Tak potęga może ograć Małysza. Już czekają na Thurnbichlera

1 dzień temu
Zdjęcie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl


W ten weekend w Niemczech odbywa się spotkanie, które może zadecydować o przyszłości Thomasa Thurnbichlera po zwolnieniu z funkcji głównego trenera polskich skoczków. W środowisku przez cały czas słychać sporo głosów, iż Austriak, który ma ofertę przejęcia kadry juniorów w Polsce, ma jednak przejść do kadry Stefana Horngachera. - Naprawdę dobrze byłoby mieć go w niemieckiej kadrze - mówi Sport.pl Martin Schmitt.
Materiał opracowany dzięki współpracy z Red Bull Polska w czasie wydarzenia "Red Bull. Skoki w Punkt" w Zakopanem. Pokazowe zawody na Wielkiej Krokwi wygrała drużyna Martina Schmitta: Dawid Kubacki, Stephan Embacher, Anze Lanisek i Andreas Wellinger. Więcej o sobotnim konkursie przeczytasz tutaj.


REKLAMA


Praca Thomasa Thurnbichlera w Polsce może się zakończyć dokładnie w taki sposób, jak się zaczęła. Jego przyszłość może rozstrzygnąć jeden komunikat prasowy. I to wcale nie taki pochodzący z Polskiego Związku Narciarskiego.


Zobacz wideo Polscy skoczkowie mają nowego trenera. Thurnbichler się pożegnał


Gdy Thurnbichler przychodził do Polski, PZN uprzedzili Austriacy. Teraz Małysza mogą ograć Niemcy
Gdy Thurnbichler był jeszcze tylko kandydatem do zostania trenerem polskich skoczków wiosną 2022 roku, dziennikarzy zaskoczyło oświadczenie Austriackiego Związku Narciarskiego. Co prawda już po zebraniu zarządu PZN pojawiały się, jeszcze nieoficjalne, informacje, iż to Thurnbichler ma przyjść do Polski po Michale Doleżalu, ale niczego nie ogłoszono. I potwierdzenie o nowym trenerze Polaków przyszło z najmniej oczekiwanego kierunku. Na początku kwietnia 2022 roku Austriacy poinformowali, iż choć w Planicy szkoleniowiec gwarantował im pozostanie w ich kadrze, to zmienił zdanie, a oni musieli się zgodzić na jego odejście. I w praktyce to właśnie austriaccy działacze ogłosili, jaka naprawdę będzie przyszłość Thurnbichlera.
Teraz, po trzech latach pracy w Polsce, PZN zwolnił Thurnbichlera i ten nie jest już trenerem głównym kadry skoczków, a w tej roli zastąpił go Maciej Maciusiak. Adam Małysz złożył mu też inną ofertę: przejęcia kadry juniorów. Thurnbichler przyjął to do wiadomości, zapewnił, iż ta propozycja jest dla niego interesująca i iż się jej przyjrzy. Jednak sam przyznał, iż ma kilka opcji i teraz musi zdecydować, co będzie dla niego najlepsze. Nie chciał zdradzić, czy pozostanie w Polsce, ale, choć ma tu rodzinę, po tym, w jakiej atmosferze rozstawał się z kadrą, wydawało się to wątpliwe.
I choć Małysz przekonuje, iż jest dobrej myśli, to może zostać ograny. Jeszcze w trakcie finału PŚ w Planicy na Sport.pl informowaliśmy, iż Thurnbichler ma naprawdę dobrą propozycję z Niemieckiego Związku Narciarskiego. Mógłby zostać członkiem tamtejszego sztabu kadry Stefana Horngachera lub przynajmniej znaleźć miejsce w systemie szkolenia potęgi skoków. I to o tej możliwości w kontekście przyszłości Thurnbichlera w środowisku mówi się najgłośniej.


Dlatego wszystko może zamknąć swego rodzaju klamra: Thurnbichler może już zupełnie opuścić Polskę po komunikacie niemieckiego związku o zatrudnieniu Austriaka. Taki może przyjść po tym weekendzie, bo właśnie teraz w Niemczech mieli spotkać się wszyscy trenerzy pracujący w tamtejszym systemie i ustalić plan na sezon olimpijski. I kto wie, czy nie doczekamy się po nim informacji o włączeniu do niego Thurnbichlera w jakiejś roli. Zwłaszcza iż szef niemieckich skoków i kombinacji norweskiej Horst Huettel przyznał, iż pewne zmiany w sztabie są możliwe. O Thurnbichlerze wypowiadał się dość kurtuazyjnie, ale jednocześnie tajemniczo.


