I to zabujałem w przenośni i dosłownie, bo rzeczą, za którą najbardziej tęsknię po odesłaniu trenażera Tacx Neo 2T nie jest ani precyzja pomiaru, ani cicha praca, ani choćby symulacja nawierzchni – chodzi o jeszcze coś innego, o czym niekoniecznie głośno się mówi. choćby na stronie Garmina/Tacx poświęcono temu zaledwie jedno zdanie.
Dlatego, żeby sprawiedliwości stało się zadość i ta funkcja nie utonęła w morzu tego, co Tacx Neo 2T ma do zaoferowania, ta recenzja zacznie się od niej.
Tak, Tacx Neo 2T się buja. I to jest wspaniałe
Oczywiście trenażer nie buja się w sposób niekontrolowany i taki, który mógłby sprawić, iż jazda stanie się niekomfortowa. Całość – oparta na rozkładanych nóżkach – ma masę 21,5 kg i jest tak stabilna, iż nie wiem, co musiałoby się stać, żeby tym poczuciem stabilności zachwiać.
Buja się natomiast – w ograniczonym, ale niesamowicie satysfakcjonującym zakresie – część, do której bezpośrednio przymocowany jest rower. Efekt? Nie, nie jest tak jak na dworze, żaden trenażer nie da raczej takiego wrażenia. Za to jest po prostu dużo, dużo przyjemniej i dużo bliżej naturalnego odczucia. A może po prostu dalej od niesamowicie nienaturalnego uczucia, iż nasz rower zamocowany jest na stałe i na sztywno – to się raczej w naturze nie zdarza.
Wszystko widać zresztą dość wyraźnie na krótkim wideo powyżej – „baza” pozostaje niewzruszona, natomiast część z rowerem delikatnie buja się na boki. Nie znam przy tym nikogo, komu takie „bujanie” by przeszkadzało (w przypadku ruchomych nóżek do Neo 2T zdania były już podzielone), natomiast chyba każdy, kto tego spróbował, stwierdził „wow”.
Można oczywiście utrzymywać, iż to nie jest niezbędne i faktycznie – da się bez tego żyć, szczególnie jeżeli nie wie się, iż coś takiego może być możliwe. Z drugiej strony – powrót na „sztywny” trenażer daje trochę wrażenie zejścia o 2 poziomy w dół, jeżeli chodzi o jakość jazdy pod dachem. Swoją drogą – rozważałem przez dłuższy czas zakup Neo Bike’a, czyli w sumie Neo 2T, ale z doczepionym rowerem w jednym kawałku. Nie odstraszyła mnie cena – zrobił to dopiero fakt, iż po krótkim wskoczeniu na niego okazało się, iż się nie buja. No tak to nie będziemy rozmawiać.
W ten sposób już wiem, iż mój kolejny trenażer obowiązkowo będzie musiał się bujać na boki. W przypadku całej reszty jestem w stanie pójść na kompromis – w tym nie. Co w sumie zawęża mój wybór do jakichś dwóch pozycji na rynku, jeżeli chodzi o dużych graczy, i do platform – ale na te nie mam miejsca w domu.
To teraz, skoro zachwyt został uwieczniony i moja bezdyskusyjnie ulubiona część Neo 2T została odpowiednio opisana – można przejść do adekwatnej części recenzji.
Tacx Neo 2T – specyfikacja
Zacznijmy może od części bolesnej – Neo 2T kosztuje ponad 5000 zł – aktualnie internet podpowiada, iż można go kupić najtaniej za mniej więcej 5400 zł, a w większych sklepach wyceniono go na nieco poniżej 6000 zł. Kupa pieniędzy, to prawda.
Co za to dostaniemy?
- dokładność pomiaru mocy na poziomie poniżej 1proc.
- pomiar prędkości i kadencji
- brak konieczności dokonywania kalibracji
- moc maksymalną na poziomie 2200 W
- obsługę łączności ANT+ i Bluetooth (oczywiście z opcją kontroli trenażera przez zewnętrzne aplikacje)
- oświetlenie LED (o tym później)
- zgodność z kasetami Shimano od 9 do 12 przełożeń, zgodność z kasetami SRAM XR, XDR, Campagnolo – przy czym mogą być wymagane specjalne korpusy kasety/bębenki
- wirtualne koło zamachowe (zestaw 32 magnesów)
- możliwość działania bez zewnętrznego zasilania (oczywiście bez dostępu do dodatkowych funkcji)
- symulację podjazdów o nachyleniu do 25 proc.
