Tak wygląda prawda o Stanach Zjednoczonych. Boją się katastrofy

2 godzin temu
Amerykanie biadolą. Kolejny wielki plan się sypie. Mieli być piłkarską potęgą, a nie są. Piłka nożna miała być najważniejszym sportem w USA, a nie jest. Teraz boją się, iż piłkarski mundial zakończy się klapą. Niepotrzebnie. choćby drogie bilety mogą okazać się atutem, a nie przekleństwem tej imprezy.
W 1998 r. United States Soccer Federation ogłosiła "Project 2010". Ten 113-stronicowy dokument opracowany przez portugalskiego trenera Carlosa Queiroza przedstawił plan rozwoju amerykańskiej piłki nożnej. Według założeń tam zawartych w 2006 roku Amerykanie mieli mieć drużynę, którą będzie stać na półfinał mistrzostw świata. Cztery lata później drużyna USA miała być już faworytem do tytułu.

REKLAMA







Zobacz wideo



Piłka nożna miała być wielka w USA, ale wciąż jest mała
Rzeczywistość okazała się brutalna. Jeszcze w 2002 wyglądało, iż wszystko jest na dobrej drodze, a Amerykanie zagrali w ćwierćfinale mundialu. Potem jednak choćby nie powtórzyli tego wyniku, a na domiar złego w 2018 roku choćby na mistrzostwa świata nie awansowali.


Nie sprawdziła się też inna przepowiednia: piłka nożna będzie najważniejszym sportem w USA. Tę tezę miały uwiarygadniać liczby: miliony Amerykanów i Amerykanek grających w piłkę, miliony widzów przed ekranami podczas mistrzostw świata, boom MLS, do której dołączały coraz to nowe drużyny w kolejnych miastach. Ale najważniejsze w tej predykcji było to, iż cała Ameryka się zmieni. Wraz z napływem imigrantów będzie coraz bardziej wieloetniczna, liberalna i wielokulturowa. Pod wpływem tej zmiany popularność miały tracić dawne sportowe pasje USA: przede wszystkim baseball, ale także futbol amerykański. W ich miejsca miała się rozpanoszyć piłka nożna.
A jednak tej zmiany jakoś nie widać na horyzoncie. Baseball, koszykówka i futbol amerykański królują w amerykańskich mediach. MLS – to trzeba przyznać – rośnie z roku na rok, ale przy NBA czy NFL wygląda jak Peter Dinklage przy Dwayne'ie Johnsonie. I w przewidywalnym termie ta sytuacja nie ulegnie zmianie.
Ceny biletów i Trump zagroziły piłce nożnej w USA
Potocznego "kopa w górę" ma dać amerykańskiej piłce nożnej przyszłoroczny mundial. W krajowej piłkarskiej federacji powstał kolejny plan pod tytułem "Pathway Strategy", który ma uczynić z soccera największy sport w USA.



Jednak już widać potencjalne zagrożenia. "Wygórowane ceny biletów na mistrzostwa świata mogą zrujnować nadzieje na rozwój piłki nożnej w USA" - alarmuje należący do "New York Timesa" serwis The Athletic. Może się okazać, iż na trybunach zasiądą przede wszystkim bogaci Amerykanie, którzy na stadionie znajdą się tylko po to, by nagrać sobie reelsa na Instagrama, albo story na Facebooka. Zabraknie natomiast prawdziwych kibiców ze wszystkich stron świata, których wielobarwna i rozśpiewana mozaika była prawdziwą tradycją mundiali. Odstraszą ich nie tylko wysokie ceny biletów, ale również administracja Donalda Trumpa, która stawia obostrzenia dla kolejnych państw, jeżeli chodzi o wizy turystyczne, które pozwalają na wjazd do USA.


