Sprawa dot. wpadki dopingowej Jannika Sinnera trwała wiele miesięcy. W organizmie Włocha wykryto zakazaną substancję o nazwie klostebol podczas testu przeprowadzonego w trakcie turnieju ATP Masters 1000 w Indian Wells w marcu zeszłego roku. Nie poniósł on jednak pierwotnie żadnych konsekwencji poza pozbawieniem punktów rankingowych i premii finansowej za rywalizację w Kalifornii. Do akcji wkroczyła jednak WADA, która nie chciała zgodzić się z taką decyzją, a Sinnerowi w oczy zajrzało widmo choćby dwuletniego zawieszenia, potencjalnie zabójczego dla jego kariery.
REKLAMA
Zobacz wideo Cezary Kulesza nie dostał się do Komitetu Wykonawczego UEFA. Kosecki: Szkoda, bo dobrze mieć tam swojego człowieka
Sinner wciąż zawieszony. Mogło być jednak znacznie gorzej
Ostatecznie w lutym tego roku Sinner dogadał się z WADA i zgodził na trzymiesięczne zawieszenie, trwające od 9 lutego do 4 maja tego roku. Włoch opuścił przez to kilka dużych turniejów m.in. w Indian Wells, Miami, czy niedługo w Madrycie. Jednak na domową rywalizację w Rzymie (rusza 6 maja) już wróci, a żadnego turnieju wielkoszlemowego nie pominie.
Podczas wyjaśniania sprawy Sinner tłumaczył się, iż klostebol do jego organizmu dostał się przez błąd fizjoterapeuty Giacomo Naldiego. Miał on wcześniej użyć maści zawierającej klostebol w celu wyleczenia rany na dłoni, a potem ów dłonią dotknął tenisisty podczas zabiegu i w ten sposób zakazany środek w śladowej, acz wykrywalnej ilości, dostał się do organizmu Jannika. A jak to dokładnie było? Opowiedział o tym były trener fitness zawodnika Umberto Ferrara. Zarówno z nim, jak i z Naldim Sinner rozstał się po aferze.
Były trener ujawnia, jak doszło do zakażenia. Zakazany środek do USA zabrał... on sam
W wywiadzie dla "La Gazzetta dello Sport" Ferrara stwierdził, iż to nie maść, a spray o nazwie Trofodermin, służący m.in. do leczenia ran, był powodem zawieszenia. Skąd w ogóle się wziął? Okazuje się, iż do USA zabrał go ze sobą sam Ferrara.
- Używam go od lat, ponieważ został przepisany przez mojego lekarza jako lek na przewlekłą chorobę. Byłem w pełni świadomy, iż zawiera zakazane substancje i zawsze trzymałem go w moim osobistym zestawie kosmetycznym. Zabrałem go do USA, bo chciałem mieć go po prostu pod ręką na wszelki wypadek - powiedział trener.
Koszmarny błąd fizjoterapeuty kosztował Sinnera dobre imię
Jak zatem spray ten trafił na dłonie fizjoterapeuty? - Zasugerowałem mu jego użycie, ponieważ miał skaleczenie na jednym z palców, które nie goiło się i komplikowało jego pracę. Bardzo wyraźnie poinformowałem Naldiego o naturze produktu i ostrzegłem, aby pod żadnym pozorem nie miał kontaktu z Jannikiem. W życiu bym nie podejrzewał, iż on go użyje, a potem bez umycia rąk zajmie się Jannikiem - ujawnił Ferrara.
- Gdy usłyszałem o zawieszeniu, czułem zdumienie i niedowierzanie. Od razu skojarzyłem klostebol z Trofoderminem. W ciągu kilku godzin zrekonstruowaliśmy kroki, które doprowadziły do zakażenia Jannika i dostarczyłem dowód zakupu sprayu w aptece w Bolonii. Z perspektywy czasu łatwo jest powiedzieć, iż nie zrobiłbym tego samego ponownie. Z pewnością nie polegałbym już na odpowiedzialności innych - podsumował całą sytuację były trener fitness lidera rankingu ATP.