- pomiar dynamiki jazdy (ograniczony do procentowego podziału na prawą i lewą nogę)
- zestaw adapterów i szybkozamykacz (całość jest zgodna z większością rozmiarów sztywnych osi i zwykłego QR) – bez problemu podpiąłem dwa rowery szosowe, jeden na sztywnych osiach, jeden na QR, jeden karbonowy, drugi aluminiowy, oba z hamulcami tarczowymi (konieczna była podkładka dołączana do zestawu, inaczej hamulec ocierał o obudowę trenażera)
- wspornik pod przednie koło
- kupon na miesiąc dostępu do aplikacji Tacx Training w wersji Premium
Do tego jeszcze oczywiście dochodzi sam, całkiem spory trenażer, o masie wspomnianych już 21,5 kg i wymiarach 575 x 750 mm. Tak, zdecydowanie nie jest to lekki sprzęt, a dodatkowo nie ma żadnej rączki, żeby przenoszenie go było łatwiejsze. Wrzucenie go do kartony w celu odesłania po testach było zdecydowanym wyzwaniem. Tyle dobrze, iż nóżki są składane i na upartego może się udać wcisnąć pod łóżko, kiedy nie będzie potrzebny, aczkolwiek… Neo 2T składa się do takiej postaci (620 x 260 x 440 mm), iż zdecydowanie lepiej sprawdzi się przechowywanie go np. w wolnym miejscu obok szafy, tj. w pozycji stojącej.
Zresztą i tak nie bardzo będzie się go wam chciało chować, bo to jest po prostu zbyt ciężkie, żeby z tym biegać po całym domu. Lepiej znaleźć dobre miejsce, gdzie można ustawić rower i Neo 2T, i… tak zostawić. Ja tak zrobiłem, żona tylko czasem narzeka, iż zdemontowałem w tym celu stół w salono-jadalni, ale jeżeli ja jestem w stanie zgodzić się na takie kompromisy, to ona też.
Dobrze, to tyle z teorii i praktyki w przenoszeniu. Co może jednak stać się argumentem za tym, żeby wydać te 5-6 tys. zł? Poza bujaniem, oczywiście.
Tacx Neo 2T jest piekielnie cichy
I to do tego stopnia, iż można go uznać za adekwatnie całkowicie bezgłośny, przynajmniej jeżeli chodzi o trenażer sam w sobie. Żadnego słyszalnego buczenia, żadnego chrobotania – nic. Tylko nasz napęd (od razu słychać, iż warto mu się przyjrzeć), nasze sapanie i wentylator.
Jedyne dźwięki generowane przez Neo 2T, które są faktycznie słyszalne, pojawiają się dopiero po zakończeniu treningu. Nie wiem za bardzo, do czego je porównać, ale najbliżej temu do odgłosu… z instalacji wodociągowej. Prawdopodobnie taki hałas generuje po czasie system magnesów – na szczęście trwa to tylko chwilę i po pierwszym zdziwieniu przestałem już na niego zwracać uwagę.
Tacx Neo 2T – kalibracja zbędna, wyniki prawie iż wzorcowe (chociaż kadencja lubi piknąć)
Kolejna rzecz, na której dałem się złapać po powrocie na prywatny trenażer – oczywiście zapomniałem go skalibrować. Zapomniałem też skalibrować pedałów, które miałem z nim sparowane. W przypadku Neo 2T kalibracja nie jest bowiem wymagana. W ogóle, nie ma choćby takiej opcji w ustawieniach.
Czy to problem? Niespecjalnie. Zrzuciłem kilka przejazdów wykonanych na Neo 2T i tych samych przejazdów mierzonych pedałami Garmin Rally RS100 (czyli wersja jednostronna). Według ZwiftPower różnica w pomiarze dla mocy z 10, 20 i 60 minut wynosiła przeważnie mniej niż 1 proc., choć zdarzały się przejazdy, gdzie sięgała 1,5 proc. – dalej jest to wspaniała zbieżność, która powalała mi zachować RS100 do jazdy na dworze, a potem w domu robić treningi przy zachowaniu świadomości, iż jeden nadworny wat to jeden wat domowy i niczego nie trzeba przeliczać.
