Tak Lewandowski podzielił Polskę. Jacek Kurski byłby dumny

1 godzina temu
Robert Lewandowski postawił w trudnej sytuacji wszystkich krytyków jego wyprawy do Nowego Jorku. To, co jeszcze w poniedziałek wydawało się skandalem, nagle urosło do roli wiekopomnego gestu. A jednak w groteskowej wyprawie za ocean jest coś, nad czym trudno przejść do porządku dziennego. Oto wielki Polak wpadł do USA jak po ogień. Zapalił. I już go nie było.
Machina ruszyła w poniedziałek. Dziennikarze odkryli, iż Anna Lewandowska pochwaliła się na Instagramie, iż leci w poniedziałek do Nowego Jorku i to razem z mężem. Od razu pojawiły się pytania. Ale jak to? Przecież w poniedziałek Robert Lewandowski ma być w Warszawie na zgrupowaniu przed meczami eliminacji mistrzostw świata z Holandią i Maltą. Adam Sławiński z Kanału Sportowego nagrał choćby bardzo emocjonalny komentarz przed hotelem, gdzie zbierali piłkarze kadry. Wyprawę kapitana kadry na event do Nowego Jorku nazwał skandalem, który w dodatku chciał ukryć PZPN, zamykając wtorkowy trening kadry przed dziennikarzami.

REKLAMA







Zobacz wideo



"Wielkie wyróżnienie dla Polaków i całej ojczyzny"
Później okazało się, iż o żadnej tajemnicy mowy być nie mogło. Lewandowski w blasku fleszy i w obiektywach kamer rozpalił biało-czerwoną iluminację na budynku, który jest symbolem Nowego Jorku: Empire State Building. W ten sposób w przeddzień 11 listopada został upamiętniony dzień odzyskania przez Polskę niepodległości.






"Nie jest to wyróżnienie dla mnie, ale chyba dla wszystkich Polaków i całej ojczyzny" – powiedział wyraźnie wzruszony piłkarz Barcelony.


Do sprawy jeszcze raz wrócił podczas wtorkowej konferencji prasowej. – Moja wizyta w Nowym Jorku? Poleciałem, byłem, wróciłem. A poważniej: dla mnie to była wielka duma. Otrzymałem kilka miesięcy temu taką propozycję i długo się nie zastanawiałem. To był zaszczyt. Muszę też przyznać, iż te parę godzin w Nowym Jorku zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie – powiedział Lewandowski dziennikarzom.
I wydawałoby się, iż zamknął tym całą dyskusję. To był piękny gest dla Polski i Polaków. I czego się tu czepiać. A jednak! Jest w tym całym wydarzeniu cała masa kontrowersji, zwłaszcza w kontekście meczów z Holandią i Maltą, które zadecydują o tym, czy Polska znajdzie się w barażach o awans na mundial.



Lewandowski pokazał, iż kadra musi się do niego dostosować
Po pierwsze, znowu Lewandowski pokazał, iż to kadra musi się dostosować do jego planów, a nie odwrotnie. Oczywiście nikt z PZPN czy ze sztabu szkoleniowego słowa na ten temat nie piśnie. Wiadomo, iż los ich wszystkich zależy od największej gwiazdy polskiego sportu. Wrażenie jednak jest nieodparte. choćby w wypowiedzi o swojej wyprawie do Nowego Jorku Lewandowski ani słowem nie zająknął się o PZPN czy trenerze kadry. Czy dostał od nich zgodę, by pojawić się na zgrupowaniu dzień po innych zawodnikach? Czy też to on zakomunikował związkowi, jak to ma być i o żadną aprobatę choćby nie poprosił? Ze słów z konferencji wynika, iż był to raczej ten drugi wariant.


