Świątek przyznała się do błędu ws. Fissette'a. "Nie byłam w stanie"

2 godzin temu
Sześciokrotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych Iga Świątek w rozmowie z "The National" przyznała się do pewnego błędu po zatrudnieniu nowego trenera Wima Fissette'a.
Nieco ponad rok minęło od czasu, kiedy Wim Fissette został trenerem Igi Świątek (2. WTA). Polska tenisistka ogłosiła to 17 października ubiegłego roku, tuż przed turniejem WTA Finals. Od momentu, kiedy Fissette jest szkoleniowcem Świątek, ta wygrała trzy turnieje (Wimbledon, Cincinnati i Seul).

REKLAMA







Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie



Iga Świątek przyznała się do błędu ws. Fissette'a
Teraz Iga Świątek w rozmowie z "The National" przyznała, iż początek współpracy z 45-letnim Belgiem był dość trudny i iż oczekiwania wobec tej współpracy były trochę za wysokie.
- Początek naszej relacji z Wimem był dość trudny, bo dołączył do mojego zespołu po trzech moich idealnych sezonach. Nie było więc miejsca na awans. adekwatnie tylko wygranie Wimbledonu było jedyną rzeczą, której wcześniej nie byłam w stanie zrobić. W pierwszej części sezonu oczekiwania były trochę za wysokie. Powinnam była skupić się na grze i tyle - powiedziała w rozmowie z "The National".


Świątek zdradziła również, iż decydując się na tego szkoleniowca, myślała o tym, iż da jej coś wielkiego.
- zwykle zmienia się trenerów, gdy coś idzie nie tak i wtedy ma się taki impuls, ale tym razem było trochę inaczej. Wiedziałam, iż to doświadczony trener, ma ogromną wiedzę i po prostu czułam, iż jego wiedza w połączeniu z moim doświadczeniem i sposobem gry, powinny dać nam coś wielkiego - dodała Świątek.



Polka w tej chwili gra w turnieju WTA Finals. Po dwóch spotkaniach ma zwycięstwo i porażkę. By awansować do półfinału, w środę musi pokonać Amerykankę Amandę Anisimovą (4. WTA).
Zobacz także: Gauff grała "mecz o wszystko" w WTA Finals. Dwa sety i koniec
Początek meczu Świątek - Anisimova nie przed godz. 16.30 czasu polskiego.


Zapraszamy Państwa na relację na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.
Idź do oryginalnego materiału