Podobnie było zresztą z krótszymi czasami pomiarów – przy 1 sekundzie różnica przeważnie również zamykała się w wyraźnie mniej niż 2 proc., a w przedziale od 5 sekund do 1 minuty – spadała poniżej tego procenta. Gdyby ktoś przy tym pytał, w którą stronę była ta różnica – Tacx Neo 2T pokazywał przeważnie niższą moc, co raczej nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, iż pomiar z pedałów będzie zawsze trochę wyższy niż pomiar z okolic kasety.
Oczywiście nie zawsze jest idealnie – wyjeździłem na Neo 2T chyba setki godzin i zdarzały się przejazdy, gdzie z jakiegoś powodu wskazania mocy miejscami się rozjeżdżały. Dla dłuższych fragmentów nigdy nie było to jednak więcej niż 3-4 proc. i były to naprawdę pojedyncze przejazdy, natomiast dla krótkich pomiarów (przeważnie 1-5 s) udawało się oszukać Neo 2T na ok. 5 proc. (choć z jednego przejazdu ZwiftPower pokazuje aż 10 proc. różnicy przy mocy z 1 s). Mam przy tym mocne podejrzenie, iż miało to związek z dość zużytym napędem, bo później nie udało mi się już powtórzyć problemu.
Trochę natomiast niespodzianek lubiło się pojawić w przypadku kadencji, chociaż nie było to przesadnie widoczne w trakcie jazdy – widać za to wyraźne skoki na zapisanych wykresach, jeżeli zrezygnujemy z wygładzania.
Na powyższym wykresie wyraźnie widać, iż miejscami 2T zapisał dość gwałtowne zmiany kadencji, których RS100 nie zarejestrował i nie sądzę, żeby były obecne w rzeczywistości. Nie jest to jednak coś, co urosłoby do jakiejkolwiek znaczącej rangi podczas mojego użytkowania – zobaczyłem to dopiero teraz, zestawiając wszystkie zebrane dane.
Uwaga: dane, na których bazowałem, były oczywiście zapisywane na dwóch różnych urządzeniach. A z to z kolei może oznaczać, iż i z samego sposobu czy częstotliwości zapisu mogą wynikać błędy. W każdym razie – ja byłem bardzo zadowolony.
Tacx Neo 2T – tryb ERG
Najczęściej używany przeze mnie tryb jazdy, z automatycznym dostosowaniem poziomu mocy do zadanego np. przez aplikację treningową, bez konieczności zmiany fizycznych przełożeń. Jak działa? Wyśminicie.
Nie ma tutaj większego znaczenia, czy chodzi o interwały w okolicach 15 sekund, czy o 20-30 minutowe męczarnie ze znudzenia – zakładany opór pojawia się z bardzo niewielkim opóźnieniem i później jesteśmy trzymani w na zakładanym poziomie bez większego falowania.
Zobacz także:
- Jaki trenażer wybrać? Na te rzeczy zwróć uwagę przy zakupie
- Trenażer rowerowy i trening przez cały rok. Czy warto?
- Trenażer rowerowy – wszystko, co musisz wiedzieć, zanim kupisz adekwatny
Ta wyśmienitość potrafi być przy tym momentami trochę zbyt wyśmienita, bo gwałtowne zmiany mocy są tak gwałtowne, iż zdecydowanie lepiej chwilę przed nimi odpowiednio rozpędzić nogi. Nie udało mi się wprawdzie wpaść w tzw. trenażerową spiralę śmierci w trybie EGR (spadek kadencji, utrzymanie tej samej mocy, ostatecznie moc z jednego obrotu nie do wygenerowania), ale lepiej dobrze się tutaj pilnować, bo Neo 2T spokojnie dostarczy moc i ma odpowiedni czas reakcji, żeby sprawić nam trochę problemów, jeżeli się zagapimy.
