To była lekcja siatkówki! Demolka w meczu Polek o półfinał MŚ

3 godzin temu
Polskie siatkarki są jedną z najlepszych drużyn na świecie. Dowód? Właśnie zagrały w ćwierćfinale mistrzostw świata. Ale polskie siatkarki nie są dziś w stanie zrobić kroku na szczyt. Kiedy przychodzi im zagrać o strefę medalową, stają się bezradne. Dowód? Właśnie zagrany ćwierćfinał mistrzostw świata. W Bangkoku lekcji siatkówki na poziomie najwyższym z najwyższych Polkom udzieliły Włoszki. Nasza kadra przegrała 0:3 (17:25, 21:25, 18:25).
Włoszki są genialne. Julio Velasco, czyli jeden z najlepszych trenerów w historii siatkówki, stworzył potwora. Italia jest nienasycona, pożera wszystkich, po złocie igrzysk olimpijskich sprzed roku idzie po złoto MŚ. Ta drużyna wygrała już 34. mecz z rzędu. Taki zespół po prostu musiał obnażyć niedostatki naszej reprezentacji.


REKLAMA


Zobacz wideo Polscy siatkarze wrócili do kraju po zwycięstwie w Lidze Narodów!


Stefano Lavarini w 2021 roku sensacyjnie wprowadził do strefy medalowej igrzysk olimpijskich reprezentację Korei Południowej. Po czwartym miejscu z tamtą kadrą na igrzyskach w Tokio Włoch zaczął pracować z reprezentacją Polski. Z nadziejami na jeszcze większe osiągnięcia.
Z Lavarinim Polska od 2022 roku zawsze jest i wszędzie jest w czołówce.


MŚ 2022 – ćwierćfinał
ME 2023 – ćwierćfinał
Igrzyska olimpijskie 2024 – ćwierćfinał
MŚ 2025 – ćwierćfinał


To są dobre wyniki. To jest wprowadzenie Polski na poziom, na jakim wcześniej nie była. W top 8 MŚ naszej kadry nie było od 1962 roku. A teraz jest tam drugi raz z rzędu. W top 8 igrzysk nie było nas od 1968 roku, a na samych igrzyskach Polki przed awansem z Lavarinimi za kierownicą nie grały od 16 lat.
Do tych osiągnięć dodajmy medale Ligi Narodów. W tym komercyjnym, corocznym turnieju, Polki wzięły brąz w 2023, 2024 i 2025 roku. Doceńmy więc Lavariniego, bo jest za co. Ale też powiedzmy sobie wprost – chcielibyśmy więcej. Chcielibyśmy zobaczyć, iż w wielkich imprezach prowadzone przez niego Polki są w stanie zrobić krok do przodu. Że mogą się rozwinąć tak, żeby zaczęły wchodzić do stref medalowych.


Czy miały na to jakąkolwiek szansę teraz, na MŚ 2025? Niestety, żadnej. Już po przeciętnych, nierównych, szarpanych meczach z Wietnamem (3:1), Kenią (3:1) i Niemcami (3:2) w fazie grupowej oraz po horrorze z Belgią w 1/8 finału (3:2) było jasne, iż nasza kadra nie jest w takiej formie, żeby mogła rzucić wyzwanie najmocniejszym na świecie Włoszkom. Ale i tak trudno było oglądać ich starania choćby nie o sprawienie sensacji, a o równą, zaciętą walkę z Italią.
Włoszki nas blokowały, Włoszki podbijały nasze ataki, a same wszystko kończyły pewnie. Dlatego przegrywaliśmy od samego początku. W pierwszym secie było 4:8, a przy 7:12 Lavarini wziął czas. - o ile wykonujemy założenia bardzo dobrze, a na razie nie wychodzi, to nie znaczy, iż musimy coś zmieniać – próbował przekonywać trener. Niby więc dalej graliśmy swoje, ale bez przekonania, iż to coś da. Niby zbliżyliśmy się na 10:13 po pierwszym punkcie zdobytym blokiem (najlepsza w tym elemencie Korneluk), ale zaraz zrobiło się 14:21. I Lavarini prosił o kolejną przerwę.
Trener tłumaczył, jak ma działać nasz blok, rozgrywającą Wenerskę przekonywał, żeby wystawiała piłki do ataku bliżej siatki, dzięki czemu jej koleżanki będą mogły wykorzystywać ręce włoskiego bloku, ale to wszystko brzmiało jak niezły pomysł, natomiast nic nie dawało. Faworytki absolutnie kontrolowały sytuację. Pierwszą partię wygrały 25:17. A w drugiej zaimponowały chyba jeszcze bardziej. I chyba zabrały nam resztki złudzeń.
Lavarini próbował coś zrobić, ale nie był w stanie
Po blokach Stysiak i Korneluk w drugiej partii podgoniliśmy wynik z 7:10 na 9:10 w drugim secie. Po kontrze Stysiak wyrównaliśmy na 12:12. A po tym jak Damaske skończyła długą wymianę wyszliśmy choćby na pierwsze prowadzenie w meczu – 14:13. Wtedy Velasco poprosił o czas, a po powrocie na boisko jego zawodniczki zdobyły cztery punkty z rzędu.


Wystarczyło, iż Włoszki wzmocniły zagrywkę, a z 14:13 zrobiło się 14:17 i niedługo 15:20. Znów atakowaliśmy za miękko, znów nie przebijaliśmy się przez włoską ścianę. – Wreszcie wjechaliśmy na taki poziom emocjonalny, mentalny, iż jesteśmy gotowi na wyrównaną walkę – ekscytowała się Joanna Kaczor-Bednarska, gdy było 14:13. Nadzieje byłej siatkarki, a dziś komentatorki Polsatu Włoszki zgasiły błyskawicznie. I nadzieje nas wszystkich.
To samo Italia zrobiła w trzecim secie. Co z tego, iż zaczęliśmy go nieźle, iż prowadziliśmy 6:5, skoro za chwilę było 8:12 i Lavarini znów próbował coś zrobić, biorąc przerwę na żądanie? Nasz trener nie był w stanie w żaden sposób odmienić przebiegu tego meczu. Ani wtedy, ani w żadnym wcześniejszym momencie, ani gdy podjął ostatnią taką próbę przy stanie 0:2 i 13:19.
Wyraźna porażka 0:3 w setach 17:25, 21:25, 18:25 dobrze oddaje różnicę między dobrą reprezentacją, jaką jest nasza, a świetną, jaką jest ta z Italii.
Niestety, to kolejny raz, gdy w meczu o awans do strefy medalowej wielkiego turniekju odbijamy się od którejś z potęg jak od ściany. Tylko na MŚ 2022, u siebie, w Gliwicach, byliśmy blisko. Wtedy z wielką Serbią, która broniła tytułu, Polki przegrały 2:3 (25:21, 21:25, 19:25, 26:24, 14:16).


Porównajmy tamten wynik z tymi:


W ćwierćfinale ME 2023 z Turcją 0:3 (23:25, 22:25, 18:25)
W ćwierćfinale Igrzysk olimpijskich 2024 z USA 0:3 (22:25, 14:25, 20:25)
W ćwierćfinale MŚ 2025 z Włoszkami 0:3 (17:25, 21:25, 18:25)


Niestety, to wygląda źle z tendencją do „coraz gorzej". Niestety, na dziś nasze miejsce jest w światowej czołówce, ale nie w tej topce, która zdobywa medale. Celem dla Lavariniego i jego zawodniczek musi być zrobienie jeszcze jednego kroku we wspinaczce na szczyt. Pytanie czy to możliwe.
Idź do oryginalnego materiału