Szeremeta zeszła z ringu i nie była w stanie rozmawiać. Dramatyczne sceny

2 godzin temu
Julia Szeremeta przegrała pierwszą rundę, a kontuzjowana ręka bolała ją coraz bardziej. Polka zdołała odwrócić losy walki, jednak najgorsze przyszło później. - Nie możesz boksować - usłyszała od lekarza. Po tych słowach było słychać tylko ryk sportowej złości i płacz. Dziś wspominamy te chwile w kontekście plebiscytu "Momenty Roku".
12 września 2025 roku przeszedł do historii polskiego boksu. Na ringu w Liverpoolu podczas mistrzostw świata trzy polskie pięściarki, Aneta Rygielska, Agata Kaczmarska i Julia Szeremeta, wywalczyły awans do finałów w swoich kategoriach wagowych. Dotychczas nigdy nie mieliśmy trzech finalistek MŚ w boksie i nie mamy wątpliwości - to był jeden z najważniejszych momentów roku w polskim sporcie i jeden z 10 nominowanych w plebiscycie "Momenty Roku". Całą dziesiątkę znajdziecie w sondażu pod tym tekstem.


REKLAMA


Zobacz wideo


Ale wróćmy do Liverpoolu i 12 września - jako pierwsza drzwi do finału otworzyła Aneta Rygielska (kat. 60 kg), która wygrała z Chinką Yang Chengyu, mistrzynią świata z 2023 roku. To nie była łatwa walka dla polskiej pięściarki. W pierwszej rundzie agresywna Chinka ruszyła do ataku i sprawiła Rygielskiej sporo problemów. Polka udanie kontrowała, ale zdaniem sędziów to starcie 3:2 wygrała Chengyu. W drugiej rundzie Rygielska rozwinęła skrzydła i dominowała w ringu. - To jest piękny boks - zachwycał się komentujący tę walkę Krzysztof Kosedowski.
Pod koniec rundy po serii ciosów Chinka padła na deski. Rundę w stosunku 10:9 u każdego z sędziów wygrała Rygielska. W trzeciej rundzie było sporo klinczu i brudnego boksu z obu stron. Pod koniec walki sędzia ringowy ukarał Polkę odjęciem punktu za faul. W tym momencie polscy kibice zaczęli martwić się o końcowy werdykt. Ostatecznie Rygielska wygrała niejednogłośną decyzją sędziów i awansowała do finału. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, a z serca spadł olbrzymi ciężar.
- Aneta po igrzyskach w Paryżu miała wiele do udowodnienia przede wszystkim samej sobie. Spoczywał na niej wielki, emocjonalny ciężar - mówi w rozmowie ze Sport.pl Piotr Jagiełło, dziennikarz TVP Sport, który z bliska obserwował mistrzostwa świata w Liverpoolu. Rygielska z Paryża wróciła bez medalu, przegrała wtedy w 1/8 finału. Była rozczarowana i zniechęcona. W jej głowie pojawiło się mnóstwo pytań i wątpliwości. Zrobiła sobie półroczną przerwę od boksu, odpoczęła fizycznie i psychicznie. Jak sama podkreśla, wykonała ogrom pracy mentalnej. Później wróciła do ciężkich treningów. Marzyła o sukcesie i to marzenie spełniło się w Liverpoolu. Za nią poszły koleżanki z reprezentacji Polski, choć Julia Szeremeta musiała się mierzyć z dużym problemem.
"Czegoś takiego nigdy nie widziałem"
- Nie możesz boksować - lekarz na SOR-ze nie miał wątpliwości. Chwilę później było słychać tylko ryk sportowej złości. - Gdy Julia usłyszała słowa lekarza, to wpadła w płacz - mówi Jagiełło. Szeremeta trafiła do szpitala po ćwierćfinałowej walce z Kariną Ibragimową. Kontuzji prawej ręki doznała już w pierwszej, przegranej rundzie. Nad ringiem w Liverpoolu unosiła się ogromna sensacja, Szeremeta zdołała jednak odwrócić losy pojedynku. Wywalczyła awans do półfinału, w którym przez kontuzję mogła nie wystąpić.


