Tak wygląda najbardziej zapalny punkt całej Europy. "Pięta achillesowa NATO"

2 miesięcy temu
Nawet 5 tys. kibiców. Tyle Polaków spodziewanych jest na niedzielnym meczu w Kownie. Mobilizacja lokalnych służb jest duża, ale dzień przed spotkaniem w drodze z Polski na Litwę na trasie było względnie spokojnie. Oto jak wygląda sytuacja na przesmyku suwalskim, czyli jednym z najbardziej zapalnych punktów całej Europy.
- My latamy wyżej niż drony - śmiali się ludzie z otoczenia reprezentacji Polski, która w sobotę po południu dotarła do Kowna. Lot z Katowic przebiegł spokojnie, ale przed odlotem pytania i obawy się pojawiały. Kadra Jana Urbana leciała na Litwę, gdzie jeszcze kilka dni temu przestrzeń powietrzna w okolicach Wilna została nagle zamknięta. Pierwsze informacje mówiły, iż z powodu niezidentyfikowanych dronów, które pojawiają się coraz częściej nad europejskimi lotniskami. Po kilku godzinach okazało się jednak, iż były to przemytnicze balony, które też dość regularnie pojawiają się nad Litwą i innymi państwami z regionu.


REKLAMA


Zobacz wideo Oto najlepszy bramkarz świata?! "Niesamowity potencjał"


- Co tak wcześnie? - w sobotę rano zatrzymała nas policja w drodze do Kowna, kilkanaście kilometrów przed granicą. - Ruch to będzie jutro, dziś jeszcze jest spokojnie - wskazali policjanci. No i faktycznie było spokojnie. Nas też pewnie nikt by nie zatrzymał, gdybyśmy nie przekroczyli prędkości. Na granicy w ogóle nie było żadnej kontroli. W jej okolicach też nie było widać, iż przemieszczamy się przez obszar, który często wskazywany jest jako potencjalnie najbardziej zapalny punkt na mapie całej Europy.


Chodzi oczywiście o przesmyk suwalski, czyli strategiczny punkt wschodniej flanki NATO. W rzeczywistości to dość wąski obszar - liczący 104 km - położony między granicami Polski, Litwy i Rosji - obejmujący region w okolicach Suwałk, Augustowa i Sejn. Analitycy wojskowi często określają go mianem "najbardziej zapalnego punktu Europy" i "pięty achillesowej NATO". Przesmyk suwalski odgrywa kluczową rolę w geopolityce regionu, bo teoretycznie rosyjski atak w to miejsce dałby jej lądowe połączenia między Białorusią a swoją nadbałtycką eksklawą. Jednocześnie odciąłby na drodze lądowej trzy państwa bałtyckie - Litwę, Łotwę i Estonię - od partnerów NATO, co mogłoby skomplikować ich wsparcie i obronę.
Tyle teoria, bo w praktyce to również bardzo trudny teren do zdobycia, a więc dość łatwy do obrony. Pełen rzek, lasów, mokradeł czy jezior, przez które przedarcie się wcale nie musi być proste.
Przesmyk suwalski. "Naszym problemem jest percepcja tego miejsca"
- W rzeczywistości Augustów jest nieporównanie bezpieczniejszym miastem od Warszawy czy Gdańska. Ulice są spokojne, ludzie się znają. Naszym problemem jest percepcja tego miejsca. Kiedy w 2022 roku Politico napisało, iż przesmyk suwalski jest jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na ziemi, wiele osób z innych części Polski potraciło głowę. Ludzie dzwonili i pytali, czy na rogatkach miasta stoją wojska, czy są tutaj poustawiane zasieki. To może się panu wydawać śmieszne, ludziom z branży hotelarskiej do śmiechu nie było - mówi wiceburmistrz Augustowa Filip Chodkiewicz w dużym reportażu Gazeta.pl o przesmyku suwalskim, który można przeczytać tutaj.


Tydzień temu Polska utrzymała tymczasowe kontrole na granicy z Litwą oraz Niemcami do 4 kwietnia 2026 roku. Decyzja - jak tłumaczy polski rząd - jest reakcją przede wszystkim na presję migracyjną na granicy z Białorusią, która wpływa na sytuację na granicy polsko-litewskiej i polsko-niemieckiej. Jej celem jest zapobieganie nielegalnemu przepływowi migrantów. Kontrole mają charakter selektywny i są prowadzone przez Straż Graniczną, żołnierzy WOT, Żandarmerię Wojskową, a w razie potrzeby także przez policję i inspekcję transportu drogowego.


Litwa - Polska. Litwini obawiają się Polaków
W sobotę żadnych kontroli nie było, ale samochodów na drodze też nie. Nie oznacza to jednak, iż sytuacja się nie zmieni. Litewskie media piszą o mobilizacji lokalnych służb, które przygotowują się na najazd Polaków. choćby nie tyle kibiców, ile chuliganów. Przypominają też wydarzenia sprzed lat - m.in. mecz Legii z Vetrą Wilno z 2007 roku czy towarzyskie spotkanie Polska - Litwa z 2011 roku też w Kownie, gdy na trybunach dochodziło do zamieszek.
Na razie na mieście jest spokojnie, choć już od sobotniego popołudnia widać, iż do Kowna przyjechało wielu kibiców z Polski. W PZPN słyszymy, iż na niedzielnym meczu ma być zajęta nie tylko cała trybuna gości, ale sporo Polaków kupiło też bilety na neutralne sektory. Lokalne media szacują, iż na trybunach może być ich choćby około 5 tys. To 1/3 stadionu im. S. Dariusa i S. Girenasa, gdzie kadra Jana Urbana w niedzielę zmierzy się z Litwą. Początek spotkania o 20.45.
Idź do oryginalnego materiału