Tacx Neo 2T – wrażenia z jazdy i symulacja nawierzchni
Pomijając na razie bonusowe opcje – jest naprawdę dobrze – gładko, cicho, bez żadnych wibracji (więc i mata nie jest niezbędna) i innych uprzykrzających życie rzeczy, a w połączeniu z ruchem na boki można choćby uznać, iż jest świetnie. Nie dam się natomiast w żaden sposób przekonać, iż to jest bliskie jeździe na dworze, chociaż w porównaniu z tańszymi trenażerami (np. Elite Suito) jest odczuwalnie bardziej… luksusowo? przez cały czas nie zmienia to jednak faktu, iż jest inaczej – zaczynając już o tego, iż mam wrażenie, iż o waty pod dachem jest z jakiegoś powodu trudniej, choćby mimo wszystkich sprytnych zabiegów, które mają te różnice zminimalizować.
Neo 2T ma też kilka dodatków, które mają dodatkowo urozmaicić jazdę i usprawiedliwić tak wysoką cenę. Przykładowo wirtualne koło zamachowe jest w stanie nie tylko stawiać nam opór, ale i udawać dość skutecznie bezwładność podczas np. zjazdów, dając dodatkową namiastkę jazdy na dworze. Tak, to działa, chociaż jako regularny użytkownik trybu ERG nie jestem w stanie napisać, żeby to specjalnie do mnie trafiło.
Dużo ciekawszy – choć również nie dla tych, którzy preferują ERG bez przesadnie rozbudowanej warstwy wizualnej – jest dodatkowy gadżet w postaci symulacji typu nawierzchni. Jak to działa? jeżeli w jednej ze zgodnych aplikacji (np. Zwift albo Tacx Training) najedziemy na wirtualny drewniany most, żwir albo śnieg, trenażer będzie próbował te warunki odwzorować. Przykładowo wprawiając tylną część roweru w wibracje albo udając uślizg tylnego koła.
I to jest o tyle zabawne, iż z jednej strony jest to po prostu fajne, a z drugiej – umiarkowanie przekonujące. w uproszczeniu wygląda to tak, iż za każdym razem, kiedy podczas testów uruchamiał się tryb symulacji nawierzchni, na mojej twarzy pojawiał się naprawdę szczery uśmiech, bo coś się zadziało. Z drugiej strony – czasem jest to zdecydowanie sztuczne, bo wibracje dotyczą raczej głównie tyłu roweru i przenoszą się najwyżej na pedały, a przednie koło stoi nieruchomo i nic się z nim nie dzieje. Tak samo niektóre fragmenty (np. w Zwifcie) są chyba średnio dobrze obkodowane, bo wjedżam na kostkę brukową, pojawia się trzęsienie, po czym nagle po chwili znika, mimo iż na ekranie dalej znajduję się na tej samej kostce. Wyfrezowali ją od tego miejsca, czy o co chodzi?
Zdecydowanie byłbym jednak daleki od stwierdzenia, iż te dodatkowe opcje nie są potrzebne. choćby pomimo mojego zamiłowania do jazdy w trybie ERG „w excelu”, w trakcie paskudnych zimowych miesięcy z euforią od czasu do czasu odpalałem Zwifta albo „film” z Tacx Training i te wszystkie pozornie zbędne gadżety dawały tyle zabawy, ile było potrzebne, żeby na chwilę odsapnąć od coraz nudniejszych cyferek i wykresów.
Przy okazji uwaga – jeżeli jedziemy po trasie, na której regularnie pojawiają się „efekty specjalne” (pomijając może uślizgi tylnego koła), to wtedy trenażer przestaje być cichy.
Tacx Neo 2T – kooperacja z zewnętrznymi urządzeniami i innymi usługami
Zero uwag. Korzystałem z Neo w parze z zegarkami i komputerami rowerowymi Garmina, iPhone’em, MacBookiem i aplikacjami Zwifta, TrainerRoada i Tacx. Nic złego się nie działo, nic nie przerywało, nie było żadnych problemów z łączeniem sprzętów.
Bez większych problemów wyglądała też jazda we wspomnianych aplikacjach – Zwift działał prawidłowo zarówno w trybie ERG, jak i wolnej jazdy. Szczególnie w tym drugim przypadku widoczna była szybka reakcja Neo na zmiany kąta nachylenia nawierzchni – przy czym czasem miałem choćby wrażenie, iż podjazd robi się odczuwalny trochę wcześniej, niż ma to miejsce w wirtualnej rzeczywistości. Z drugiej strony – to może być wrażenie z wielogodzinnych jazd na tańszym trenażerze, który aż tak gwałtownie reagować nie potrafił.