Szeremeta (kat. 57 kg) nie chciała wycofać się z turnieju. Uznała, iż skoro ręka nie jest złamana, tylko mocno zbita, to może walczyć. Zagryzła zęby i postanowiła, iż choćby miała boksować tylko jedną ręką, to do walki półfinałowej i tak wyjdzie. To niestety nie był koniec problemów - Szeremeta musiała stoczyć nie tylko walkę z kontuzją, ale też z wagą.
W boksie olimpijskim codziennie przed walką trzeba mieć zrobiony limit wagowy. - Wagi do zbicia nie było dużo, rozbijało się o kilkaset gramów, ale na bazie stresu, problemów zdrowotnych i braku regeneracji, ta waga schodziła mozolnie - tłumaczy dziennikarz TVP Sport. Wieczorem, kilkanaście godzin przed walką półfinałową, Szeremeta nałożyła na siebie ortaliony i zrobiła ciężki trening. To pomogło zbić jej wagę.
- Dzień przed pojedynkiem półfinałowym widziałem u niej niepewność. Wszyscy zdawali sobie sprawę, iż czeka ją bardzo trudny pojedynek i iż z Valerią Arboledą nie da się wygrać jedną ręką. Była doza niepewności, ale ta niepewność minęła mi w dniu walki. Spotkałem się z Julką po śniadaniu. Zobaczyłem wtedy kompletnie odmienioną zawodniczkę, która weszła już w tryb walki i mobilizacji. Zapomniała o wszystkich dolegliwościach i problemach zdrowotnych. Była nastawiona tylko na zwycięstwo. Chyba nigdy nie widziałem takiej metamorfozy w boksie - opowiada Jagiełło. Trener kadry kobiet Tomasz Dylak podkreślał po powrocie do kraju, iż taka kontuzja uniemożliwiłaby start u większości dziewczyn.
Po tych wszystkich perypetiach Szeremeta w końcu weszła do ringu. To nie była łatwa walka dla medalistki olimpijskiej. Nie dało się jej toczyć jedną ręką. Szeremeta musiała się mocno napracować, żeby pokonać Arboledę i wywalczyć awans do finału. Z Kolumbijką wygrała niejednogłośną decyzją sędziów.


Szeremeta obok Rygielskiej była drugą Polką, która miała bić się o złoty medal mistrzostw świata. Ale to nie był koniec, bo swój półfinał miała stoczyć jeszcze Agata Kaczmarska (kat. 80 kg)
Lucjan Trela w spódnicy
Już pierwsza walka podczas mistrzostw świata w Liverpoolu pokazała, iż Kaczmarska jest bardzo dobrze przygotowana do turnieju. - Sztab szkoleniowy od dłuższego czasu przekonywał mnie, iż Agata jest świetnie wyszkolona technicznie. Potrzebowała tylko dowodu, żeby udowodnić swoją sportową klasę - mówi Jagiełło. Na ten dowód nie trzeba było długo czekać. Półfinałowa walka z Yeldaną Talipovą to był pokaz siły i umiejętności Kaczmarskiej. Sędziowie byli jednogłośni - 30:26 dla Polki. Deklasacja.
- To było sportowe znęcanie się nad rywalką. Agata nie dała Talipovej cienia szans. A to był półfinał mistrzostw świata, czyli bardzo wysoki poziom sportowy - zachwyca się stylem Kaczmarskiej dziennikarz TVP Sport. Jagiełło przypomina sobie, iż gdy oglądał w Liverpoolu jedną z walk Kaczmarskiej, to jego redakcyjny kolega Mateusz Fudala pokusił się o porównanie: "Patrz, to jest przecież Lucek Trela w spódnicy." Wszystkim to się spodobało. Kaczmarska w Liverpoolu boksowała kapitalnie, w zawodowym stylu. Kibice to kochają i doceniają.
Trener jak Cristiano Ronaldo
Trzy Polki wywalczyły awans do finału bokserskich mistrzostw świata, więc Tomasz Dylak, trener kadry, mógł się uśmiechnąć i poczuć dumę. To on sprawił, iż na szyjach naszych pięściarek zawisły medale, to on jest ojcem tego sukcesu. - Ma sporo cech podobnych do Cristiano Ronaldo. Jest opętany wizją sukcesu i chce osiągać wielkie rzeczy. Napędzają go historyczne wyniki. Napędza go pisanie tej historii. Oddaje całego siebie dziewczynom - mówi Jagiełło i dodaje: - Trener Dylak wszystko wie o rywalkach. Dzięki temu jest krok przed konkurencją i dzięki temu może osiągać wspaniałe wyniki. Mam nadzieję, iż zbudował drużynę marzeń. Ma naturalną charyzmę i posłuch w drużynie - mówi Jagiełło.


