Od 24 stycznia do 13 września 2023 r. Fernando Santos był selekcjonerem reprezentacji Polski. Santos obejmował naszą kadrę po tym, jak zdołał z Portugalią zdobyć mistrzostwo Europy w 2016 r. Ostatecznie Santos został zwolniony przez PZPN po porażce 0:2 z Albanią, a jego następcą został Michał Probierz. Później Santos nie sprawdził się jako trener Besiktasu i selekcjoner kadry Azerbejdżanu. Niewykluczone, iż Santos niedługo wróci do pracy, bo już był łączony przez media z pracą w greckim Panathinaikosie.
REKLAMA
Zobacz wideo Kosecki szczerze o Probierzu: Z całym szacunkiem, ale jego kadencję trzeba nazwać po imieniu
Czytaj także:
Armagedon w Hiszpanii. Mecz La Ligi odwołany. Katastrofalne warunki
Cała prawda o Santosie w Polsce. "Część zawodników mogła się go bać"
Jaki był Santos wobec piłkarzy reprezentacji Polski? O tym w wywiadzie dla Foot Trucka opowiedział Grzegorz Mielcarski, który w tamtym czasie był łącznikiem między sztabem szkoleniowym a zawodnikami.
- Był taki moment, iż zespół był trochę z boku, bo Santos był bardzo zamknięty. Nie było takiej łatwości dostania się do niego, piłkarze też do niego nie lgnęli i nie chcieli za wszelką cenę o wszystkim z nim rozmawiać. Był takim nerwusem. Już wtedy te porażki zaczęły go bardzo drażnić. Kiedy Fernando Santos przegrywał, był trudny choćby dla bliskich współpracowników. Santos był przekonany, iż będąc tyle lat w reprezentacji, on już wie wszystko. No i nie wiedział, czego piłkarze i reprezentacja potrzebowała - powiedział.
Czytaj także:
"Mundo Deportivo" ogłasza ws. Lewandowskiego i FC Barcelony. Coś pięknego
Mielcarski opowiedział też o sytuacji sprzed meczu Polska - Czechy. - Sama podróż autobusem w Czechach była trudna. Jechaliśmy bardzo wolno, to go irytowało, podnosił głos na kierowcę. Nie zdawał sobie sprawy, iż to ciśnienie przenosił na piłkarzy. Część zawodników mogła się bać jego reakcji. Mnie się to nie podobało, ja nie lubiłem takich sytuacji jako piłkarz. Rozumiem naszych zawodników. Santos był trenerem bardzo nerwowym - tłumaczył były reprezentant Polski.
Mielcarski ocenił też mowę ciała Santosa podczas meczów. - Nie lubię tego zachowania, gdy trener w pierwszej minucie po pierwszym błędzie już wyskakuje, gestykuluje, wrzeszczy w kierunku piłkarza. Trzeba pobudzić zawodnika w inny sposób, a nie takim krzykiem czy mimiką. To tylko bardziej spinało takich zawodników, takie miałem wrażenie. Rozumiem Santosa, iż nie chciał prać brudów publicznie i ja to doceniam, iż ludzie nie chcą się zniżyć do pewnego poziomu i obrzucać się błotem - podsumował.
Zobacz też: Takie są szanse na grę Szczęsnego w El Clasico. Burza w sieci. "Przesadził"
Tak zapamiętano Santosa w Polsce. "Miał problemy z higieną osobistą"
Santos nie pozostawił po sobie najlepszej opinii w naszym kraju. - Przepraszam, iż tak mówię: obleśny stary dziad. Rozmawiałem z nim w cztery oczy i było to dość nieprzyjemne. Nie dość, iż walił fajami, bo odpalał jedną od drugiej, to jeszcze miał problemy z higieną osobistą - opowiadał Marek Szkolnikowski, były dyrektor TVP Sport.
- On się nie mył. Dezodorantu nie używał. Na marynarce służbowej wiecznie kilo łupieżu. No, jak kogoś takiego można traktować poważnie? Śmierdziało od niego na kilometr - mówili anonimowi rozmówcy w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet", którzy wówczas byli blisko kadry.