Martin Schmitt mówi, w jakiej roli widziałby Thurnbichlera u Stefana Horngachera
O spotkanie w niemieckim związku spytaliśmy Martina Schmitta. Legenda skoków była obecna na zawodach pokazowych "Red Bull. Skoki w Punkt" w Zakopanem, choć były skoczek jest częścią niemieckiego systemu jako trener współpracujących ze sobą kadr C i D, najmłodszych szkolonych zawodników w jego strukturze, głównie z roczników 2007-2009. - Nie wiem, co dokładnie stanie się na tym spotkaniu, kilka słyszałem. Wiemy, iż Stefan Horngacher zostaje co najmniej na jeden kolejny sezon. Mam nadzieję, iż będzie z nami dłużej. Ale zobaczymy, ile energii zostanie w nim po igrzyskach w przyszłym roku. Oczywiście słyszałem te pogłoski o przyjściu Thomasa, ale wiem, iż ma też ofertę z Polski, więc sprawa pewnie jest dość otwarta - mówi Sport.pl Schmitt.
- Z niemieckiej perspektywy, gdyby udało nam się go pozyskać, byłoby naprawdę świetnie - uważa dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli za klasyfikację generalną Pucharu Świata. - Jest znakomitym trenerem, ma dużo doświadczenia na poziomie juniorskim, a teraz i w pracy z najlepszymi skoczkami na świecie. Myślę, iż jego ostatnie problemy w Polsce to sytuacja, która może mu także pomóc dorosnąć w roli trenera. Nie uczą cię tylko chwile, gdy wygrywasz, ale też tak trudne momenty. Myślę, iż Thomas dalej będzie się rozwijał, więc naprawdę dobrze byłoby mieć go w niemieckiej kadrze. Ale jeżeli pozostanie w Polsce, to myślę, iż my nie mamy złego sztabu i też sobie poradzimy - dodaje.
W jakiej roli Schmitt widziałby Thurnbichlera bardziej: trenera w sztabie czy jednak wspierającego system od podstaw? - Myślę, iż poradziłby sobie w obydwu tych rolach. Mógłby być istotny w kadrze C, ale też np. przy zawodnikach z Pucharu Kontynentalnego, gdzie ostatnio mieliśmy trochę problemów. Na poziomie juniorskim też nie jesteśmy ostatnio tam, gdzie chcielibyśmy być. To mogłoby być interesujące. Na pewno znalazłoby się tu dla niego dobre miejsce, gdzie by go nie umieścić. Pozyskanie Thomasa byłoby dla nas korzystne. Ale jeżeli wybierze inaczej, też sobie poradzimy. Pytanie także o to, w co on sam celuje. Może chciałby jednak zostać wyżej i prowadzić jakoś zespół, albo wycofać się tylko o krok i stać się asystentem głównego trenera jak w Austrii? Dla naszego systemu najlepiej byłoby gdyby poszedł nieco głębiej - uważa były legendarny skoczek.


