W nocy z niedzieli na poniedziałek w Nowym Orleanie odbyło się największe sportowe wydarzenie roku w USA. Na stadionie Superdome w obecności 65 tys. widzów Philadelphia Eagles pokonali Kansas City Chiefs 40:22. Mistrzowie ligi futbolu amerykańskiego NFL obok tytułu dostali też premie indywidualne, które wypłaciła im liga, a nie klub, jak to się dzieje w piłce nożnej.
REKLAMA
Zobacz wideo
Niskie premie za wygranie Super Bowl
W NFL nigdy nie dochodzi do sytuacji, jaką znają kibice piłkarscy, iż do szatni wchodzi prezes klubu i mówi: "Chłopaki, jak wygracie następny mecz to macie milion do podziału". W amerykańskich ligach to nie do pomyślenia. Więcej jeszcze: to złamanie przepisów ligi. Wysokość wynagrodzeń jest ściśle obwarowana tzw. salary cap, czyli pułapem wynagrodzeń. Żaden właściciel klubu nie może nagle wpaść na pomysł, żeby "chłopakom" dosypać trochę grosza dla motywacji w trakcie sezonu.
To, jaką część przychodów ligi dostają zawodnicy w ramach wynagrodzeń, określone jest w tzw. umowie zbiorowej, którą związek zawodowy graczy zawiera z właścicielami klubów. Ten kontrakt ustala też, ile ekstra mogą zawodnicy dorobić w play-off.
I według zapisów umowy zbiorowej zwycięzcy Super Bowl dostają po 171 tys. dolarów, a pokonani: 96 tys. To oczywiście duże pieniądze, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, iż mediana zarobków w amerykańskiej gospodarce to ok. 60 tys. dolarów rocznie. Tyle tylko, iż jeżeli porównamy to z zarobkami innych sportowców, to już nie tak wiele. Iga Świątek za sam awans do trzeciej rundy Australian Open dostała 182 tys. dolarów. Polka ostatecznie w Melbourne zarobiła 690 tys. dolarów, bo odpadła dopiero w półfinale.
Zawodnik NFL zarabia za Super Bowl dużo mniej niż gracz NBA za mistrzostwo
W sumie mistrzowie NFL za wszystkie mecze w play-off mogą zarobić dużo mniej niż Świątek w Australii: 357 tys. dolarów na głowę (171 tys. za zwycięstwo w finale plus 186 tys. za udział w trzech poprzednich rundach). W innych amerykańskich ligach za mistrzostwo płacą o wiele lepiej: w NBA jest to 804 tys. dolarów, a w MLB - 477 tys. Oczywiście różnica nie wynika z popularności lig, bo w USA NFL ma dominującą pozycję. istotną rolę gra tu np. liczba graczy. W futbolu amerykańskim zespół ma w składzie 53 zawodników, a w NBA tylko 15. W dodatku play-off NBA to choćby około setki meczów, bo rywalizacja odbywa się do czterech zwycięstw, a w NFL to tylko 13 spotkań, bo zawsze decyduje jeden mecz.
Niemniej jednak - czy to w NBA, NFL czy MLB - nagrody za mistrzowskie tytuły są wręcz mikroskopijne przy zarobkach gwiazd. Dak Prescott z Dallas Cowboys zarabia 60 mln dolarów rocznie, czyli za każdy występ w okresie zasadniczym dostaje trochę więcej niż 3,5 mln dolarów. Stephane Curry z Golden State Warriors zarabia w NBA 55 mln za sezon, czyli 680 tys. za mecz. Baseballista Juan Soto właśnie podpisał kontrakt z New York Mets, na mocy którego będzie dostawał 65 mln dolarów za sezon, czyli 315 tys. za mecz.
Związek zawodowy zawodników dba o wszystkich graczy
Ta dysproporcja między zarobkami gwiazd a nagrodami za sezon wynika przede wszystkim z filozofii, jaką wyznaje związek zawodowy zawodników przy negocjacjach z pracodawcami. Jego zadaniem jest zadbanie o interesy wszystkich zawodników, a nie tylko tych najlepszych. Dlatego główny nacisk położony jest na wynagrodzenia w okresie zasadniczym, w którym grają wszyscy członkowie związku, a nie na play-off, w którym grają tylko wybrane drużyny.
Natomiast premie za Super Bowl mogą sobie wynegocjować zawodnicy przy okazji przedłużenia kontraktów. Są one jednak i tak dość niskie w stosunku do wynagrodzenia. Jalen Hurts, quarterback Eagles, który poprowadził drużynę do zwycięstwa w niedzielnym meczu i został najlepszym zawodnikiem spotkania, zapewnił sobie za oba te sukcesy dodatek 500 tys. dolarów w każdym z kolejnych czterech lat kontraktu z drużyną. Jego podstawowe zarobki to średnio 51 mln dolarów za sezon.