Barcelona była zdecydowanym faworytem rywalizacji z Crveną zvezdą. Ich niesamowita forma strzelecka (24 gole w sześciu ostatnich spotkaniach) połączona ze słabiutkimi występami Serbów we wcześniejszych meczach Ligi Mistrzów (3 porażki, bilans bramkowy 2:11) sprawiały, iż belgradzki wieczór zapowiadał się dla Katalończyków przyjemnie.
REKLAMA
Zobacz wideo Kulesza o odmładzaniu kadry i meczu z Portugalią
Jednak mistrzowie Serbii wcale nie rozłożyli im czerwonego dywanu. Co prawda gol dla Barcelony przyszedł dość szybko, bo w 13. minucie za sprawą Inigo Martineza. Środkowy obrońca precyzyjną główką wykończył idealne dośrodkowanie Raphinhi z rzutu wolnego. Jednak Crvena zvezda wyrównała niespełna kwadrans później. W 27. minucie gospodarze przeprowadzili kapitalną akcję na jeden kontakt, zakończoną spokojnym strzałem Silasa Katompy Mvumpy (fani Bundesligi mogą kojarzyć go jako Silasa Wamangitukę).
Wydawało się, iż Serbowie utrzymają remis do końca, ale inne plany mieli Raphinha oraz Lewandowski. W 43. minucie pierwszy z nich uderzył w słupek, a nasz reprezentant instynktownie dobił piłkę do pustej już bramki. Zdecydowanie jeden z jego łatwiejszych goli w karierze w Lidze Mistrzów, ale niezwykle istotny.
To jednak nie był koniec strzelania w wykonaniu naszego reprezentanta! Oto bowiem nadeszła 53. minuta. Barcelona w ataku pozycyjnym, piłka trafia na skrzydło do Julesa Kounde, a ten posyła dośrodkowanie w pole karne, w którym z futbolówką mija się każdy. Każdy oprócz Lewandowskiego. Polak po raz kolejny pokazał swój nos snajperski i umieścił piłkę w siatce po raz drugi. Dublet!
Tym oto sposobem Lewandowski ma już 99 goli w Lidze Mistrzów i jest o tylko jednego od dołączenia do strzeleckiego "Klubu 100", w którym jak dotąd są jedynie Leo Messi (129) oraz oczywiście liderujący zestawieniu Cristiano Ronaldo (140). Mecz Crveny zvezdy z Barceloną trwa. Po pierwszej połowie było rzecz jasna 2:1 dla Katalończyków.