, jako zastępca Donalda Tuska nie wyciągnął wniosków z błędów swojego szefa i wielokrotnie naraził się kibicom może nie bezpośrednio, ale za to wystarczająco. Przede wszystkim chodzi o to, iż Trzaskowski blokował Marsze Niepodległości, a jednocześnie sam brał udział w „Marszach Równości”, do tych zarzutów doszła polityka. Kibicom nie podoba się wiele decyzji zarówno podejmowanych przez władze warszawskie, jak i centrale, szczególnie wrażliwi są w odniesieniu do poszanowania polskiej historii i tradycji. Trzaskowski jest dla kibiców wrogiem wszystkiego, co polskie, tradycyjne i chwalebne, dlatego stał się bohaterem opraw i stadionowych pieśni.

Po pierwszych nieprzyjemnych dla Trzaskowskiego recenzjach, do akcji wkroczyła prokuratura Adama Bodnara i wszczęła postępowanie w sprawie baneru:

Rafałek kazał zdejmować krzyże, teraz udaje katolika. Czy znacie bardziej fałszywego polityka?

Na pierwszy rzut oka rzecz się wydaje całkowicie absurdalna, ale z takich właśnie postępowań słynie Adam Bodnar, jednak na kibicach Legii Warszawa nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Podczas wygranego meczu z Pogonią Szczecin w finale Pucharu Polski, na Stadionie Narodowym zawisł jeszcze bardziej dosadny baner:

18.05, 01.06 – nie dopuśćmy, by zakłamany, tęczowy Rafał rządził Polską ze Sławkiem narkomanem.

Czy Rafał Trzaskowski będzie pierwszym politykiem, któremu uda się wygrać wojnę futbolową z kibicami? Jest to bardzo odważna, a adekwatnie oderwana od rzeczywistości prognoza. W dodatku Trzaskowski nie jest w stanie nic sensownego zdziałać, gdyby w swoim stylu zmienił poglądy i nagle „zapisał się do Żylety”, to i tak nie przekonałby ani jednego kibica. Krótko mówiąc tę wojnę Rafał Trzaskowski na pewno przegra, ale najważniejsze jest to, co się stanie przy urnach i tego już wszyscy Polacy, nie tylko kibice, muszą przypilnować.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału