Jim Morrison zapisał się w historii i jako pierwszy zjechał na nartach ze szczytu Mount Everest. Poinformował o tym profil Everest Today, który powołuje się na National Geographic. "Morrison zjechał na nartach ze szczytu Mount Everestu - przez północną ścianę do centralnego lodowca Rongbuk" - czytamy. "Poszedł szlakiem zwanym "Supercouloir", najpierw przez Hornbein Couloir na górnej ścianie, a następnie przez Japanese Couloir poniżej" - dodano.
REKLAMA
Zobacz wideo Zbudował skocznię w ogrodzie, teraz organizuje tam konkursy. Jak wyglądają skoki amatorów?
Jim Morrison zjechał z Mount Everest i rozsypał prochy zmarłej partnerki
Przebił on tym wyczynem Andrzeja Bargiela, który już zjeżdżał z K2 czy Mount Everest. "Nikt wcześniej tego nie zrobił" - informuje profil. Ta próba miała drugie dno. Jak informuje profil "Górskie Mapy" - "po zrobieniu zdjęć szczytowych Morrison rozsypał prochy swojej zmarłej partnerki Hilaree Nelson, która zginęła prawie dokładnie trzy lata temu w wyniku upadku z Manaslu, ósmego co do wysokości szczytu świata" - czytamy.
Zjazd do lodowca Rongbuk trwał 4 godziny i pięć minut. "Porozmawiałem z nią chwilę i poczułem, iż mógłbym poświęcić jej cały dzień" - miał powiedzieć Morrison.
Andrzej Bargiel pogratulował Jimowi Morrisonowi. "Sam o tym marzyłem"
Gratulacje złożył mu sam Andrzej Bargiel. Polski himalaista docenił to, co zrobił jego kolega. "Gratulacje dla Jima Morrisona za niesamowity zjazd z Everestu kuluarem Hornbeina. Jako ktoś, kto zjeżdżał z K2 i Everestu, wiem, jak ogromne wyzwanie się za tym kryje - technicznie, fizycznie i mentalnie. To, co zrobił Jim ze swoim zespołem, jest czymś naprawdę wyjątkowym" - zaczął.
"Sam o tym marzyłem - i może właśnie dlatego tym bardziej cieszę się, iż udało się to właśnie jemu. Patrząc z perspektywy czasu, trudno wyobrazić sobie lepszą osobę, która mogła tego dokonać" - dodał.
Zobacz też: Oficjalnie. TVP ogłosiła ws. konkursów PŚ w skokach narciarskich
"Historia Jima i Hilaree zawsze miała w sobie coś niezwykłego – wspólne marzenie, pasję i odwagę. Ten zjazd to dla mnie symboliczny moment, dopełnienie tej historii. Myślę, iż właśnie dla niego ten zjazd miał znaczenie dużo głębsze niż tylko sportowe. Byliśmy w kontakcie podczas naszych wypraw i szkoda, iż nie spotkaliśmy się na szczycie. To byłoby coś naprawdę wyjątkowego – gdyby o tej porze roku dwie narciarskie ekspedycje, działające po dwóch stronach góry, spotkały się na wierzchołku Everestu. Wielki szacunek" - zakończył.