Takiego trenera jeszcze w Polsce nie było. Przebił choćby Heynena

4 godzin temu
Władze Projektu Warszawa, który w tym roku ma walczyć o złoto PlusLigi, zagrały va banque. Na trenera wybrały Tommiego Tiilikainena, o którym w Polsce nikt wcześniej nie słyszał. 38-letni Fin, który doświadczenie zdobywał w Azji, chce odmienić PlusLigę. A jeden z siatkarzy warszawskiego klubu mówi, iż na treningach było początkowo większe wariactwo niż w kadrze u ekscentrycznego Vitala Heynena.
Gdyby grający w reprezentacji Polski Bartosz Bednorz zamiast zaatakować z drugiej linii wystawił piłkę na skrzydło, pewnie ściągnąłby na siebie surowe spojrzenie i wymowny komentarz Nikoli Grbicia. Ale iż zrobił to w koszulce PGE Projektu Warszawa, to zaplusował u zachwyconego Tommiego Tiilikainena. Nowy trener stołecznej drużyny chce, by ta grała widowiskową i szaloną siatkówkę. Tylko czy da ona sukcesy, na które wszyscy w stolicy liczą?


REKLAMA


Zobacz wideo Asseco Resovia Rzeszów z pierwszym zwycięstwem w okresie 2025/26. Artur Szalpuk: W pierwszym secie nie było nas na boisku


"No name" z Finlandii z rekomendacją od Bartosza Kurka
Kibice już po pierwszym przedsezonowym meczu żartowali, iż Tiilikainen podczas jednego spotkania wyrabia zalecaną dzienną dawkę liczby kroków. Była to dla nich - a przynajmniej dla zdecydowanej większości z nich - pierwsza okazja do przyjrzenia się ekspresyjnemu Finowi. Bo gdy cztery miesiące temu Projekt poinformował o jego zatrudnieniu, to w ruch poszły wyszukiwarki internetowe, by dowiedzieć się o nim czegokolwiek.
Przygoda Tiilikainena z siatkówką w roli zawodnika zakończyła się przedwcześnie z powodu kłopotów zdrowotnych. W roli asystenta trenera zadebiutował już jako 23-latek, w klubie Kuortaneen Urheiluopisto i reprezentacji Finlandii kadetów. Dwa lata później – w Kokkolan Tiikerit - po raz pierwszy został głównym szkoleniowcem. Przepracował też sezon w niemieckim SWD Powervolleys Dueren, a następnie przeniósł się do Azji. Lata 2017–21 spędził w japońskim Wolf Dogs Nagoya, a kolejne cztery sezony w koreańskim Incheon Korean Air Jumbos.
Kluby PlusLigi – zwłaszcza te mierzące w strefę medalową – jeżeli zatrudniają zagranicznych trenerów, to zwykle sięgają po tych, którzy mają wyrobioną markę w Europie. Pod tym względem decyzję warszawskiego klubu, który w poprzednich siedmiu sezonach pięć razy był w najlepszej trójce ekstraklasy, należy uznać za odważną, a choćby ryzykowną.
- To była decyzja bardzo przemyślana. Tak naprawdę każda decyzja dotycząca zawodnika, trenera czy spraw biznesowych wiąże się z pewnym ryzykiem, a to ryzyko trzeba minimalizować odpowiednią analizą. Uważam, iż ją przeprowadziłem. Nie było w tym żadnego chaosu ani zrywu pod wpływem emocji. Dla niektórych nasz nowy trener to może być "no name", ale dla mnie nie jest. Pracował w Azji z wieloma zawodnikami. Przyglądałem mu się już od dłuższego czasu, odbyliśmy dużo rozmów i jestem bardzo optymistycznie nastawiony do tej współpracy. Jestem przekonany, iż to była dobra decyzja, a czas to zweryfikuje – mówił w czerwcu Sport.pl wiceprezes Projektu Piotr Gacek.


W Nagoi Tiilikainen przez jeden sezon współpracował z Bartoszem Kurkiem (ten bronił kolorów Wolf Dogs w latach 2020-24). Kapitan reprezentacji Polski miał wystawić dobre rekomendacje swojemu byłemu szkoleniowcowi.
Kreatywność, nowoczesność i wariactwo. "Nie da się tego wszystkiego słuchać"
Na razie warszawski zespół pod wodzą Fina na inaugurację sezonu pokonał beniaminka InPost ChKS Chełm 3:0. Ale sami zawodnicy przyznają, iż bardziej wiarygodną weryfikacją będą dwa z kilku najbliższych spotkań. Zmierzą się wtedy z Aluronem CMC Wartą Zawiercie i Asseco Resovią Rzeszów, czyli ekipami, które – tak jak oni – są typowane, by znaleźć się w strefie medalowej PlusLigi.
I choć we wtorkowy wieczór pojawiały się jeszcze typowe dla początku sezonu błędy, to widać też było, iż Projekt gra inaczej niż dotychczas. Przywodzi to właśnie na myśl słynącą z widowiskowości azjatycką siatkówkę, z którą dobrze obeznany jest Tiilikainen.
- Rzeczy, które nasz trener chce wprowadzić, mają potencjał i wiemy, iż będziemy chcieli zagrać coś innego. Wierzymy w to. Może na początku nie będzie to wyglądało tak, jak byśmy chcieli, ale miejmy nadzieję, iż w przyszłości da nam to dodatkową szansę na wygranie meczu. Jest dużo kreatywności, nowoczesności, zwariowanych akcji. Takich, gdzie trzeba coś innego wymyślić. Pozytywnie patrzymy w przyszłość i zobaczymy, jak to będzie – opisuje w rozmowie z dziennikarzami Damian Wojtaszek, od tego sezonu kapitan Projektu.