Horngacher chciał Thurnbichlera już w 2021 roku. Świetnie się znają
Schmitt nie wyklucza ściślejszej współpracy Thurnbichlera ze Stefanem Horngacherem. - Oczywiście, myślę, iż świetnie by się dogadali. Wygląda na to, iż myślą o skokach w dość podobny sposób - przyznaje.
Dwa lata temu w rozmowie ze Sport.pl Horngacher zdradził, iż jeszcze przed przyjściem Thurnbichlera do Polski myślał o tym, żeby sprowadzić go do swojego sztabu w Niemczech, ale jego ojciec Helmuth przekonywał, iż "Thuri" zamierza zostać na dłużej w Austrii. - No i rok później idzie do Polski, żeby zostać trenerem kadry narodowej, ha, ha - śmiał się wówczas Horngacher. - Mieliśmy na niego oko i faktycznie myśleliśmy, żeby ściągnąć go do Niemiec, zwłaszcza pod kątem młodych zawodników - mówił trener Niemców.
I dodawał: "Ale teraz jest już tutaj", mając na myśli Polskę. Ale to było dwa lata temu. Teraz Thurnbichlera nie ma już w kadrze polskich skoczków, za chwilę może go tu nie być już w ogóle. I kto wie, czy nie dołączy do Horngachera. Zwłaszcza iż obaj panowie dobrze się znają, obaj wychowali się w tym samym miejscu w Austrii.
- To ciekawe, bo faktycznie przez długi czas trenował mnie nie tylko Helmuth, jego ojciec, ale także jego wujek, który był choćby moim pierwszym trenerem. I tak, znam go, od kiedy był dzieckiem. Wyrósł jednak na naprawdę świetnego szkoleniowca. Skoczkiem był bardzo utalentowanym, ale chyba nieco za bardzo szaleńczym. Trochę jak Piotrek. Nie był w stanie osiągnąć sukcesu jako zawodnik, ale bardzo go szanuję, jako trener bardzo się rozwinął. Już ma sporo doświadczenia i jakości, pracuje na wysokim poziomie. No i fajnie mieć dwóch gości z Woergl w Pucharze Świata! - przyznawał Horngacher w 2023 roku. Już wiosną 2025 roku dwóch gości z Woergl może być razem w jednym zespole w Pucharze Świata.


Thurnbichlera w Niemczech przywitałyby te problemy co w Polsce. "Za chwilę będzie się tu toczyła podobna dyskusja"
Co ciekawe, Thurnbichler przyszedłby do Niemiec w chwili, gdy tamtejsze skoki stoją u progu zmierzenia się z podobnym problemem co w Polsce - zmianą pokoleniową. Ta już powoli się dokonuje: w końcu tylko po tym sezonie karierę skończyli doświadczeni Markus Eisenbichler i Stephan Leyhe. Robi się coraz więcej miejsca dla młodszych zawodników. Tylko pytanie: czy Niemcy rzeczywiście mają ich na takim poziomie, żeby za chwilę nie mieli problemów z wejściem na poziom startów w Pucharze Świata.
To, iż może tak być pokazał jeden z najbardziej utalentowanych niemieckich juniorów Adrian Tittel, który w tym sezonie skakał w Pucharze Świata dzięki dzikiej karcie od Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), przyznanej za medal mistrzostw świata juniorów z 2024 roku. Tittel był brązowym medalistą zawodów rozgrywanych w Planicy. Niestety tej zimy punktował tylko trzykrotnie na samym początku sezonu. Później aż sześciokrotnie nie kwalifikował się do zawodów, a na ostatnie konkursy, po upłynięciu ważności dzikiej karty, nie był już powoływany.
- Każdy chciałby sukcesów od razu, ale one potrzebują czasu. To wymaga cierpliwości i poświęcenia myślenia o nagłych sukcesach na rzecz czekania na efekty tego, co dopiero się rozpoczęło. To nigdy nie przychodzi, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, na zawołanie, od razu. Potrzeba co najmniej kilku lat i dania temu szansy. Za chwilę ten sam problem pojawi się w Niemczech i będzie się tu toczyła podobna dyskusja, być może ze wskazaniem w kierunku trenerów - mówił nam ekspert Eurosportu i trener pracujący w niemieckim związku, Werner Schuster, gdy poprosiliśmy o porównanie sytuacji Polski i Niemiec tuż po ogłoszeniu decyzji PZN ws. Thurnbichlera. Te słowa brzmią wręcz jak bicie na alarm.
- Nasi skoczkowie w kadrze narodowej to wciąż ważna grupa, generacja. Andreas Wellinger i Karl Geiger przez cały czas skaczą na wysokim poziomie i są trochę młodsi niż starszyzna z Polski, niż Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Zostało im zatem więcej czasu w szczycie. Na poziomie juniorskim jesteśmy w podobnej sytuacji do Polaków, a może choćby wy macie lepszych skoczków w niektórych starszych rocznikach. U nas ci najbardziej utalentowani są jeszcze młodsi, dopiero znaleźli się w systemie. To długa droga do profesjonalnego skakania. Zwłaszcza iż gdy masz 14-16 lat, to przez cały czas rośniesz, rozwija się twoje ciało i dużo zależy od tego, jakie zmiany w nim zajdą. To dalej ma ogromny wpływ na skoczków. Myślę, iż w ciągu pięciu kolejnych lat powinniśmy jednak mieć, kogo wprowadzać wyżej w stawce światowych skoków - ocenia Martin Schmitt.


