To one zagrają w finale US Open! Niesamowity mecz w Nowym Jorku

4 godzin temu
Amanda Anisimowa w finale US Open! Amerykanka po ograniu Igi Świątek w półfinale pokonała Naomi Osakę 6:7(4), 7:6(3), 6:3. Anisimowa była już na krawędzi, kłóciła się z trenerem, ale opanowała się i awansowała do drugiego finału wielkoszlemowego z rzędu.
Amerykanka Amanda Anisimowa pokonała Igę Świątek 6:4, 6:3 i awansowała do półfinału US Open. W kolejnym meczu zmierzyła się z Japonką Naomi Osaką, która w ćwierćfinale wyeliminowała Czeszkę Karolinę Muchową 6:4, 7:6.


REKLAMA


Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie


Zacięta walka w pierwszym secie z wygraną Osaki
Początek tego meczu był nerwowy z obu stron, Amanda Anisimowa mogła wygrać gema otwarcia przy własnym podaniu, a po chwili przegrywała już 0:2. Popełniała zbyt wiele błędów, dała się przełamać. - Trochę przeszarżowała, niepotrzebnie aż tak ryzykowała - zauważył komentujący w Eurosporcie Lech Sidor po kolejnym mocnym, ale i wyrzuconym forhendzie Amerykanki. Na koniec Naomi Osaka pięknie splasowała podanie i zaliczyła asa.


Amerykanka grała mocniej, a gdy trafiała to - podobnie jak w meczu ze Świątek - rywalce ciężko było nadążyć. Dzięki temu wyszła w swoim gemie serwisowym ze stanu 0:40, siła jej gry okazała się decydująca. Japonka biegała jak szalona w obronie, ale nie nadążała. Po chwili był już remis (2:2), ale tylko na chwilę, bo Anisimowa dogoniła byłą liderkę rankingu tylko po to, by znów zacząć się mylić (2:4). - Gra toczy się o to, która z nich otworzy lepiej wymianę, zdominuje rywalkę - zauważył drugi z komentujących Marek Furjan.
Osaka wydawała się stabilniejsza w tym fragmencie spotkania. Cierpliwie przyjmowała potężne zagrania Anisimowej i czekała na swoje szanse. W ósmym gemie jej serwis był potężnie ostrzeliwany, ale zachowała więcej dokładności, a na koniec znów posłała asa. Przy stanie 5:4 serwowała, by zamknąć partię, ale wtedy nastąpił kolejny zwrot w pierwszym secie.


Anisimowa ponownie zaczęła trafiać potężnymi returnami - jeden z nich pozwolił wykorzystać break pointa, zagrany po prostej forhendem. Osaka choćby nie zareagowała i było 5:5, a po już 6:5 dla reprezentantki gospodarzy, gdy adekwatnie samym podaniem wygrała gema i wyszła na prowadzenie. Ostatecznie doszło do tie-breaka, który był nadspodziewanie jednostronny.


Amerykanka dobrze zaczęła (1:0), ale po chwili przegrywała już 1:6. Japonka grała spokojnie, mogła liczyć na błędy rywalki. - Coś jest nie tak z forhendem Anisimowej. Zamyka ruch biodrowy, zanim piłka opuści struny, tak się nie da grać - analizował Sidor. Japonka wygrała pierwszego seta (7:4), a komentator podsumował to słowami: "To jest właśnie genialne rozegranie tie-breaka, Osaka wygrywa to, co ma wygrywać, gra swoje, nie kombinuje, nie szuka cudów, a Anisimowa za często się myli". Po 61 minutach podopieczna Tomasza Wiktorowskiego prowadziła 1:0 w setach.
Potem Anisimowa minimalnie lepsza
Początek drugiej partii był dość spokojny, panie utrzymywały swoje podania, ale to nie trwało długo. W piątym gemie Amerykanka zdominowała Japonkę, jej płaskie mocne zagrania pod samą linię siały spustoszenie. W efekcie doszło do przełamania, a po Osace widać było zdenerwowanie. - Po raz pierwszy pokazuje takie emocje w tym meczu - zauważył Furjan.
Anisimowa mogła prowadzić już 4:2, ale po chwili przegrywała 3:4. Nie potrafiła utrzymać przewagi, nie grała tak stabilnie jak ze Świątek. Już w połowie pierwszej partii statystycy naliczyli jej więcej niewymuszonych błędów niż w całym spotkaniu z naszą tenisistką. Mimo to jej moc uderzeń cały czas robiła wrażenie na Japonce, nie zawsze była w stanie dojść do kolejnego potężnego forhendu (4:4).
Końcówka to znów był rollercoaster. Najpierw Osaka wypuściła prowadzenie z rąk przy swoim podaniu (40:0) i została przełamana. - Niewiarygodne, w jaki sposób Anisimowa utrzymała się w tym punkcie! - usłyszeliśmy. Amerykanka zaimponowała w obronie, tym razem to ona serwowała przy stanie 5:4, by domknąć seta, ale fala błędów sprawiła, iż zmarnowała korzystną sytuację. Mogliśmy zobaczyć wiele negatywnych emocji z jej strony, trener motywował ją słowami "Nie walczysz ze mną", gdy nie mogli się porozumieć.


