Poniedziałkowy mecz 24. kolejki Ekstraklasy pomiędzy Motorem Lublin a Legią Warszawa stał pod znakiem jednego wydarzenia - powrotu do Lublina byłego trenera Motoru Goncalo Feio. Zasług dla lubelskiego klubu Portugalczykowi odmówić nie można - to on wyciągnął klub z dna II ligi, by awansować jeszcze w tym samym sezonie do I ligi.
REKLAMA
Zobacz wideo Co dalej ze Szczęsnym? Wielki mecz, a zaraz emerytura?
"Motor jest dzięki Feio tu, gdzie jest, ale też Feio jest w obecnym miejscu dzięki Motorowi"
Jednak w Lublinie pamięta się nie tylko sukcesy, ale też kulisy odejścia Feio z Motoru. Trener, który mimo swojego zachowania "kupował" kibiców słowami o zaangażowaniu i poświęceniu dla klubu, rzucił papierami z dnia na dzień po jednej z porażek swojej drużyny. O sposobie, w jaki się to odbyło, mówił w mediach prezes i właściciel Motoru Zbigniew Jakubas.
– Po przegranym meczu 1:2 ze Stalą Rzeszów Goncalo Feio złożył rezygnację, przy okazji obrażając piłkarzy, w tym tych, których sam do klubu sprowadził. Napisał: "Panie prezesie, chciałem złożyć rezygnację, ponieważ zasługuję na lepszych piłkarzy niż to"… Słowo "to" jest tu bardzo znamienne. Odpowiedziałem: "Panie trenerze, przyjmuję rezygnację. I przypominam panu, iż w ciągu ostatnich kilku miesięcy zatrudnił pan dziesięciu piłkarzy, których tylko pan wybierał". Było to możliwe, bo kiedy pan Tomczyk sam się zwolnił z klubu, Goncalo zastrzegł sobie, iż nie chce mieć dyrektora sportowego, ponieważ nie ma zaufania. Trochę środowisko już poznałem i przyznam, iż częściowo ma rację - opowiadał Jakubas w "Przeglądzie Sportowym".
W Lublinie słyszymy jednak, iż sytuacja wyglądała trochę inaczej i została złagodzona przez prezesa Motoru. Sytuacja, a raczej wiadomość Feio, którą ten wysłał do Jakubasa, miała wyglądać inaczej. "Pier***ę to, nie będę pracował z takimi pi***mi" - miał napisać do swojego prezesa Portugalczyk. I wówczas Jakubas wykorzystał moment i w kulturalny sposób odpisał Feio, iż przyjmuje jego rezygnację, przypominając, iż większość tych piłkarzy sam trener sprowadzał do Lublina.
W Motorze wszyscy pamiętają mu to do dzisiaj. - Feio zrobił naprawdę dużo dla Motoru, ale potem odszedł jak odszedł. Było to bardzo nieeleganckie, ale kto wie, czy nie odszedł w najlepszym możliwym dla Motoru momencie. Czas pokazał, iż Motor na tym tylko zyskał i oby tak było również dzisiaj - słyszymy od kibica od 30 lat związanego z Motorem, jeżdżącego regularnie za swoim zespołem.
Inny kibic Motoru, Michał, mówi: - Za to, co zrobił dla Motoru, Feio należy mu się szacunek, bo bez niego klubu nie byłoby tu, gdzie w tej chwili jest. Jego zachowanie później nie było jednak w porządku, było to pogardliwe względem klubu, bo te zasługi nie były jednostronne. Motor jest dzięki niemu tu, gdzie jest, ale też on jest w obecnym miejscu również dzięki Motorowi. Zawsze trzeba mieć do siebie szacunek i nie powinno się palić mostów tak, jak on to uczynił.
- Jako trenera wspominam go pozytywnie, ale jako człowieka pod względem charakteru już negatywnie. Jak zostawiasz chłopaków z dnia na dzień po dwóch czy trzech porażkach, to coś jest nie halo. Mam nadzieję, iż chłopaki dzisiaj pokażą na boisku, co o tym myślą - dodaje Marcin.
Chłodne przywitanie trenerów. "Nie będę siedział cicho". Trybuny wybrały obojętność
Lublin pamięta zachowanie Feio także z pierwszego meczu Legia - Motor rozegranego latem przy Łazienkowskiej. Legia wygrała wtedy 5:2. Wtedy jej trener miał wulgarnie potraktować byłego podopiecznego Sebastiana Rudola, którego w czasach pracy w Motorze zesłał w pewnym momencie do rezerw. Wywołało to awanturę. - jeżeli się nie uspokoisz, to moja konferencja potrwa dwie minuty dłużej i po tym czasie będziesz mógł się pakować do wyjazdu z Polski - ostrzegał Portugalczyka trener Motoru Mateusz Stolarski, co później potwierdził też w rozmowie z dziennikarzem Tomaszem Ćwiąkałą.
- jeżeli ktoś naruszy nietykalność mojego zespołu lub mojej ławki rezerwowych, to nie będę siedział cicho, będę bronił moich graczy i sztabu, tak jak to zrobiłem w Warszawie - mówił Stolarski na konferencji prasowej przed poniedziałkowym spotkaniem.
To, iż relacje obu panów są napięte, potwierdziło też przedmeczowe przywitanie. Mateusz Stolarski wyglądał na nim, jakby chciał jak najszybciej mieć to za sobą.
