- Pani Igo, jest pani legendą – poinformował Igę Świątek i pięć tysięcy ludzi w gorzowskiej hali jakiś mężczyzna na „dzień dobry". Wiceliderka światowego rankingu tenisistek choćby nie spojrzała w stronę, z której usłyszała te słowa po pierwszym gemie. A może wcale ich nie słyszała, mimo iż zostały niemal wykrzyczane? Liderka reprezentacji Polski w Billie Jean King Cup na mecz z Elyse Tse wyszła skoncentrowana tak mocno, jakby to był wielkoszlemowy finał.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek? "Trudny temat". Karol Strasburger z ważnym przesłaniem
„Mój jest ten kawałek podłogi" – do tej piosenki Świątek wychodziła na kort. Jej krótki spacer z szatni filmowało swoimi telefonami pewnie co najmniej cztery z pięciu tysięcy ludzi obecnych na trybunach. Gra świateł – tych przygotowanych przez organizatora i tych z telefonów – w połączeniu z muzyką dawała wrażenie, iż jesteśmy na koncercie rockowym, a nie na widowisku sportowym. Ale Świątek gwałtownie dała wszystkim do zrozumienia, iż z jej strony nie będzie popisów, iż ona nie jest zblazowaną gwiazdą. Od początku widzieliśmy rzetelną pracę Igi.
Co prawda Świątek zaczęła mecz od podwójnego błędu serwisowego, ale i tak błyskawicznie wygrała tego gema. A za nim kolejne. Po ośmiu minutach było już 3:0. Po 18 minutach skończył się pierwszy set. Wynikiem 6:0 dla Świątek. Różnica klas między wiceliderką światowego rankingu a zawodniczką numer 585 na liście WTA była tak ogromna, iż ciekawsze od oglądania ich pojedynku było przyglądanie się kibicom.
Na Świątek prawie jak na Małyszu
Kto pamięta czasy Małyszomanii, mógł obrazki z trybun w jakimś stopniu kojarzyć z tym, co przed laty działo się za sprawą naszego skoczka narciarskiego w Zakopanem. Na transparentach widzieliśmy nie tylko nazwy miejscowości, z których na Igę grającą pierwszy raz w kraju od lipca 2023 roku (wtedy wygrała turniej w Warszawie) przyjechali do Gorzowa jej fani. Widzieliśmy też bardzo dużo Ig. Prezentowała się nam jako królowa w koronie, z paterą za wygranie Wimbledonu i z wymownym podpisem "I6A" na znak, iż ma już w dorobku sześć wielkoszlemowych tytułów. Była też Iga w pozach z innych zwycięskich turniejów, była ze swoim hasłem bojowym „Jazda". Widzieliśmy też wypisane na kartonach prośby o wspólne zdjęcie, a choćby duży, złoty balon z biało-czerwonym napisem „You are the best".
Świątek tym wszystkim się nie rozpraszała. Była na to gotowa. Dzień wcześniej na konferencji prasowej mówiła nam, iż ma za sobą już trzy dni treningów w Arenie Gorzów. Opowiadała, jak przyzwyczajała się do dużo wolniejszej nawierzchni tutejszego kortu twardego niż ta, na jakiej grała jeszcze kilka dni temu w WTA Finals w Rijadzie. Świątek mówiła też na spotkaniu z dziennikarzami, iż doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż do gorzowskiej hali w piątek i w niedzielę przyjdzie po pięć tysięcy ludzi. I iż dla nich wszystkich – i dla siebie oczywiście też – będzie próbowała pokazać jak najlepszy tenis. Godny zdecydowanie najlepszej tenisistki, jaka w ten weekend walczy tu w ramach fazy play-off rozgrywek Billie Jean King Cup.
Swoją pracę na korcie Świątek zaczęła w imponujący sposób. Wygrywając swój mecz 6:0, 6:0 zapewniła już Polsce zwycięstwo nad Nową Zelandią (wcześniej swoje spotkanie wygrała Katarzyna Kawa) bez względu na rozstrzygnięcie w starciu deblowym, w którym w naszej ekipie zaprezentują się Linda Klimovicova i Martyna Kubka.
Kolejny mecz Świątek zagra w niedzielę w ramach starcia Polek z Rumunkami. A w sobotę być może Iga pozwoli sobie na trochę luzu. Tego dnia przed meczem Nowej Zelandii z Rumunią Iga wraz z innymi zawodniczkami naszej kadry spotka się z fanami na sesji autografowej. Możliwe, iż wtedy spędzi na korcie więcej czasu niż w sobotnim meczu.

1 godzina temu









