Wisła Płock to bez cienia wątpliwości największa rewelacja początku tego sezonu Ekstraklasy. Ktoś mógłby powiedzieć, iż ten z beniaminków, który do ligi wszedł przez baraże, a nie bezpośrednio, powinien być najsłabszy. "Nafciarze" zdążyli już pokazać miejsce, w które można sobie włożyć takie twierdzenia. Mariusz Misiura stworzył niezwykle zgraną grupę ludzi, którzy wiedzą, co mają robić, a do tego potrafią zabiegać rywala na amen (przeciwko Legii Warszawa przebiegli ponad 125 km!). Efekt? Cztery zwycięstwa, jeden remis, zero porażek i pozycja lidera.
REKLAMA
Zobacz wideo Paweł Fajdek mistrzem Polski 2025. "Jestem w stanie trenować"
Wisła jak nie ona. 45-minutowa drzemka
Tym razem do Płocka przyjechało Zagłębie Lubin. Przed sezonem Leszek Ojrzyński był typowany do niechlubnego miana trenera, który z pracą w tym sezonie pożegna się jako pierwszy. Lubinianie nie zrobili zbyt imponujących transferów, a sezon zaczęli od dwóch punktów w trzech meczach. Jednak to, co w poprzedniej kolejce zostało z Lechii Gdańsk po meczu z Zagłębiem, można było określić najładniej papką. Lubinianie zniszczyli żenującą defensywę gdańszczan i wygrali 6:2. Pokazali tym samym, iż też potrafią być bardzo groźni.
Groźni z kolei nie byli w pierwszej połowie piłkarze Wisły. Śmiało można założyć, iż było to najsłabsze 45 minut, jakie w tym sezonie rozegrali. Tempo kiepskie, pomysłu niewiele. Atak pozycyjny nie wychodził im adekwatnie wcale. Zagłębie grało mądrze taktycznie i neutralizowało wszelkie zalążki ataków płocczan. Co więcej, sami udowodnili, iż potrafią przeprowadzić efektowną akcję.
Co za podanie Radwańskiego! Zagłębie zszokowało Płock
W 20. minucie Adam Radwański popisał się kapitalnym, zaskakującym podaniem do kompletnie niekrytego w szesnastce Marcela Reguły. Ten z kolei uderzył płasko, przy bliższym słupku i pokonał tym Rafała Leszczyńskiego. Do przerwy mogliśmy zatem mówić o sporej niespodziance. Choć z przebiegu gry w pełni zasłużonej.
Wisła wyszła po przerwie jak wściekła
Trzeba Wiśle oddać, iż na drugą połowę wyszła z mocnym postanowieniem poprawy. Od jej początku znów wyglądali na ten głodny gry, agresywny zespół, który wywalczył jak dotąd 13 punktów. gwałtownie zebrali tego owoce. Dostali bowiem rzut karny za zagranie piłki ręką w polu karnym Michała Nalepy. Obrońca Zagłębie co prawda dostał najpierw w nogę, potem w rękę. Jednak miał ją daleko od reszty ciała, a gdyby nie ona, przed świetną szansą stanąłby Wiktor Nowak. Do piłki w 58. minucie podszedł Łukasz Sekulski i nie pomylił się. Wisła wyrównała na 1:1.
Płocczanie nie spuszczali z tonu, ale kreowanie sobie dobrych szans strzeleckich nie było dziś ich mocną stroną, choćby przy aktywniejszej grze. Podobnego gola co Marcel Reguła chciał strzelić Wiktor Nowak, ale Dominik Hładun nie dał się zaskoczył strzałem po ziemi w lewy róg bramki. Ten sam piłkarz przedarł się też efektownie w pole karne w 88. minucie, ale wówczas choćby nie oddał celnego strzału.
Czasem wystarczy po prostu celnie strzelić! Wisła Płock zadała cios w ostatniej minucie!
Czego nie był w stanie zrobić Nowak, zrobił Iban Salvador. W ostatniej minucie meczu. Reprezentant Gwinei Równikowej zebrał piłkę przed polem karnym i huknął prosto w Hładuna. Ten jednak zdecydowanie się nie popisał i odbił futbolówkę tak, iż ta wpadła do siatki. Wisła Płock znów to zrobiła! Wisła Płock z kolejnym zwycięstwem w tym sezonie! Na koncie mają już 16 punktów i umocnili się na pozycji lidera Ekstraklasy.
Wisła Płock - Zagłębie Lubin 2:1 (Sekulski 58'(K), Salvardor 90+3' - Reguła 20')
Wisła: Leszczyński - Custović, Haglind-Sangre, Kamiński, Edmundsson, Lecoeuche (59. Djalo) - Nowak, Kun (81. Nastić), Pacheco - Sekulski (81. Salvador), Jimenez (73. Pomorski)
Trener: Mariusz Misiura
Zagłębie: Hładun - Ławniczak, Nalepa, Yakuba - Sypek (46. Szmyt), Radwański (77. Nowogoński), Kocaba, Dąbrowski, Lucić (81. Ćorluka) - Reguła (68. Kłudka), Kosidis (81. Woźniak)
Trener: Leszek Ojrzyński
Sędzia: Karol Arys (Szczecin)
Żółte kartki: Lecoeuche (Wisła)