Mateusz Hempe zmarł w poniedziałek wczesnym wieczorem. Jego ciało wyłowiono z rzeki Noteć. Jak opisywały lokalne media, piłka podczas treningu Noteci wylądowała w rzece, a on sam zadeklarował, iż po nią pójdzie. Stało się to ok. godz. 18:00. Niestety, na trening już nie wrócił. Nurt wody pociągnął mężczyznę ze sobą. Jego zwłoki znaleziono dwie godziny później.
REKLAMA
Zobacz wideo Oto kosmiczny stadion Realu Madryt! Pochłonął ponad miliard euro
Prezes Noteci wspomina zmarłego piłkarza
Lokalne media podawały informację o śmierci piłkarza Noteci jako nieoficjalne, bez podania tożsamości zmarłego. Potwierdził je później Krzysztof Łuczywek, reprezentant Polski osób niesłyszących, który grał z Hempe w tej kadrze.
"Niestety, nurt rzeki tym razem pokonał młodego człowieka. Był reprezentantem Polski niesłyszących i najbardziej oddaną osobą w klubie, który, jak wielokrotnie powtarzał ,był jego miłością. Spoczywaj w pokoju, bracie. Dziękuję ci za wszystko!" - napisał w mediach społecznościowych.
Cała Noteć Czarnków (klub Betclic 3. Ligi) jest w szoku po śmierci Hempego. W klubie wiedzą, iż stracili solidnego bramkarza, wychowanka Noteci i przede wszystkim dobrego człowieka. Prezes klubu wypowiadał się o nim naprawdę ciepło.
- Mateusz był osobą oddaną w stu procentach barwom klubowym. Był osobą uczynną, uśmiechniętą, zawsze można było na niego liczyć, zawsze był chętny do pomocy i współpracy. Odkąd sięgam pamięcią, Mateusz zawsze był z klubem. Graliśmy wspólnie, a teraz miałem przyjemność współpracować z nim w relacji prezes-zawodnik - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty prezes Paweł Jagła.
Okoliczności tragedii badają policja oraz prokuratorzy z Prokuratury Rejonowej w Trzciance. Ze względu na to, iż toczy się śledztwo, prezes nie mógł wyjawić, co wie nt. tragicznych wydarzeń z treningu. Przyznał jedynie, iż "prawdopodobnie był to nieszczęśliwy wypadek".
Mateusz Hempe zmarł w wieku 32 lat.