Tak Papszun żegna się z Rakowem. Wynik mówi wszystko

11 godzin temu
Raków Częstochowa wciąż może zakończyć 2025 rok jako lider tabeli! Zespół prowadzony wciąż przez Marka Papszuna musiał się sporo namęczyć z GKS-em Katowice, ale w drugiej połowie znaleźli wreszcie sposób na żelazną obronę rywala i wygrali na własnym boisku 1:0! Dzięki temu przez cały czas istnieje wcale nie nierealny scenariusz, według którego wicemistrzowie Polski spędzą zimę na szczycie.
Choć dla Rakowa Częstochowa każdy kolejny mecz mógł być ostatnim pod wodzą Marka Papszuna, wiele wskazywało na to, iż chociaż 2025 rok z nim dokończą. To zdecydowanie dobre wieści dla częstochowian, którzy w ostatnich tygodniach imponują formą. Od październikowej przerwy na kadrę przegrali tylko dwa razy, zaś na porażkę z Piastem Gliwice (1:3) zareagowali trzema triumfami z rzędu i to w trzech różnych rozgrywkach. W Lidze Konferencji z Rapidem Wiedeń (4:1), w Ekstraklasie z Arką Gdynia (4:1) oraz w Pucharze Polski ze Śląskiem Wrocław (2:1). Jednak w 18. kolejce czekało ich trudne zadanie.


REKLAMA


Zobacz wideo Oto cała prawda o przeszłości Nawrockiego. Musiał wybrać


GKS nie lubi mieć piłkę za długo. Woli konkretnie
Kolejno: 34, 54, 23 i 37. Taki procent posiadania piłki w czterech ostatnich meczach miał GKS Katowice. Przegrali paradoksalnie to, w którym go mieli najwięcej, czyli z Piastem Gliwice (1:3). Bruk-Bet Termalica, Pogoń Szczecin oraz Jagiellonia Białystok otrzymały od GKS-u piłkę i polecenie "to teraz się męczcie". Zaś oni faktycznie się męczyli i to tak strasznie, iż wbili katowiczanom łącznie jednego gola, a stracili aż osiem. GKS złapał formę, wyznając zasadę, iż lepiej wiedzieć, co zrobić z piłką, niż mieć ją dla samego faktu posiadania. Takie podejście sprawiło, iż wygrali sześć z siedmiu poprzednich spotkań, wywalczając w tym czasie awans do 1/4 finału Pucharu Polski.


Pierwsza połowa się odbyła. Tyle o niej
Raków nie chciał aż tak bardzo dać się zmusić do walenia głową w mur i w pierwszej połowie zadbał o to, by jedni oraz drudzy mieli piłkę po równo. Jednak równe przez te 45 minut było nie tylko to. Wszak obie drużyny posiadając piłkę przez 50 proc. czasu, niespecjalnie miały pomysł, co z tą futbolówką zrobić. Więcej zobaczyliśmy zablokowanych strzałów, niż celnych. Co szczególnie dziwne nie było, biorąc pod uwagę, iż uderzenie w światło bramki choć raz, przerosło tak jednych, jak drugich. Zaś GKS jak miał w 36. minucie fantastyczną okazję, gdyż wyszli z atakiem 3 na 2, to spaprali to zupełnie. Adam Zrelak podał prosto pod nogi Bogdana Racovitana. Bardzo dobre podsumowanie naprawdę wyjątkowo słabej połowy.


Poprzeczka raz pomogła. Za drugim już nie zdołała
W przerwie oba zespoły, ale przede wszystkim Raków, uznały najwyraźniej, iż warto byłoby jednak coś tu ciekawszego zrobić. GKS mógł w 53. minucie, ale Borja Galan w polu karnym zamiast strzału wybrał podanie wzdłuż linii bramkowej i w dodatku wykonał je za mocno. Po tym zdarzeniu częstochowianie sami ruszyli do oblężenia pola karnego katowiczan, co niemal dało im gola. W 61. minucie trafienie odebrała im poprzeczka, którą obił strzał głową Patryka Makucha.
Jednak co się odwlekło, to nie uciekło. W 67. minucie błysnął będący w znakomitej formie Lamine Diaby-Fadiga. To on ograł po prawej stronie pola karnego Galana, po czym dośrodkował idealnie na głowę Jonathana Brauta Brunesa. Norwegowi już żadna poprzeczka na drodze nie stanęła, a Raków objął prowadzenie!


Raków dominował, ale w 75. minucie dostali poważne ostrzeżenie, iż niczego jeszcze nie wygrali. Wystarczyło jedno sprytne podanie Bartosza Nowaka, by Eman Marković znalazł się sam na sam z Zychem. Norweg jednak koncertowo to zmarnował, trafiając w znakomitej sytuacji w poprzeczkę! Katowiczanie mieli czego żałować, bo kolejnej tak dobrej okazji na gola w tym meczu już nie mieli. To wręcz Rafał Strączek musiał ich ratować przed utratą drugiej bramki po główce Oskara Repki.
Papszun opuści lidera tabeli? To możliwe!
Wicemistrzowie Polski nie dali sobie już zagrozić i dowieźli zwycięstwo 1:0. Dzięki temu wciąż możliwy jest scenariusz, w którym Raków skończy 2025 rok jako lider Ekstraklasy. Stanie się tak, jeżeli w niedzielę 14 grudnia ograją u siebie Zagłębie Lubin w zaległym meczu, a Wisła Płock nie wygra w poniedziałek 8 grudnia na wyjeździe z Koroną Kielce. jeżeli te dwa warunki się spełnią, to Marek Papszun może i wciąż opuści Raków, ale zostawi go na szczycie tabeli.
Raków Częstochowa - GKS Katowice 1:0 (Brunes 67')


Raków: Zych - Konstantopoulos, Racovitan, Svarnas - Pieńko (77. Amorim), Barath, Bulat (58. Repka), Jean Carlos (46. Ameyaw) - Mircetić (46. Diaby-Fadiga), Makuch - Brunes (80. Rondić)
Trener: Marek Papszun
GKS: Strączek - Czerwiński (64. Rogala), Jędrych, Klemenz - Wasielewski, Bosch, Milewski (83. Błąd), Galan - Wędrychowski (64. Marković), Nowak - Zrelak (72. Szkurin)
Trener: Rafał Górak
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Żółte kartki: Makuch, Konstantopoulos (Raków)


Najnowszy Magazyn.Sport.pl już jest! Polscy skoczkowie zaczynają sezon olimpijski, a eksperci Sport.pl opisują różne konteksty nadchodzącej rywalizacji. Pogłębione analizy, komentarze, historie i kapitalne wywiady przeczytasz >> TU.
Idź do oryginalnego materiału