Iga Świątek powalczy o kolejny tytuł. W półfinale w Madrycie wystarczyło jej zaledwie 71 minut, by uporać się z Madison Keys (20. WTA). Wygrała 6:1, 6:3 i zameldowała się w finale. W nim zmierzy się z Aryną Sabalenką (2. WTA) lub Jeleną Rybakiną (4. WTA). Bez względu na to, która z nich dołączy do naszej tenisistki, wydaje się, iż miejscowa publiczność stanie po stronie Polki.
REKLAMA
Zobacz wideo Czy sztafeta kobiet uzyska kwalifikację olimpijską? Justyna Święty-Ersetic: Próbujemy scalić tą sztafetę
Świątek nagle zaczęła mówić po hiszpańsku. Publiczność wniebowzięta
Dla Świątek będzie to drugi z rzędu finał tej imprezy. W poprzednim przegrała ze wspomnianą Sabalenką. Teraz liczy na rewanż. - Czuję się naprawdę dobrze. W ogóle nie myślałem o tym, co wydarzyło się w zeszłym roku. Ale powtórzenie tego wyniku to wspaniała rzecz. Za dwa dni będę miała okazję rozegrać fajny mecz. To naprawdę ekscytujące. Ogólnie jestem zadowolona z całego turnieju - powiedziała w pomeczowym wywiadzie.
Zanim opuściła kort, na koniec rozmowy pozytywnie zaskoczyła madrycką publiczność. Zdecydowała się powiedzieć kilka słów po hiszpańsku. - Nos vemos en la final - rzuciła w stronę kibiców, czyli po prostu: "Do zobaczenia w finale". Wtedy fani wręcz oszaleli z zachwytu. Na trybunach rozległy się gromkie brawa i okrzyki radości, a Świątek, pozdrawiając fanów, udała się do szatni.
Wpadka organizatorów po meczu Świątek. Rozległy się gwizdy
Wcześniej jednak doszło do pewnego zgrzytu. Na początku wystąpiły nieoczekiwane problemy z mikrofonem. Naszej tenisistki nie było dość dobrze słychać, na co publiczność zareagowała gwizdami. Organizatorzy gwałtownie przynieśli dodatkowy mikrofon. Świątek była jednak trochę zdezorientowana całą sytuacją, przerwała i nieco się zestresowała. Wszystko jednak obróciła w żart. - Raz, dwa, trzy... Ok. Cześć chłopaki - powiedziała i szeroko się uśmiechnęła.
Finał turnieju w Madrycie odbędzie się w sobotę 4 maja. Rywalkę Świątek poznamy zaś w czwartek późnym wieczorem.