Czy amerykańscy miłośnicy piłki nożnej mają się czego obawiać? Wydaje się, iż ich strach jest tak samo przestrzelony jak nierealistyczne były ich nadzieje, iż piłka nożna stanie się mainstreamowym sportem w USA. To, iż trybuny zapełnią się bogatymi Amerykanami, to dla soccera szansa, a nie katastrofa.
W sporcie nie liczy się ilość, ale jakość
Tak to już jest, iż jesteśmy przywiązani do swojej, ustalonej wizji świata. I skoro widzimy w Europie miliony dzieci i młodych ludzi uganiających się za piłką i ona jest tu numerem jeden, to tak samo musi to działać po drugiej stronie oceanu. Ameryka jest przecież krajem, gdzie liczba kopiących piłkę nożną należy do jednej z najwyższych na świecie. Ostatnie dane mówią o ponad 20 mln Amerykanek i Amerykanów, które uprawiają piłkę nożną na otwartych boiskach lub w hali.
Ale gdy przyjrzeć się bliżej, to okazuje się, iż na profesjonalne treningi piłkarskie dla dzieci stać tylko klasę średnią i wyższą. Tylko majętni Amerykanie, których stać na opiekunkę do dzieci, albo na to, iż jeden z rodziców nie pracuje, mogą wozić swoje pociechy na treningi i opłacać zajęcia w postawionych na wysokim poziomie akademiach. Jednak gdy te dzieci już dorosną, to rzadko zostają piłkarzami. Raczej idą w ślady rodziców i zostają lekarzami, prawnikami, finansistami lub kadrą kierowniczą przedsiębiorstw.



Natomiast utalentowane sportowo dzieci z biedniejszych rodzin wybiorą baseball, koszykówkę lub futbol amerykański, bo te dyscypliny sportowe mogą uprawiać bez dodatkowych kosztów w szkole podstawowej i liceum. W dodatku dają one szansę na stypendium sportowe na wyższej uczelni. W razie niepowodzenia na ścieżce sportowej futbol, koszykówka i baseball są przepustką do zdobycia wykształcenia. Piłka nożna taką możliwość daje tylko kobietom.


Dlatego Amerykanie mają gwiazdy światowego formatu w wielu dyscyplinach sportu, ale nie w piłce nożnej mężczyzn. Nikt utalentowany sportowo, a do tego rozsądny nie skupi się na niej, skoro inne sporty dają mu większe możliwości rozwoju. I miliony uprawiających piłkę nożną w USA tego nie zmienią, skoro brakuje tam talentów.
Tylko ludzie z grubymi portfelami mogą dźwignąć piłkę nożną w USA
I paradoksalnie rzecz biorąc, wysokie ceny biletów mogą ten stan poprawić, a nie mu zagrozić. Problemem rozwojowym amerykańskiej piłki nożnej nie jest to, iż jest mało popularna. jeżeli spojrzy się na badania opinii publicznej na temat popularności sportów, to piłka nożna wyprzedza hokej na lodzie, a w najmłodszej grupie wiekowej dorosłych choćby baseball. A jednak NHL jest trzy razy bogatsza niż MLS. Dwie główne przyczyny to po pierwsze fakt, iż MLS dzieli się amerykańskimi kibicami piłkarskimi z angielską Premier League i ligą meksykańską; a po drugie, iż NHL ma najbogatszych kibiców wśród wszystkich lig amerykańskich.
Według badań tylko 17 procent Amerykanów ogląda hokej na lodzie. I tylko jedna czwarta z nich określa siebie jako zagorzałych fanów, drugie tyle mówi o sobie, iż są średnio zaangażowanymi kibicami, reszta to widownia okazjonalna. To by się z kolei zgadzało z innymi badaniami, które wskazują, iż tylko cztery proc. Amerykanów wskazuje hokej jako ulubiony sport do oglądania. Jednak te kilkanaście milionów zaangażowanych kibiców wystarczy, by NHL zarabiała 6,8 miliarda dolarów rocznie i była szóstą najbogatszą ligą sportową świata. Z piłkarskich wyprzedza ją tylko Premier Leauge.



To, czego najbardziej brakuje soccerowi w USA, to właśnie ludzi z grubymi portfelami na trybunach. jeżeli oni zasiedlą stadiony na mundialu i wypchną "prawdziwych kibiców", to szansa, iż piłka nożna w Ameryce dotrze do fanów, którzy do tej pory jej nie cenili. Czyż na Wyspach nie mieliśmy do czynienia z podobnym zjawiskiem? Stale podnoszone ceny biletów po modernizacji stadionów wypchnęły z trybun biedotę i chuliganerię, a zapełniły je przedstawicielami klasy średniej. W ten sposób Premier League stała się najbogatszą piłkarską ligą świata. MLS musi przejść podobną drogę. Tylko tak będzie mogła konkurować z ligami w Europie o utalentowanych zawodników i mieć pieniądze, by wychowywać rodzime gwiazdy.
Amerykanie mogą być spokojni. Mundial będzie komercyjnym sukcesem niezależnie od tego, ilu kibiców przyjedzie z innych krajów. I tylko od piłkarzy zależy, czy stworzą na tyle interesujące widowiska, by nowe twarze na trybunach pojawiły się znowu na krajowych rozgrywkach.
Idź do oryginalnego materiału