Świątek nie zarabia takich pieniędzy, jak wszyscy myślą. "To zaczyna boleć"

3 dni temu
Zdjęcie: screen YouTube


Choć nie ma wątpliwości, iż Iga Świątek należy do grona najlepiej zarabiających polskich sportsmenek, sprawy finansowe nie są dla niej aż tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać. Wszystko przez to, iż realne zarobki sportowców są zależne od wielu czynników, a w przypadku tenisa jest ich szczególnie wiele. Polka gra w różnych krajach, z różnymi podatkami oraz walutami, a kwoty, którymi chwalą się organizatorzy, często mają kilka wspólnego z rzeczywistymi.
Przed Igą Świątek jej ulubiony fragment sezonu, czyli przenosiny na mączkę. Nasza reprezentantka nie ma za wiele do zyskania pod kątem punktów rankingu WTA, a to z uwagi na jej wybitną formę w zeszłym roku, gdy wygrywała na kortach ziemnych wszystko, co popadło. Jest jednak jeszcze jeden aspekt, a mianowicie finansowy. WTA 500 w Stuttgarcie, WTA 1000 w Madrycie i Rzymie, wielkoszlemowy Roland Garros. Wszystko to bardzo prestiżowe turnieje, a gdzie prestiż, tam i pieniądze.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki: Chciałbym zobaczyć Feio w Legii z piłkarzami, których ściągnie Żewłakow


Świątek zarabia miliony, ale nie aż tyle, ile mogłoby się wydawać
Według wyliczeń magazynu "Forbes" w 2024 roku Polka łącznie zarobiła 23,9 miliona dolarów i była drugą najlepiej zarabiającą sportsmenką świata (pierwsze miejsce to Coco Gauff i 34,4 mln dolarów). Jednak wyliczenia ile tak naprawdę z kortu podniosła Świątek, nie są takie łatwe. Tour WTA jeździ po całym świecie. Zgodnie z zasadami wszelkie kwestie finansowe typu podatki, zależą od kraju, w którym odbywa się turniej. Zatem podatek, płacony przez zawodniczki od każdej wygranej na korcie, wynosi tyle, ile akurat obowiązuje u gospodarzy.


Organizatorzy "zapominają" uwzględnić podatki
Jego wysokość jest różna. Czasem jest to ok. 30 proc., a czasem choćby ok. 50. Niemal połowę swych zarobków trzeba oddać choćby we Francji, gdzie Polka już czterokrotnie wygrywała Roland Garros. Podobnie jest choćby w Hiszpanii. Mówiła o tym psycholog Igi Daria Abramowicz w rozmowie na kanale Biznes Klasa w 2023 roku.


- Najtrudniejsze dla zawodników jest to, iż tam, gdzie WTA podaje nagrody finansowe za wygraną w turnieju lub kolejne rundy, to buduje jakieś wyobrażenie. A potem przychodzi informacja z francuskiego urzędu skarbowego, iż trzeba zapłacić 46 lub 50 proc. podatku. Wtedy to zaczyna boleć - powiedziała Abramowicz.
Kwoty podawane przez organizatorów turniejów tenisowych nie obejmują podatku. W tym roku zwyciężczyni Roland Garros otrzyma czek w wysokości 2,4 mln euro. Jednak w rzeczywistości będzie to 2,4 mln euro minus podatek. Czyli zakładając choćby 50 proc., realnie na konto triumfatorki wpadnie ok. 1,2 mln euro (obecnie ok. 5,155 mln zł).


Waluta ma znaczenie
Jednak to nie jest jedyny czynnik, bo nie we wszystkich turniejach walutą jest euro czy dolar. Może to być np. dolar australijski, jak w Australian Open. Zaś waluta ma to do siebie, iż czasem stoi mocniej, a czasem słabiej i milion w 2023 roku nie musi być wart tyle samo, co rok wcześniej czy później.
Jak wyliczył znany ekspert od tenisa Ben Rothenberg, organizatorzy Australian Open podnieśli w 2025 roku pulę nagród o 12 proc. względem roku poprzedniego. Przy czym nie dość, iż w grę wchodzą podatki, to jeszcze trzeba uwzględnić siłę dolara australijskiego. Ta z kolei osłabła względem 2024 roku i 1 dolar australijski był w styczniu 2025 roku wart 0,62 dolara amerykańskiego. Czyli zwyciężczyni AO Madison Keys zamiast deklarowanych przez organizatorów 3,5 mln dolarów australijskich, po odliczeniu podatków otrzymała ich ok. 1,9 mln. A jak przeliczymy to na dolary amerykańskie, wychodzi ok. 1,178 mln dolarów amerykańskich.
Idź do oryginalnego materiału