To już pewne. Fatalne wieści dla fanów Szczęsnego. Tego nikt się nie spodziewał

1 tydzień temu
Zdjęcie: REUTERS/YouTube, Canal+ Sport (Screen)


Zachował czyste konto na Estadio Santiago Bernabeu, w efektowny sposób zatrzymał piłkę na linii bramkowej, pewnie bronił strzały Kyliana Mbappe. To był zdecydowanie najlepszy mecz w karierze Inakiego Peni. To, iż zagrał naprawdę dobre zawody, to z pewnością efekt działań Hansiego Flicka i pracy z Wojciechem Szczęsnym na treningu. Niemiec i Polak odpowiadają dziś za budowę hiszpańskiego bramkarza. I nie ma co być złym na to, iż przez dobrą grę Peny Szczęsny może nie wskoczyć do bramki FC Barcelony.
90 minut El Clasico pokazały, iż Inaki Pena rośnie z każdym meczem. Hiszpan staje się pewniejszy siebie, jego interwencje są bardziej zdecydowane. Zmienia postrzeganie swojej osoby jako golkipera. Kiedy rok temu wskoczył do bramki FC Barcelony za Marca-Andre ter Stegena, w ciągu kilku tygodni stał się najgorszym bramkarzem La Ligi. Ale dzisiaj w niczym nie przypomina siebie z sezonu 2023/2024.


REKLAMA


Zobacz wideo Tak powstaje jeden z największych stadionów świata. Cudeńko


Zagrać najlepszy mecz w karierze właśnie w El Clasico to sztuka
Zacznijmy jednak od samej gry Inakiego Peny w El Clasico. Było pewne, iż będzie mieć na Bernabeu sporo pracy. Tym bardziej iż Barcelona nastawiła się na wysoką grę linią obrony. Rosło zatem ryzyko szybkich akcji ze strony Viniciusa i Kylinana Mbappe. W pierwszej połowie Hiszpanowi dopisywało jednak szczęście - Mbappe palił akcje na potęgę, a Vinicius był groźny głównie na początku meczu. Brazylijczyk popisywał się nieskutecznością, a w dalszej części spotkania był coraz mniej widoczny, mniej aktywny, wręcz nieprzydatny.
Mbappe dwukrotnie pokonał Penę w sytuacjach, w których bramkarz był bezradny. Ale gole były anulowane, bo Francuz był przyłapany na spalonym. Szczęście sprzyjało golkiperowi Barcelony, ale szczęście też jest składową sukcesu. Napastnik Realu Madryt nie był w stanie pokonać Peny w przepisowych akcjach, co było dowodem, iż Hiszpan potrafi bronić w tak ważnych i trudnych meczach.
Istotne były dwie interwencje. Pierwsza, gdy wyciągnął piłkę po zamieszaniu z linii bramkowej. Abstrahując od tego, iż później odgwizdano ofsajd - to dzięki tej ofiarnej obronie Pena był na ustach całego świata. Udowodnił, iż się rozwinął. Poprawił refleks, gibkość, stał się silniejszy mentalnie. Sama interwencja też musiała go zbudować resztę spotkania.
Druga, kiedy wyszedł na skraj pola karnego i zatrzymał Mbappe w sytuacji sam na sam. jeżeli w pojedynkach to Pena stawia warunki gry Francuzowi, to wiedz, iż Hiszpanowi niesamowicie urosły cojones w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Niczego się nie bał. Nie miał także problemów z dośrodkowaniami, próbami Viniciusa czy uderzeniami z dystansu Fede Valverde. W drugiej połowie wychodziło mu praktycznie wszystko.


Jedyny zarzut, jaki można mieć do gry Peny, to niepewne wyjścia z bramki i gra nogami w pierwszej połowie. Pod presją grał niedokładnie, a każde wyjście dalej niż na dziesiąty metr pachniało kłopotami. Musiał dostać cenne wskazówki od Hansiego Flicka czy Wojciecha Szczęsnego.
Cztery interwencje, dwa skuteczne wyjścia z bramki, dwa wybicia, dokładność podań na poziomie prawie 80 proc. - patrząc tylko na liczby, to trzeba stwierdzić, iż Pena zagrał naprawdę dobrze. Biorąc pod uwagę konkretne sytuacje, należy dodać, iż nie zawiódł i zespół coraz bardziej może na nim polegać.