Dotychczas to właśnie on był podczas meczów największą gadułą, która stale motywowała kolegów z zespołu. Teraz z uśmiechem przyznaje, iż nowy trener krzyczy więcej od niego.
- Muszę mu więc dorównać albo choćby go przekrzyczeć – zaznacza doświadczony libero. A po jednym z przedsezonowych meczów towarzyskich na antenie Polsatu Sport przyznał żartobliwie, iż Fin mówi tyle, iż w pewnym momencie trzeba się wyłączyć, bo nie da się tego wszystkiego słuchać.
Tiilikainen mocno przeżywa poszczególne akcje. Niemal cały czas spaceruje przy linii bocznej i wygląda przy tym, jakby wypił wcześniej kilka filiżanek kawy. Łapie się też za głowę, by za chwilę krzyczeć z euforii i zaciskać triumfalnie pięść. Po udanych akcjach szeroko się uśmiecha, ale po tych przegranych zwykle zachowuje spokój. Nie widać u niego wtedy raczej złości. Co chwilę podpowiada coś zawodnikom lub komentuje sytuację w rozmowie z rezerwowymi i asystentami.
Siatkarze Projektu na razie dali się przekonać. Czegoś takiego nie było choćby u Heynena
Od Wojtaszka Fin jest starszy o rok, a od rozgrywającego Michała Kozłowskiego młodszy o dwa lata. I choć nie może podeprzeć się autorytetem wynikającym z sukcesów w roli zawodnika czy odnoszonych jako trener w mocnych zespołach i ligach, to na razie w szatni Projektu podobno wszyscy dali się przekonać jego wizji.


- Mamy świetną drużynę, świetną atmosferę i świetnych kibiców, więc jestem naprawdę spokojny o to, jak będziemy prezentować się w tym sezonie. Uważam, iż będziemy grać piękną siatkówkę. Czy szaloną też? Tak. Myślę, iż będzie się to kibicom podobać. Ja takie granie lubię, bo jest to coś nowego. Nie chcę jednak wszystkiego zdradzać. Mamy pewne założenia i mam nadzieję, iż będziemy je coraz bardziej wdrażać w meczach. Oby tylko zdrowie dopisało – podkreśla Bednorz.


Wojtaszek zaś przyznaje, iż sam jest ciekawy, jak będzie funkcjonował nowy trener i jak będzie wyglądała gra drużyny, gdy pojawią się trudne chwile. - Do tej pory wygląda to bardzo fajnie, ale przyjdą ciężkie mecze, które będzie trzeba dźwignąć i podjąć też w danym momencie jakieś ryzyko – wskazuje.
Był on rezerwowym w reprezentacji Polski m.in. w 2018 roku, gdy ta niespodziewanie zdobyła pod wodzą Vitala Heynena mistrzostwo świata. Ekscentryczny Belg zasłynął nietypowymi rozgrzewkami na treningach, podczas których w użyciu czasem były choćby wózki sklepowe czy plastikowe drzewa. Podczas treningów pod okiem Tiilikainena też podobno jest ciekawie.
- Jakbyś przyszła w pierwszej części okresu przygotowawczego, to byś się zdziwiła, iż my gramy w siatkówkę – zapewnia mnie Wojtaszek.


A po chwili potwierdza, iż było wówczas choćby więcej zwariowanych rzeczy na treningach niż w kadrze za czasów Heynena. - Ale wiemy, iż musimy to dozować. Wiemy, kiedy, co i jak możemy zrobić – dodaje.
U Nikoli Grbicia to by nie przeszło. Efektownie, ale czy efektywnie?
Inni zawodnicy Projektu i osoby związane z klubem powtarzają, iż Fin wychodzi z założenia, iż siatkówka ma sprawiać siatkarzom radość. Sam ma wielkie zamiłowanie do analiz. Na drużynowej grupie w aplikacji WhatsApp podobno podsyła dużo rzeczy i to o różnych porach. Zadaje też sporo pytań – zawodnikom i członkom swojego sztabu szkoleniowego.
- Chce się dowiedzieć, jak wygląda PlusLiga. Bardzo dużo rozmawiamy. Chce wiedzieć, jak to wszystko funkcjonuje, bo był w Azji, gdzie jest inny poziom, inne granie i inaczej to wygląda. Chce dorównać tutejszym drużynom z topu. By treningi i mecze wyglądały naprawdę dobrze – relacjonuje Wojtaszek.
Najbliższe tygodnie i miesiące pokażą, czy koncepcja Tiilikainena zda egzamin w polskiej lidze. Tu trzeba mierzyć się z wysokim blokiem, a w Azji zawodnicy zwykle dysponują gorszymi warunkami fizycznymi. Było już trochę dyskusji odnośnie tego, iż reprezentacja Polski pod wodzą Grbicia gra dość prosto, ale styl, na który stawia Serb, broni się skutecznością. Biało-Czerwoni pod jego wodzą w każdej imprezie o stawkę byli na podium. Projekt w poprzednich siedmiu sezonach pięć razy był w czołowej trójce PlusLigi. Teraz mierzy w kolejny medal, najchętniej w pierwszy złoty. Chce też pokazać się z dobrej strony w Lidze Mistrzów. Pytanie, czy widowiskowa gra, którą proponuje ekspresyjny Fin, pomoże w realizacji tego celu.
Idź do oryginalnego materiału