Za nami siódmy etap Rajdu Dakar. Na usta ciśnie się pewne określenie – to było absolutne szaleństwo. Zawodnicy bez swojej winy zostali wciągnięci w wir wydarzeń, na które nie byli ani trochę przygotowani. Śledzenie międzyczasów przyprawiało o zawrót głowy a kibice czołówki mogli rwać sobie włosy z głowy. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni organizatorzy Dakaru popełnili tak ogromny błąd. O co dokładnie chodziło?
Szaleństwo na Rajdzie Dakar
Za nami 7. etap Rajdu Dakar. Oznaczał on dla zawodników pętlę wokół Al Duwadimi z 297 kilometrami dojazdówek oraz 419 kilometrami odcinka specjalnego. Organizator zapowiadał, iż to będzie wymagający dzień. Oznaczał tak naprawdę mieszankę wszystkiego. Kamienie, piach, szybkie sekcje, wydmy… i skomplikowana nawigacja. Ta miała szczególnie dotknąć czołówkę. Motocykle i samochody miały dzisiaj inną trasę, więc pierwszych kilka załóg nie miało przed sobą żadnego śladu. W pewnym momencie straty czasowe wystrzeliły. Czy najlepsi zawodnicy świata mogli aż tak zagubić się w nawigacji?
Jeszcze na 138 kilometrze różnice w czołówce były względnie niewielkie. Dość powiedzieć, iż Henk Lategan, Yazeed Al Rajhi i Nasser Al-Attiyah mieścili się w różnicy 8 sekund. Nieco lepiej radził sobie Mattias Ekstrom, który miał wówczas przewagę ponad 2 minut. Nagle na kolejnym międzyczasie na 183 kilometrze doszło do trzęsienia ziemi. Lategan – najlepszy z czołówki – był 21 i pół minuty za liderem odcinka. Ekstrom tracił 27 minut, Al Rajhi 36, Al-Attiyah ponad 41 a triumfator wczorajszego etapu de Mevius prawie 52. Nagle wszyscy zaczęli się zastanawiać – co tam się najlepszego wydarzyło?
Kto zyskał najwięcej?
Między 138 a 183 kilometrem odcinka była sekcja wydm, ale… czy aż tak wymagająca? Takie różnice przecież wywróciłyby klasyfikację generalną do góry nogami. Nagle na mecie doznaliśmy kolejnego szoku. Gigantyczne różnice nagle zniknęły. Ekstrom zakończył etap na 2. miejscu, niecałe 8 minut za zwycięzcą, Lucasem Moraesem. Al-Attiyah był 4., Al Rajhi 6. Niepokojąco wciąż wyglądała jednak sytuacja liderującego w rajdzie Lategana, który zakończył etap prawie 20 minut za jego zwycięzcą. Co tam się działo? Czy w myśl słów jednego z hitów, dakarowy los raz daje, raz zabiera?
Wytłumaczenie okazało się nieco bardziej przyziemne, jednocześnie o wiele bardziej kuriozalne. Okazuje się, iż organizator popełnił poważny błąd i kompletnie się pogubił w książce drogowej. „Ze względu na poważny błąd w książce drogowej (158,53 km) pierwsi uczestnicy kompletnie zgubili drogę i krążyli szukając rozwiązania do czasu, kiedy pojawił się przy nich helikopter organizatora i wskazał odpowiednią drogę” – czytamy w dokumencie sędziów. Organizator zatem umieścił w książce drogowej błędną informację i wpuścił zawodników w maliny. Stąd wzięły się te różnice.
Rozwiązanie problemu?
Jak już wspominałem, organizator zorientował się co się dzieje i zawrócił zawodników na dobrą drogę. Kolejni zostali o tym wcześniej poinformowani, zanim wjechali do tej strefy. Sędziowie podjęli decyzję, iż odcinek pomiędzy 151,51 a 172,34 kilometrem zostanie wymazany z dzisiejszego etapu. Nic, co wydarzyło się na przestrzeni tych ponad 20 kilometrów, nie jest brane pod uwagę. A zatem stąd tak potężne różnice czasowe na międzyczasie na 183 kilometrze… i jednocześnie stąd ich brak na mecie odcinka. Pytanie brzmi, czy wyniki pozostaną takie, jakimi są teraz, czy też sędziowie będą musieli w trakcie kolejnych godzin rozpatrywać w związku z tym jakieś protesty i odwołania? Szybko nie poznamy odpowiedzi na to pytanie.
To był niezwykle istotny etap w kontekście klasyfikacji generalnej rajdu. Liderami wciąż są Henk Lategan i Brett Cummings, natomiast ich przewaga nad drugimi Yazeedem Al Rajhim i Timo Gottschalkiem zmalała do zaledwie 21 sekund! Nie trzeba nikomu tłumaczyć, iż na Rajdzie Dakar to tyle co nic. Walka o zwycięstwo rozpoczyna się od nowa i nikt nie ma w niej żadnej przewagi – powiedzmy to sobie wprost. Dalej też jest ciekawie. Mattias Ekstrom i Emil Bergkvist zmniejszyli stratę do liderów do nieco ponad 10 minut a Nasser Al-Attiyah i Edouard Boulanger do niecałych 22. I ich również nie możemy wykluczyć z walki o zwycięstwo. choćby kierowcy Dacii Sandrider.
Rajd Dakar, czyli „it’s not over till it’s over”
Jutro zawodnicy przejadą kolejny bardzo trudny i długi etap. Czeka na nich 487 kilometrów ścigania z metą w stolicy Arabii Saudyjskiej, czyli Rijadzie. Natomiast najlepsze organizator przygotował na sam koniec. Rajd rozstrzygnie się bowiem trzema etapami w „Pustej Ćwiartce”. To potoczna nazwa Ar-Rab al-Chali, czyli największej piaszczystej pustyni na świecie. Bezkresny piach, wydmy i… ostateczna walka o zwycięstwo, w której 20 minut to… jedno, prozaiczne zakopanie się w piachu.
Wyniki Rajdu Dakar – Na 7 Etapie
Wyniki Rajdu Dakar – Po 7 Etapie
Zdjęcie główne: A.S.O. / Jennifer Lindini