Z trzech polskich finałów swoją walkę o złoto wygrała już tylko Kaczmarska. Po bardzo zaciętym pojedynku pokonała niejednogłośną decyzją sędziów pochodzącą z Indii Nupur Nupur. Została drugą po Karolinie Michalczuk Polką, która zdobyła złoty medal w turnieju tej rangi. - Cieszę się, iż na tym turnieju zaprezentowałam megastyl, iż te walki nie były wyciągnięte, tylko naprawdę taktycznie dobrze rozpracowane. To był dojrzały boks. To otwiera mi teraz różne ścieżki i to na pewno zaprocentuje - tłumaczyła po powrocie do Polski Kaczmarska.
Rygielska i Szeremeta walczyły w finałach dzielnie, ale sędziowie przyznali zwycięstwa ich rywalkom. - Na długo zostanie ze mną scena, która chwyciła mnie za serce. Rygielska po walce z uśmiechem dziękowała kibicom, ale gdy podeszła do mnie w strefie medialnej, to straszliwie się rozpłakała. Dopadła ją wściekłość i bezradność z przekonania, iż zrobiła wystarczająco wiele, żeby zostać mistrzynią świata, a sędziowie nie dali jej tej możliwości - mówi Jagiełło. Dla Rygielskiej był to bardzo wymagający turniej. Stoczyła w Liverpoolu pięć walk i żadna z nich nie była łatwa.
"Czemuś taka smutna?"
Reprezentacja Polski jechała do Liverpoolu z dużymi nadziejami. Jednak turniej przerósł oczekiwania kibiców. Jeden złoty i dwa srebrne medale - to był olbrzymi sukces polskiego boksu. Gdy polskie medalistki wróciły do Polski, to w hali przylotów na lotnisku Okęcie odśpiewano im "Sto lat".
Na miejscu był Kacper Sosnowski, dziennikarz Sport.pl, który tak relacjonował to, co działo się na lotnisku: "Najmniej uśmiechnięta z całej medalowej grupy była Julia Szeremeta, która z Liverpoolu - podobnie, jak rok wcześniej z igrzysk w Paryżu - przywiozła srebro. - Czemuś taka smutna? - zapytaliśmy Julię w przerwie między zdjęciami i przyjmowaniem kwiatów i gratulacji. - Zmęczona - odparła zawodniczka."


- Julia po walce finałowej była emocjonalnie rozdygotana. Nie była w stanie z nami rozmawiać na gorąco, tuż po zejściu z ringu. Widzieliśmy emocjonalną huśtawkę. Ona jest szalenie ambitną zawodniczką i mimo iż walczyła z kontuzją ręki, to nie traktowała srebrnego medalu mistrzostw świata jako sukcesu. To cecha wielkich mistrzów - mówi Jagiełło i podsumowuje jej występ w Liverpoolu: - To była postawa godna heroski polskiego boksu.
Jakiś czas temu turnieje boksu olimpijskiego nie wzbudzały większego zainteresowania. Ale to się zmieniło. Starty polskich pięściarek w Liverpoolu były chętnie relacjonowane i komentowane w mediach. Przebiły się do mainstreamu. - Dziewczyny obudziły się w nowej rzeczywistości. Najfajniejsze jest to, iż one się bardzo dobrze w tej rzeczywistości odnajdują - tłumaczy Jagiełło.
Tomasz Dylak po srebrnym medalu Szeremety w Paryżu przewidywał, iż pierwszy sukces otworzy drzwi kolejnym dziewczynom. Turniej w Liverpoolu potwierdził jego słowa. Po mistrzostwach świata wielki splendor spłynął na Agatę Kaczmarską, która do niedawna była postacią anonimową poza pięściarskim środowiskiem. We wrześniu usłyszała o niej praktycznie cała Polska.
Polskie medalistki mistrzostw świata nie przestały marzyć. Dla nich celem nadrzędnym jest zdobycie medalu olimpijskiego. - Trener Dylak powtarza, iż wszystkie turnieje są tylko, jak w przypadku samuraja, drogą, która ma doprowadzić do celu ostatecznego, czyli medalu olimpijskiego. Uważam, iż boks może być najbardziej medalodajną dyscypliną w Los Angeles - kończy Jagiełło.


Moment Roku 2025 w polskim sporcie możecie wybierać w poniższym sondażu od 22 do 30 grudnia. W ostatni dzień roku, 31 grudnia, przedstawimy wyniki plebiscytu.
Idź do oryginalnego materiału