Tak zacięty fragment meczu także musiał skończyć się tie-breakiem. W nim, w porównaniu do pierwszej partii, role odwróciły się. To Naomi Osaka nie mogła liczyć na swój serwis, zbyt wiele psuła, a Amanda Anisimowa pozostawała jak w transie - trafiała mocno, płasko i celnie. Wygrała "dogrywkę" 7:3, a ta partia trwała jeszcze dłużej, bo 71 minut. O awansie do finału musiał więc zadecydować jeszcze jeden set.
Osaka nie dała rady
Ostatnia odsłona meczu zaczęła się fatalnie dla Osaki. Najpierw poprosiła o pomoc fizjoterapeuty, który pojawił się na korcie, ale przekazał jej tylko leki, ostatecznie nie doszło do większej interwencji. Po chwili Anisimowa zdominowała rywalkę. Znów uderzała, jak w meczu ze Świątek - ostro, praktycznie bezbłędnie. Siła ognia z jej strony i presja na serwisie Japonki sprawiły, iż gwałtownie zrobiło się 4:1 dla Amerykanki.
Anisimowa wytrzymała to, w trzecim secie dużo lepiej serwowała, utrzymała gwałtownie zdobytą przewagę. Imponowała nie tylko z forhendu, ale także z bekhendu - jak w ostatnim gemie, gdy popisała się kończącym uderzeniem. Przy stanie 5:3 zmarnowała dwie piłki meczowe, Osaka miała jeszcze dwa break pointy na uratowanie tego spotkania, ale to Amerykanka okazała się minimalnie lepsza. Mecz trwał aż dwie godziny i 57 minut, a zakończył się już po północy czasu nowojorskiego.
Czytaj także: Ponitka wściekły po meczu Polski


To bezsprzecznie najlepszy okres w karierze Amandy Anisimowej. W lipcu dotarła do finału Wimbledonu, w którym przegrała z Igą Świątek 0:6, 0:6. Dwa miesiące później zagra w meczu finałowym przed własną publicznością. Będzie miała o tyle łatwiej, iż zna już smak wielkoszlemowego finału, być może trema nie będzie stanowić dla niej już tak wielkiego wyzwania, jak w pojedynku z Polką w Londynie. W decydującym spotkaniu nowojorskiej imprezy Amanda Anisimowa będzie rywalizować z Aryną Sabalenką, która pokonała Jessicę Pegulę 4:6, 6:3, 6:4. Amerykanka ograła Białorusinkę w półfinale Wimbledonu, czy da radę ponownie? Finał turnieju pań odbędzie się w sobotę. Transmisje w Eurosporcie oraz na platformie Max, relacje w Sport.pl.


Przed Wami najnowszy Magazyn.Sport.pl! Polscy koszykarze zagrają w Katowicach o mistrzostwo Europy. Korespondenci Sport.pl czuwają, a już teraz mamy oryginalny starter pack kibica basketu. Ekskluzywne wywiady, odważne felietony i opinie przeczytasz >> TU
Idź do oryginalnego materiału