Tacx Neo 2T – problemy i uwagi inne
Z luźnych notatek – dwa razy (na naprawdę multum przejazdów, aż trudno mi je zliczyć) Neo 2T nie za bardzo chciał współpracować, co objawiało się tym, iż kaseta obracała się w dziwny sposób skokowo. Odłączenie od prądu i ponowne podłączenie rozwiązało ten problem.
Trzeba też pamiętać, żeby przy montażu roweru z hamulcami tarczowymi dokładnie sprawdzić, czy między zaciskiem a trenażerem jest wystarczająco dużo miejsca. Ja tego nie zrobiłem i dopiero po jakimś czasie stwierdziłem, iż chyba jest trochę za blisko i rysuję Garminowi testowy trenażer – szczęśliwie podkładka znajdująca się w paczce rozwiązała ten problem.
Nie mam też przekonania do pomiaru dynamiki jazdy, czyli balansu lewa/prawa noga. Przyznaję się też, iż niezbyt często z tego korzystałem, bo choćby do samego zapisu danych potrzebne jest urządzenie obsługujące dynamikę jazdy (czyli np. komputer Garmina, z którego rzadko korzystam na trenażerze). Nie mam też zresztą dwustronnego pomiaru mocy, więc nie podejmuję się opiniowania w tej kwestii.
Ach – i z jakiegoś powodu za nim nie mogłem zamontować na trenażerze 11-rzędowej kasety SunRace w standardowym wydaniu 11-28. Za nic nie dało się jej stabilnie dokręcić. Z kasetą Shimano (11-28 i 12-25) nie było z kolei najmniejszego problemu.
Tacx Neo 2T – czy warto wydać aż tyle pieniędzy?
Oczywiście, bo ma dodatkową lampkę, która zmienia kolor w zależności od tego, jak potężnie ciśniemy nasze waty. Uwielbiam je, mimo początkowego lekceważenia, bo jako jedyne przy niektórych interwałach utrzymują mnie przy życiu:
A tak na poważnie – to skomplikowane, jak zwykle zresztą. Tacx Neo 2T jest bez wątpienia – pod względem ceny i funkcji, w tym zwłaszcza dodatkowych – towarem luksusowym. Jest niesamowicie cichy, dokładny, stabilny, wszystkomający i podczas użytkowania nie sprawia najmniejszych problemów – a to tylko skrócona lista, która nie uwzględnia wszystkich jego dodatkowych funkcji, które są adekwatnie ponad to, czego wymaga większość użytkowników. Jest zrobiony z zapasem albo może bonusem.
Problem tylko w tym, iż jeżeli mamy trochę bardziej skromny budżet (choć trenażery direct drive tanie i tak nie są), to spokojnie trening zrobimy na tańszym sprzęcie i spokojnie pojeździmy sobie na Zwifcie. Będzie głośniej, mniej zabawnie, mniej przyjemnie i potencjalnie mniej dokładnie, a w trybie ERG może nami czasem miotać jak szatan (ale i nie musi). Efekt będzie po części taki sam – wyrzeźbimy trening, pojeździmy ze znajomymi w wirtualnym świecie albo po prostu pokręcimy dla przyjemności.
Wszystko więc rozbija się o to, czy jesteśmy zapłacić za to, żeby mieć wszystko. No, może poza opcją dokupienia kiedyś urządzenia, które – zastępując przednie koło – będzie unosić przód naszego roweru podczas cyfrowych wspinaczek.
Tacx Neo 2T zalety:
- właściwie bezgłośny
- wysoki poziom dokładności pomiaru mocy
- wspaniała jakość jazdy
- świetna stabilność
- bardzo prosty montaż roweru, zestaw adapterów w komplecie
- można korzystać bez prądu (w ograniczonym zakresie, ale zawsze)
- bardzo sprawny (może czasem zbyt) tryb ERG
- dodatki umilające jazdę
- buja się!
- maksymalny zakres mocy i tak poza zasięgiem większości użytkowników
- całkiem nieźle się składa
Tacx Neo 2T wady:
- tanio to nie jest
- trudny w przenoszeniu
- brak opcji na „podnoszenie przodu”
- dynamika jazdy (i to w ograniczonym wydaniu) obsługiwana przez ograniczoną liczbę aplikacji/sprzętów