Świątek wściekła się na sędziego. "Robił to za każdym razem"

1 dzień temu
Iga Świątek została zapytana po półfinale Roland Garros z Aryną Sabalenką o spięcie z sędzią w drugim secie. Polka wyjaśniła, o co poszło. - Arbiter robił to za każdym razem, gdy Aryna go prosiła. Nie rozumiem tego - mówiła.
Iga Świątek odpadła z Roland Garros. Lepsza od Polki okazała się Aryna Sabalenka, która wygrała 7:6, 4:6, 6:0. Liderka rankingu pierwszy raz w karierze awansowała do finału w Paryżu. To zasłużone zwycięstwo, w decydującym secie Białorusinka grała solidnie i wykorzystała słabszy moment, błędy naszej tenisistki, która broniła w tym turnieju tytułu.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek wciąż w kryzysie. Co z Darią Abramowicz? "Może warto zrobić dziennikarskie śledztwo"


W siódmym gemie drugiego seta arbiter główny tego spotkania Kader Nouni nie zszedł z krzesełka, mimo iż Iga Świątek prosiła go o to przez kilkanaście sekund. Wtedy serwowała Aryna Sabalenka, a Polka była przekonana, iż jej rywalka wyrzuciła podanie. Pokazywała ślad sędziemu, dyskutowała z nim, a kibice niecierpliwi się i buczeli. Nie wiadomo, czy dlatego, iż chcieli, by Świątek wróciła do gry, czy może uważali, iż ma rację, a Nouni powinien zareagować. Nie zrobił tego.
Świątek o zamieszaniu z sędzią
Na pomeczowej konferencji prasowej Świątek została zapytana przez brytyjskiego dziennikarza o spięcie z sędzią. - Schodził z krzesełka sprawdzić ślad za każdym razem, gdy Aryna tego chciała, choćby gdy auty były spore - powiedziała Polka i wskazała palcami duży dystans. Dodała: - Kiedy wskazywałam na autowy ślad, przekonywał mnie, iż zwracam na to uwagę jedynie dlatego, iż wyrzuciłam return. Podeszłam sprawdzić ślad i widziałam aut. Chciałam go poprosić, by to zobaczył z bliska, ale tego nie zrobił. Więc nie uważam, iż to było sprawiedliwe. Szczególnie w sytuacji, gdy robił to za każdym razem, gdy Aryna go prosiła. Nie rozumiem tego, ale to bez znaczenia.
Kader Nouni to jeden z najbardziej znanych sędziów na świecie. Prowadził największe mecze na najbardziej prestiżowych turniejach Wielkiego Szlema czy rozgrywek WTA. Aryna Sabalenka tamtego gema ostatecznie wygrała i zrobiło się 4:3 dla Igi Świątek. Nastała przerwa i Polka mogła ochłonąć po dyskusji z arbitrem. Idąc w kierunku krzesełka, spojrzała jeszcze w jego kierunku, ale już się nie odezwała.
Jeden z polskich kibiców krzyknął wówczas z trybun: "Nie dyskutuj, nie warto!". Fani obawiali się, iż to zamieszanie wybije Świątek z rytmu. Tak się jednak nie stało, bo pewnie domknęła seta 6:4. Wszystko co najgorsze dla niej nadeszło dopiero w trzeciej partii, którą przegrała wyraźnie i nie awansowała piąty raz do paryskiego finału.


Nasza tenisistka dopytywana, dlaczego tak jednostronnie wyglądał trzeci set, tłumaczyła kilka razy: "Zabrakło mi intensywności". Dziennikarka ze Stanów dopytywała, czy chodzi o sferę fizyczną czy mentalną. - Bardziej fizyczną, ale to nie tak, iż nie miałam w ogóle energii. Może mogłam zagrać o pięć procent szybciej z większą rotacją. To może nie jest wielka różnica, ale na tym poziomie, gdy rywalizujesz z najlepszymi tenisistkami na świecie, można to poczuć. Ona weszła bardzo mocno w trzeci set, poszła na całość i zbyt gwałtownie to uciekło. Nie miałam choćby czasu, żeby się zresetować - tak jak na początku drugiej partii albo w pierwszej, gdy wróciłam z 0:3 lub 1:4. Powtórzenie tego byłoby trudne, ale też Aryna nie pozwoliła mi się odbudować.
W sobotę Aryna Sabalenka zmierzy się w finale Roland Garros z Coco Gauff. Białorusinka zagra o swój czwarty tytuł wielkoszlemowy w karierze po Australian Open 2023 i 2024 oraz US Open 2024. Amerykanka dotychczas najlepsza była w Nowym Jorku dwa lata temu. Gauff w drugim półfinale paryskiej imprezy pokonała rewelację turnieju, 361. na świecie reprezentantkę gospodarzy Lois Boisson 6:1, 6:2,
Idź do oryginalnego materiału