A jak na Portugalczyka zareagowali kibice? Ano nie zareagowali. Gdy spiker wypowiadał nazwisko Goncalo Feio, nie było ani gwizdów, ani braw. Nie było żadnej reakcji ze strony fanów Motoru, którzy skupiali się na oprawach, dopingu oraz wzajemnych wulgaryzmach z kibicami Legii, bo fani gości w komplecie wypełnili sektor gości i także zaprezentowali flagowisko z pirotechniką.
jeżeli można było znaleźć jakiś "incydent", to jedynie na sporo czasu przed meczem, gdy jeden z młodszych kibiców Motoru w nieelegancki sposób zadrwił ze szkoleniowca Legii, prosząc go o piątkę, a następnie zabierając rękę.
Feio jak nie Feio. Mecz szalony, a on spokojny, choćby przepraszał. Kibice zaczekali na sam koniec
Sam Feio wyglądał, jak nie on. Znany z wybuchowych zachowań trener Legii tym razem był spokojny, wyważony, bardzo dużą część meczu spędził siedząc na ławce rezerwowych swojej drużyny. Tak jak chociażby po utracie gola na 1:1, gdy tylko odwrócił się do ławki i pokiwał głową z dezaprobatą, iż jego drużynie nie udało się wybronić akcji Motoru, po czym usiadł na ławkę i jak dobrze zaobserwowaliśmy, nie podniósł się już aż do przerwy.
interesująca sytuacja z jego udziałem miała miejsce na kwadrans przed końcem, gdy sztab szkoleniowy Legii wycofał w ostatniej chwili zmianę Patryka Kuna. Feio wstał i przeprosił sędziów oraz rywali za to zamieszanie.
Feio był spokojny, a przecież w całym spotkaniu działo się bardzo dużo. Koszmarne błędy bramkarza Motoru Kacpra Rosy, któremu po golu na 2:2 trener Mateusz Stolarski pokazywał: "Ten gol jest dla ciebie!", kilka lepsza postawa defensywy Legii, która trzykrotnie obejmowała prowadzenie i za każdym je traciła. Do tego oprawy i napięta atmosfera na trybunach, a na boisku oliwy do ognia dolewali oskarżani o symulowanie i grę na czas zawodnicy gości, czy też uciszający młyn Motoru przy schodzeniu z boiska Juergen Elitim. To wszystko z trybun oglądali m.in. znakomity siatkarz miejscowej Bogdanki LUK Lublin Wilfredo Leon czy też były piłkarz Legii Jakub Rzeźniczak ze swoją żoną Pauliną.
Nie brakowało też wielkich emocji aż do ostatniego gwizdka Jarosława Przybyła, bo przecież ostatnim kopnięciem piłki była dobitka z rzutu karnego Samuela Mraza, dająca wyrównanie Motorowi na 3:3. Ale choćby gdy arbiter ogłaszał swoją decyzję po analizie VAR, na twarzy Feio też próżno było szukać wściekłości, jak to często się zdarza, ale rozłożone ręce z wyrazem niedowierzania na twarzy. A gdy Mraz trafił do siatki i sędzia zakończył mecz, godnie podziękował za mecz Stolarskiemu.
W tym czasie, po bramce Mraza, Arena Lublin niemalże odleciała. Można powiedzieć, iż młyn Motoru małą szpilkę wbił Feio dopiero po wyrównaniu i końcowym gwizdku, gdy najpierw zaintonowali w kierunku zawodników "Niezniszczalni, ae ae ao!", a chwilę później tak głośno, jak się tylko dało, skandowali imię obecnego szkoleniowca Motoru - Mateusza Stolarskiego.
Lubelscy kibice i piłkarze byli zadowoleni, bo skutecznie walcząc do końca o remis i odbierając punkty Legii, utarli nosa byłemu trenerowi, praktycznie eliminując go z gry o mistrzostwo Polski i ligowe podium. Po 24 kolejkach warszawianie zajmują czwarte miejsce w tabeli, ale do prowadzącego Lecha Poznań tracą aż 10 punktów.
"Dymów" nie było, tak jak nie ma wyników. Mistrzostwo i podium odjechały
jeżeli więc ktoś oczekiwał przy powrocie Feio do Lublina, iż będą "dymy", to srogo się przeliczył. Portugalczyk również na konferencji prasowej zachowywał pełny spokój i w dobrych słowach wypowiadał się o byłym klubie.
- Piękny wieczór piłkarski. Długo czekaliście na to, macie to i będziecie dalej mieli, bo Motorowi spadek nie grozi. Będziecie mogli marzyć dalej i może w przyszłym sezonie będzie coś więcej - mówił Feio. - To było wielkie wydarzenie dla wszystkich tutaj. To była bardzo dobra reklama Ekstraklasy, a murawa tu jest po zimie najlepsza w Polsce - dodawał.
Ciśnienie Feio nie podniosło się choćby wtedy, gdy został zapytany o to, czy przyjechał do Lublina z osobistą ochroną, jak również gdy otrzymał bardzo niewygodne pytanie o głośną sprawę nieodbierania dokumentów w procesie o ustalenie ojcostwa dziecka byłej partnerki. - To konferencja piłkarska, dziękuję - odpowiedział.
Feio wiosną nie może być zadowolony, bo jego Legii brakuje argumentów sportowych. Legia jest czwarta w tabeli ze stratą 10 punktów do prowadzącego Lecha i ośmiu do zamykającej podium Jagiellonii, a w dwumeczu 1/8 finału Ligi Konferencji z norweskim Molde musi odrabiać straty po porażce 2:3 w pierwszym spotkaniu. Motor? Tu humory są dużo lepsze, bo beniaminek z dorobkiem 36 punktów zajmuje mocne, ósme miejsce w środku tabeli.