Wiara, zaufanie i nauki od doświadczonego kolegi
W Barcelonie od dawna powtarzają, iż Pena ma potencjał i wyróżnia się na tle wszystkich bramkarzy La Masii, którzy pojawili się w ostatnich kilkunastu latach. Tylko nie został odpowiednio wkomponowany w zespół. Kilka tygodni temu znów został rzucony na głęboką wodę za sprawą kontuzji Marca-Andre ter Stegena. Ale wejście do tej wody miał teraz dużo łatwiejsze i przyjemniejsze za sprawą działań dwóch osób.
Istotną postacią w rozwoju Peny zdecydowanie jest Hansi Flick. Jego specjalnością jest budowa lub odbudowa piłkarzy, a 25-latek zdecydowanie wymagał odgruzowania po katastrofalnych występach z zeszłego sezonu. Budujące było zachowanie Flicka na konferencjach prasowych, na których padały pytania o obsadę bramki "Blaugrany". Mówił wprost - niczego nie będzie zmieniał, Pena jest numerem jeden i ma odpowiednie umiejętności, by być podstawowym bramkarzem jednego z największych klubów świata. Niemiec chciał zaszczepić wiarę i pewność siebie, dodać mu otuchy i wesprzeć. Pokazać, iż na niego liczy. Prosta psychologiczna zagrywka, ale jakże skuteczna. Zaufanie od autorytetu może tylko pozytywnie zadziałać.


Wyraźny wpływ na postępy Peny ma też Wojciech Szczęsny. Polak miał wskoczyć za niego do bramki już tydzień temu w meczu z Sevillą, a przynajmniej tak obstawiali wszyscy eksperci, dziennikarze i kibice. Tymczasem Szczęsny jest rezerwowym i ta rola mu nie przeszkadza. Sam mówił w rozmowie z Eleven Sports, iż nie wystawiłby siebie na El Clasico, choćby gdyby był w stu procentach gotowy. Nie ma jeszcze rytmu meczowego, który złapał już Pena.
Hiszpan bardzo mocno docenia polskiego bramkarza i jego wkład w zespół. - Jestem mu wdzięczny, bo od początku okazywał mi zaufanie, to bramkarz klasy światowej, bardzo dobrze pracujemy, pomagamy sobie nawzajem - mówił Pena tuż po El Clasico. Już wcześniej nazywał Szczęsnego "wspaniałym człowiekiem".
Wszelkie wideo z treningów potwierdzają, iż to jest zdrowa rywalizacja, a Szczęsny napędza i motywuje Penę, który też chce skorzystać z doświadczenia i nauk Polaka. Bo po to też Szczęsny przyszedł do Barcelony - żeby pomóc. I pomaga młodszemu koledze w rozwoju.


Zapewnił sobie miejsce w bramce Barcelony na dłużej
Inaki Pena gra z meczu na mecz coraz lepiej i nie można mu nagle życzyć źle tylko po to, by do bramki wskoczył Szczęsny. Nie ma co się obrażać na Hiszpana, iż notuje progres i z meczu na mecz gra coraz lepiej. Tym bardziej w tak intensywnym tygodniu, w którym w ciągu kilku dni Barcelona miała na rozkładzie Sevillę, Bayern Monachium i Real Madryt. Zapracował sobie na to, by być pierwszym bramkarzem "Dumy Katalonii" na dłużej.


Przyjście Szczęsnego i tak można rozpatrywać pozytywnie - nie tylko ze względu na okoliczności transferu, ale też dlatego, iż Polak przyczynia się do rozwoju drużyny poprzez wartościowe wsparcie dla bramkarza. To, co Pena przepracuje z byłym liderem naszej reprezentacji, zostanie mu w pamięci na lata. A przed tą dwójką jeszcze siedem-osiem miesięcy wspólnych treningów.
Flick i Szczęsny osiągnęli zamierzony efekt w zaledwie kilka tygodni - sprawili, iż Pena rośnie w oczach szatni i fanów.


Następny mecz Barcelony to kolejne starcie z rodzaju tych o większym ciężarze gatunkowym, czyli derby miasta z Espanyolem (3 listopada). prawdopodobnie Pena wyjdzie ponownie w pierwszym składzie.
Idź do oryginalnego materiału