- Już w poprzednich latach dokonaliśmy ważnych zmian w strukturze związku. Przyszło kilka doświadczonych osób, w tym np. Werner Schuster, który przez lata odnosił ogromne sukcesy z główną niemiecką kadrą. Ale zmieniliśmy też nieco nasz system, dostosowaliśmy go. I wygląda na to, iż działa całkiem w porządku. Oczywiście mógłby się zawsze rozwijać jeszcze szybciej. Ale przy pewnych usprawnieniach i ciągłym dostosowywaniu go do sytuacji wszystko w Niemczech powinno wyjść dobrze. Powinniśmy się skupić choćby na kilku lokalnych grupach, konkretnych miejscach, gdzie można podnieść poziom szkolenia. Ale pracujemy nad tym i zobaczymy, co się wydarzy - podsumowuje Schmitt.
Małysz wciąż wierzy w "niemal perfekcyjne rozwiązanie". Jakie są szanse, iż Thurnbichler jednak zostanie?
Adam Małysz podczas zawodów Red Bulla w Zakopanem starał się podtrzymać wśród Polaków przekonanie, iż Thurnbichler zaakceptuje ofertę związku i pozostanie w Polsce, schodząc na niższy poziom, do podstaw tutejszego systemu skoków. - Thomas w Planicy powiedział, iż chce spokoju. Odezwie się po evencie Red Bulla. Widziałem go we wtorek, przyjechał do biura i już był w lepszej formie: bardziej wyluzowany, nie było tego napięcia, jakie widzieliśmy w Planicy. Mam nadzieję, iż przyjmie ofertę - mówił prezes PZN w rozmowie z TVP Sport.
Według Wernera Schustera byłoby to "interesujące, niemal perfekcyjne rozwiązanie". Ale wszystkie karty w rękach ma Thurnbichler. To on teraz musi zdecydować, gdzie będzie mu najlepiej i którą z dostępnych ofert uważa za najkorzystniejszą dla rozwoju swojej trenerskiej kariery. Czy będzie to pozostanie w Polsce i zejście do "bezpiecznej" roli tego, który rozwinie młodych zawodników, z którymi łatwiej łapie mu się kontakt? Czy przejdzie do niemieckiej kadry, żeby zmienić środowisko i być może utrzymać się przy pracy z zawodnikami z Pucharu Świata? A może jednak wygra jakaś opcja, o której wiemy w tym momencie najmniej - np. jakaś oferta z Austrii, skoro kontakt z Thurnbichlerem potwierdzał Sport.pl Florian Liegl, dyrektor skoków i kombinacji norweskiej tamtejszego związku?
Powrót Thurnbichlera do domu nie byłby sporym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, iż szkoleniowiec świetnie zna tamtejszy system, ale sytuacja na razie wskazywałaby na inny wybór. Różne głosy ze środowiska też wskazują, iż najbliżej Thurnbichlerowi jest do wyjazdu z Polski do Niemiec lub pozostaniu w PZN przy kadrze juniorów. Ze wskazaniem raczej na tę pierwszą opcję.


Dla Małysza optymistyczny może być głos Grzegorza Sobczyka, który zapytany o odejście Thurnbichlera mówi nam, iż był nim mocno zaskoczony. A to przecież trener bardzo blisko współpracujący ze Stefanem Horngacherem. - Nie spodziewałem się tego. To jest niemiła informacja dla wszystkich trenera. Przechodziliśmy to kilka lat temu w Polsce i może było inaczej troszkę. On może był poinformowany trochę wcześniej. Nie rozmawiałem z nim długo, bo nie było czasu. Ale cóż, to jest decyzja polskiego związku. Ja w to się nie mieszam, bo jestem całkowicie w innej federacji - mówił obecny trener Bułgara Władimira Zografskiego.


Thurnbichler zapowiadał, iż swoją decyzję przekaże na początku kolejnego tygodnia. Na razie odpoczywa z rodziną, choć ma pozostawać w kontakcie z PZN w następnych dniach.
Idź do oryginalnego materiału