Inne nieodparte wrażenie, które wiąże się z wizytą Lewandowskiego w Nowym Jorku, jest takie, iż mecz z Holandią nie jest wcale taki ważny, skoro kapitan kadry może sobie odpuścić jeden z trzech treningów przed spotkaniem. Niech więc potem trener Jan Urban nie narzeka, iż ma za mało tzw. jednostek treningowych. Skoro uważał, iż kapitan kadry był mu na treningu niepotrzebny, to chyba już naprawił jedną z największych bolączek polskiej kadry: brak dobrych podań do Lewandowskiego w ataku. Pewnie Urban jest tu najmniej winny, ale nowojorska eskapada napastnika Barcelony, najbardziej uderza właśnie w jego autorytet.
Akcja jak z czasów Jacka Kurskiego. Lewandowski wpadł jak po ogień
Jednak to, co mnie najbardziej uwiera w wizycie Lewandowskiego, to jej groteskowa pompatyczność. Od razu przyszedł mi na myśl były prezes TVP Jacek Kurski. To przecież akcja jak za jego czasów i całkiem w jego stylu. Wysłać wielką gwiazdę za ocean biznes klasą na koszt podatnika. Dosłownie na chwilę, jak po ogień. Niech tam sobie coś zapali. Niech da się sfotografować dziennikarzom i może wracać. Kto miał się ogrzać przy jej blasku, to się ogrzał.
I nie mam zamiaru tu kwestionować samego pomysłu upamiętnienia polskiego Dnia Niepodległości przez podświetlenie Empire State Building, choć tu warto podkreślić, iż nie jest to wydarzenie specjalnie ekskluzywne. Jak pokazał dziennikarz Michał Majewski na portalu X, najwyższy budynek Nowego Jorku pali się różnymi barwami i dla Smerfów, i dla Draco Malfoya, a choćby dla nowego zapachu perfum. Dziennik "New York Post" przypomniał, iż w 2024 Empire State Building rozpalał się w 2024 roku dla uczczenia Dnia Niepodległości Meksyku, Ukrainy i Kolumbii.









Mam jednak wątpliwości, czy akurat Lewandowski w przeddzień meczu z Holandią był najwłaściwszym wyborem gwiazdy, która powinna to zrobić. Przecież można było znaleźć sportowców bardziej rozpoznawalnych w USA. Piłka nożna to nie jest tam specjalnie popularny sport. Najbardziej oglądany mecz z udziałem Roberta Lewandowskiego miał w USA raptem 4,2 mln widzów i było to spotkanie Polska – Argentyna na ostatnim mundialu. Niestety, to nie Polacy byli w nim gwiazdami. Jeremy Sochan czy Marcin Gortat mieliby z pewnością dużo większą widownię w USA niż Lewandowski. Nie mówiąc już o Sebastianie Janikowskim, którego mecze w NFL w barwach Oakland Raiders oglądała w ogólnokrajowej telewizji wielokrotnie większa publiczność niż obecnego kapitana polskiej kadry. Naprawdę nie sądzę, żeby średni fan sportu w USA, który interesuje się przede wszystkim swoim futbolem, koszykówką i baseballem, kojarzył, kto to jest Lewandowski. I tu rodzi się pytanie, czy naprawdę chodziło o to, żeby Lewandowski promował Polskę w Ameryce? Czy żeby kapitan kadry promował organizatorów nowojorskiego eventu w Polsce?


Cała ta kołomyja z wyjazdem Lewandowskiego do Nowego Jorku przypomina mi okoliczności spotkania Mołdawia – Polska sprzed dwóch lat. Wtedy PZPN postanowił zorganizować mecz Polska – Niemcy jako pożegnanie Jakub Błaszczykowskiego. Tego meczu nie chciał selekcjoner Fernando Santos, bo uważał, iż to psuje mu przygotowania do ważniejszego spotkania eliminacji mistrzostw Europy. PZPN jednak postawił na swoim. Polska z Niemcami wygrała, a jak to się potem skończyło w Kiszyniowie, to wszyscy widzieliśmy.
I teraz będzie tak samo. Nowojorską wyprawę Lewandowskiego ocenimy po wyniku z Holandią.
Idź do oryginalnego materiału