Totalny kataklizm zniszczył wszystko. "Nie wiem, czy się podniesiemy"

4 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Maxar Technologies


Majotta, niewielka wyspa na Oceanie Indyjskim należąca do Francji, walczy z największą od lat katastrofą. W sobotę z ogromną siłą uderzył w nią cyklon Chido. W katastrofie mocno ucierpiał także tamtejszy klub piłkarski Diables Noirs de Combani. - Na Majotcie nie ma już sportu. Nie wiemy, czy się z tego podniesiemy - mówi jego prezes.
W sobotę 14 grudnia mieszkańcy Majotty przeżyli niewyobrażalny dramat. We francuską wyspę położoną w Kanale Mozambickim nieopodal Madagaskaru, uderzył cyklon Chido. Wiatr przekraczał prędkość 200 km/h na godzinę, demolował budynki i infrastrukturę. Śmierć poniosło co najmniej 20 osób (tyle zgonów udało się potwierdzić), ale lokalne władze obawiają się liczba ofiar może być liczona w tysiącach. Według Agencji Reutera był to najsilniejszy cyklon, który uderzył w wyspę od ponad 90 lat.

REKLAMA







Zobacz wideo Życie Szeremety zamieniło się w szaleństwo. Stanowcza reakcja trenera



Dramat na francuskiej wyspie. Żywioł demolował wszystko. "To było przerażające"
Kataklizm całkowicie sparaliżował normalne funkcjonowanie Majotty. Tamtejszy klub piłkarski Diables Noirs de Combani planował zorganizować na koniec roku specjalne spotkanie z kibicami. Już wiadomo, iż z tych planów nic nie wyjdzie. - Jak możecie sobie wyobrazić, na Majotcie nie ma już sportu. To, co się wydarzyło, to katastrofa i nie wiemy, czy się podniesiemy - stwierdził prezes Ibrahima Ambdoulhanyou w rozmowie z "L'Equipe". On sam ewakuował się do Kenii. Udało mu się jednak ustalić, iż wśród ofiar nie ma żadnego z piłkarzy. - Nikomu nic się nie stało, ale straty materialne są ogromne - tłumaczył.


Informacje potwierdził piłkarz Abdallah Ali Abdoul Hamid. - Żadnych zgonów, żadnych obrażeń. To cud dla "Czarnych Diabłów". Chodziłem po mieście, próbowałem dostać się do kolegów z drużyny, żeby sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy - relacjonował. Z pomocą pospieszył innym mieszkańcom. - Z mojego okna widziałem latające wszędzie śmieci, to było przerażające. Widziałem, jak dachy moich sąsiadów runęły, wybiegli z domu, więc gwałtownie otworzyłem drzwi, aby ich schronić - opowiadał.
Rewelacja Pucharu Francji bez stadionu. "Nawet dach zniknął"
Zespół Diables Noirs sprawił w tym sezonie sporą niespodziankę. Awansował aż do ósmej rundy Pucharu Francji, gdzie rywalizował z drużynami z jej kontynentalnej części. Odpadł pod koniec listopada po porażce 0:2 z ekipą Corte. Niestety teraz jego obiekt został kompletnie zniszczony. - Żaden element konstrukcji się nie utrzymał, choćby dach MJC [klubowego stadionu - przyp. red.] zniknął - wyznał Abdoul Hamid. - Słupki stoją nadal, siatki też stawiały opór, ale były przykryte blachą. Być może to zapobiegło wyrządzeniu dalszych szkód. Natomiast brama wjazdowa pękła, a boczne linie zniknęły - dodał.


W poniedziałek część graczy stawiła się na pogrzebie ojca jednego z piłkarzy. Klubowi działacze stoją zaś przed zadaniem odbudowy stadionu. Nie będzie to jednak łatwe. Majotta to najbiedniejszy region Francji, dlatego nie obędzie się bez pomocy z zewnątrz. W tym momencie priorytety będą jednak zupełnie inne.
Idź do oryginalnego materiału